8. Odpowiednie miejsce

1.2K 59 94
                                    

Magnus obudził się, kiedy słońce wdarło się  przez niezasunięte okno i ogrzało jego nagą karmelkową skórę.
Mężczyzna przeciągnął się leniwie i spojrzał na anioła śpiącego obok. Alec wyglądał jak mały szczeniaczek, który zwinął się w kulkę. Słodki i niewinny, ale tylko na pierwszy rzut oka! Bane miał wciąż przed oczami jak roszczeniowy i prowokujący potrafił być Lightwood. Był pełen sprzeczności i to czyniło go tak wyjątkowym.

Magnus targany nagłą potrzebą, poprawił ciemną grzywkę chłopaka, która  zsunęła się mu na czoło. Chłopak oddychał spokojnie, równomiernie. Nagle zamruczał przez sen i sięgnął po rękę Magnusa, aby posłużyć się nią jako poduszką.

Magnus zaśmiał się cicho, ale nie poruszył się ani o centymetr. Było mu co prawda strasznie niewygodnie, ale trudno. Dla Aleca wszystko!
To co wydarzyło się wczoraj było niesamowite. Bane nie mógł opisać tego słowami jednak wiedział że cokolwiek się stanie Alec będzie dla niego najważniejszy.

Mężczyzna nie mógł napatrzeć się na śpiącego Lightwooda.Wspaniały w swojej prostocie, inny niż ktokolwiek kogo Magnus znał. A przecież partnerów miał wielu!
Jednak w tym chłopaku było coś innego...on był jak powiew świeżości w życiu Bane'a. Chciał leżeć tak w nieskończoność.

Nagle jednak  w sypialni pojawił się Prezes Miau i z bojowym okrzykiem wskoczył na łóżko, pomiędzy Aleca i Magnusa.
—Sio! Wynoś się Prezesie! Obudzisz go!—Syknął Magnus tracąc cierpliwość.

Było już jednak za późno.
Alec uchylił zaspane oczy i uśmiechnął się ciepło, zanużając dłoń w srebrnym futerku kocura.
—Jaka miła pobudka.
Magnus westchnął.
—Przepraszam. Chyba domaga się jedzenia. Wstrętny kocur!

Kot prychnął i ułożył się na brzuchu Aleca, całkowicie apropując jego obecność.

—Ej! Bo będę zazdrosny!
Alec uniósł brew.
—Przestań, przecież tobą też się zająłem. Wieczorem, pamiętasz?
Lightwood próbował zmienić pozycję i syknął cicho, czując ból w dolnych partiach ciała.
Magnus uśmiechnął się szeroko.
—Czego cieszysz się jak głupi!—Warknął Alec, stękajac cicho.
—Hmm... to raczej ja zająłem się tobą, skarbie.
—Czy ja wiem? Szału nie było.—Odciął się Alec ze złośliwym uśmieszkiem.
—No wiesz?! Jak...
Alec zaśmiał się cicho i ucałował go w szczękę.
—Żartowałem. Było cudownie. Nie masz się czym martwić. Na prawdę udowodniłeś  że jesteś Wielkim Magnusem.

Magnus wydawał się być usatysfakcjonowany.
—No. Od razu lepiej.
Alec ułożył się wyżej na poduszkach i przytulił Prezesa do piersi.
—Dobrze. A teraz poproszę śniadanie. Jestem niedysponowany, więc...
—Już się robię księżniczko.
Magnus zniknął w kuchni a Alec z uśmiechem zakopał się w poduszkach.

Około południa Magnus stanął przed wielkim budynkiem ze stali i szkła i głęboko nabrał powietrza. Musiał w końcu stanąć oko w oko z tym co nieuniknione. Nigdy nie lubił uciekać przed tym co go  przerażało, zazwyczaj z tym walczył jednak w tej sytuacji było trudno.
Kiedy tylko pojawił się w holu ludzie zaczęli szeptać między sobą i przyglądać mu  się bez cienia nieśmiałości. Znów był w centrum uwagi, jednak nie sprawiło mu to przyjemności.

Przy boku Magnusa pojawiła się niska blondynka z wielkimi ustami i sztucznymi rzęsami.
—Panie Bane! To naprawdę Pan!
—Tak moja droga.
—Już wszystko przygotowałam. Kawa i pańskie naleśniki z nutellą już czekają. Posłałam też po ten katalog.
Magnus uśmiechnął się łaskawie.
—Dziękuję ci Daisy. To miłe że ktoś tu używa mózgu.

Magnus pstryknął palcami i obok niego pojawił się tyczkowaty chłopak z włosami zlepionymi od nadmiaru lakieru.
—Tak panie Bane?
—Poproszę o moją teczkę.
Chłopak podrapał się po czole.
—Ale...ale  którą panie Bane?
Magnus westchnął ciężko i wskazał palcem na Daisy.
—Jak to jaką!—Krzyknęła oburzona—Brokatową!
Chłopak pokiwał głową i szurając nogami zniknął za zakrętem.
—Ciężko dziś o dobrych pracowników. W razie czego będę w gabinecie!

Inny niż wszyscy {Malec}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz