Castiel nie był do końca pewny, co zdaniem ludzi uchodziło za "piękne".
Jeśli ich o to pytać, każdy z nich wyliczał coraz to inne wymagania, niezbędne, by ktoś lub coś osiągnęło ten status.
Na początku, kiedy Dean pierwszy raz zaczął nalegać, by Castiel chociaż spróbował zachowywać się przyjaźnie wobec innych mieszkańców jego zamku, smok przeanalizował sytuację z Jo. Ona zawsze była rycerzem najprzyjaźniej wobec niego nastawionym, więc zdawała się stanowić logiczny wybór celem zaspokojenia jego ciekawości.
Odpowiedź, jaką otrzymał, brzmiała mniej więcej tak:
- AHA! NO WIESZ! WSZYSTKO, CO JEST ŁADNE!
... co nijak mu nie pomogło.
Castiel nadal nie miał pojęcia, co ludzie uważali za piękne, ale miał pewność, że niezależnie od tego, co myśleli inni przedstawiciele gatunku Deana, książę był najpiękniejszym stworzeniem, jakie smok widział w życiu.
Jego uznanie pochodziło nie ze sposobu, w jaki słońce całowało tamtemu włosy i rozjarzało je złotymi plamkami, ani nie od tego, jak jego pełne usta uśmiechały się nieśmiało, kiedy spał u boku Castiela.
Brało początek w upartym, srebrnym pulsowaniu wywołującej podziw duszy mężczyzny, która przeciskała się przez jego piegowatą skórę nawet wtedy, kiedy smok z całych sił starał się w nią nie wpatrywać swoim drugim wzrokiem. Stanowiło znaczącą trudność nie zauważyć, iż wirowała wokół Deana niczym aura, ani jak wydawała się sięgać do niego za każdym razem, gdy Castiel gładził księcia po policzku.
Leżeli w łóżku Deana, słońce wstało niedługo wcześniej, a tamten jeszcze się nie obudził.
Na początku Castiel myślał, że być może to jego smocza fizjologia pozwalała mu funkcjonować dzięki mniejszej ilości snu, ale słyszał wyraźnie innych ludzi pracowicie przemierzających korytarz znajdujący się za zamkniętymi drzwiami pokoju, więc doszedł do wniosku, że Dean po prostu lubił się lenić, kiedy było mu wolno.
Patrząc, jak tamten rozchylił usta i cicho westchnął, smok zadumał się nad tym, czy powinien zainicjować jakiś uczuciowy gest: kiedy wyjaśnili sobie, jak chcieli rozwijać swój związek - to słowo, jak dowiedział się Castiel, było odpowiednim określeniem tego, co ich łączyło - Dean dość konkretnie wyraził swą potrzebę kontaktu fizycznego, a choć Castiel wciąż nie całkiem wiedział, co było mu wolno robić, to nie miał nic przeciwko zaspokajaniu potrzeb swego partnera.
W dalszym ciągu wydawało mu się czymś dziwnym, iż ludzie wyrażali swe uznanie względem siebie poprzez przysuwanie kłów tak blisko skóry ukochanej osoby. Wargi z pewnością nie stanowiły wystarczająco grubej osłony, aby oddalić jakąkolwiek niepewność wynikającą z tego gestu.
Wiedział z własnego doświadczenia, że dotyk ust na ustach był przyjemny dla ciała, jakie obecnie zajmował - Dean bardzo szczegółowo doświadczył faktu, iż smok pojął tę lekcję - ale Castiel zastanawiał się, czemu pierwszy człowiek wykonujący podobny gest uznał, iż byłoby dobrym pomysłem przycisnąć swój pysk do delikatnej skóry czyjejś szyi po to, by okazać tamtej osobie uczucie.
- Dean... - wymamrotał miękkim, cichym głosem, przyglądając się reakcji partnera.
Po jego cichym wezwaniu nastąpiło senne mamrotanie, a jedyna żyjąca część jego zbioru, leżąca pod kocami, przysunęła się bliżej i przytuliła do boku smoka.
- Dean, czy mógłbym cię pocałować?
Na Castiela spojrzały półprzymknięte zielone oczy; rozespany umysł jego człowieka potrzebował paru chwil, aby pojąć, o co go proszono.
![](https://img.wattpad.com/cover/245590320-288-k201366.jpg)
CZYTASZ
Książę i smok
Fiksi PenggemarO nietypowej przyjaźni pewnego księcia Deana oraz nadwornego smoka słów kilka.