Magnus Bane nigdy nie słynął z cierpliwości. Prawdę mówiąc, to prawie jej nie miał. Cenił sobie swój czas i lubił kiedy mu nadskakiwano.
Dlatego czekając na swoją, jedyną chyba teraz przyjaciółkę Catarinę, czuł wszechogarniającą go irytację.
Czekał przed szpitalem z nonszalancją oparty o pień pobliskiego drzewa. Obserwował ludzi spieszących się niczym mrówki robotnice.
Nikt na niego nie patrzył. Nic dziwnego. Ubrał się dość zwyczajnie jak na niego. Starał się unikać rozgłosu od tamtej pamiętnej nocy...-Maggi!
Magnus odwrócił się w kierunku z którego dobiegał głos. Ku niemu pędziła Catarina, we własnej osobie. Była niewysoką kobietą o kobiecych kształtach t ciemnych, kręconych włosach. Właśnie zaplatała je w niechlujny kok na karku, ściskając w jednej dłoni torebkę a w drugiej trzymając telefon. Cała ona, jak zwykle w biegu.-Pozwól że ci pomogę moja droga. -Rzekł Magnus chwytając jej torbę i przewieszając ją sobie przez ramię.
Catarina uśmiechnęła się z wdzięcznością i dokończyła koka.-Dziękuję. Jakoś nie mogłam się dziś zebrać do wyjścia. Opowiadaj, co u Ciebie?
Magnus przypatrzył jej się uważnie. Choć z workami pod oczami i w płaszczu narzuconym niedbale na ramiona od kobiety biło szczęście. Praca pielęgniarki była dla niej nie tylko sposobem na zarabianie pieniędzy, ale i powołaniem.
Zawsze wydawała się Magnusowi niezwykła, niezłona. Nie oceniała go ani kiedy został wschchodzącą gwiazdą mody, ani kiedy trafił na ostry dyżur w środku nocy. Należała do niewielu osób, które Bane mógł nazwać przyjaciółmi. Żałował że nie miał dla niej więcej czasu, potem praca stała się priorytetem.-Nic czego nie możnaby się dowiedzieć z gazet, internetu, bądź telewizji.
Catarina zmarszczyła ciemne brwi i złapała jego ramię.
-Nie interesują mnie nowe wymysły tych hien. Pytam ciebie. No to o co chodzi?
-Sam nie wiem Catarino. Czuję się... pusty w środku, czegoś mi brakuje. Nie potrafię już chyba tworzyć. Wszystko się wali a ja... ja sam nie wiem co robić.
Kobieta pogładziła go uspokajająco po ramieniu i rozejrzała się wokół.
-Tu może być za dużo gapiów. Choćmy do takiej dobrej kawiarni. Jest niedaleko i w ustronym miejscu. Tam pogadamy.Magnus skinął głową i ruszyli, ramię w ramię. Jak przyjaciele, którymi przecież byli, choć mężczyzna o tym zapomniał.
Kiedy siedzieli już na wygodnych krzesłach i popijali swoje napoje, Magnus karmelową kawę z nutą wanilii i bitą śmietaną a Catarina zieloną herbatę z grejfrutem, przyjaciółka postanowiła dowiedzieć się o co chodzi.
Nie chciała jednak mówić niczego wprost, bo Magnus mógłby sie wystarczyć. Zastosowała, więc metodę odwracania uwagi.-Jak twoja kawa?
Magnus spojrzał na nią niemrwo. Upił tylko kilka łyków.
-Może być.
-Dzisiaj pogoda nie powala, prawda? Wczoraj było znacznie cieplej. Tęsknię za wiosną. Mogło...
-Catarino! Czemu nie zapytasz mnie wprost co się dzieje?
Kobieta przyjrzała mu sie badawczo i upiła łyk herbaty.
-Czekam aż sam mi powiesz Magnusie. To twoje życie, twoje błędy i wybory. Czekam aż się przede mną otworzysz.-Wyznała nie unosząc głosu, ani o jedną oktawę wyżej.
Magnus zaczął bawić się jednym z naszyjników na szyi.
-Jestem idiotą.
Catarina roześmiała się serdecznie.
-To już wiem. Dawaj dalej.
-No wiesz ty, co?!-Obruszył się Bane.
Kobieta zsunęła ze zmęczonych stóp trampki i rozprostowała nogi.
-Do rzeczy Bane.
Mężczyzna złapał palcami za nasadę nosa. Czuł zbliżającą się migrenę.
-Wiesz że Camille mnie zostawiła?
Kobieta skinęła głową.
-Coś tam słyszałam w telewizji.
-Zabrała kasę i zwiała a ja czułem... myślałem że to będzie to.
-Nigdy jej nie lubiłam -Wyznała Catarina marszcząc nos-Widziała tylko twoje pieniądze i liczyła na rozgłos.
-Potem przestało mi zależeć. Nie miałem ochoty tworzyć, zresztą minęło już sporo czasu i nadal nie mogę się do tego zmusić. Wszyscy naciskali. Kiedy nowa kolekcja? Wyskoczysz na imprezę? A co tam u Camille? Planujesz coś na wieczór? Ah Catarino! Oni wszyscy byli tacy denerwujący! Wszystko się sypało, nic nie było dobrze. Miałem dość wszystkiego...
Więc dałem informację w mediach że wyjeżdżam do Madrytu, wstawiłem też kilka fotek, oczywiście nie moich. Wtedy trochę to wszystko ustało.
-A ten zgon na imprezie? Było o tym głośno.-Dopytywała Catarina.
Magnus przymknął oczy na jedną, bolesną chwilę.
-Taaa, to prawda. Miałem wszystkiego dość. Ośmieszyłem się, ale... czy to cokolwiek zmienia? Catarino jestem beznadziejny!
Mężczyzna uderzył czołem w drewniany blat stołu.
-Cóż za dramatyzm-Mruknęła kobieta, popijając herbatę małymi łyczkami, żeby nie poparzyć języka.-Słuchaj, ja wiem że sława i te sprawy, ale najważniejsze by robić to co podpowiada ci serce.
-Mi nic nie podpowiada-Mruknął Magnus nadal uderzając czołem o blat.
-Opanuj się Bane. Ludzie patrzą.
Mężczyzna podparł głowę na dłoni z głośnym westchnięciem.
-Moim zdaniem... powinieneś przewartościować swoje życie.
-Co?
-Jajco. Przewartościować. Skupić się na czymś innym. Skoro do tej pory rozpierała cię energia i nigdy się nie nudziłeś, to może teraz jest na to czas. No wiesz, siedź przed telewizorem, owinięty w gruby koc, zapisz się do publicznej biblioteki i przeczytaj pierwszą książkę, która wpadnie ci w ręce, oglądaj wschody i zachody słońca, rób te wszystkie nudne, ale rozczulająco proste rzeczy. Może jeśli zmienisz trochę swoje myślenie to wena pomyśli że jesteś całkiem fajnym gościem i do ciebie wróci? Kto wie?
Magnus przekrzywił zabawnie głowę wyraźnie zainteresowany.
-Mówisz poważnie?
-Śmiertelnie poważnie. Może takie spokojne, nudne życie dobrze ci zrobi? Kto wie?
Magnus skinął głową z lekkim uśmiechem na ustach.
-Dziękuję Catarino że słuchasz tych moich fochów. Wiem że ciężko ze mną wytrzymać. W dodatku kiedy byłem u szczytu tak mało czasu ci poświęcałem...
Catarina tylko machnęła lekceważąco ręką.
-Daj spokój. To też moja wina. Nie od dziś wiadomo że jestem pracoholiczką, ale zawsze możesz na mnie liczyć. Znajomych masz wielu. Przyjaciół tylko kilku.
Magnus sięgnął przez stół i chwycił dłoń kobiety.
-Teraz to wiem Catarino. Teraz wiem.Kiedy Magnus wrócił do loftu na Brooklynie powitała go cisza. Zdjął płaszcz oraz buty i skierował się do kuchni żeby przygotować sobie coś do jedzenia. Kiedy mężczyzna zanurkował w lodówce w poszukiwaniu inspiracji na blat wskoczył Prezes Miau.
-Miau!
Bane spojrzał na puchatego kocura o srebrzystobiałej sierści i brokatowej obroży wysadzanej perełkami.
-Dobrze że chociaż ty na mnie czekasz Prezesie.
-Miau!
Magnus wywrócił oczami.
-Dobrze już dobrze. Zaraz dam ci jeść.
Mężczyzna sięgnął do szafki po kocią karmę i nasypał trochę do niebieskiej miski z napisem ,,Prezes Żądzi"
-Miau!
Bane wzniósł oczy do nieba.
-No dobra, dobra!
Dosypał sporą ilość karmy i przyglądał się uważnie jak kot ją pochłania.
-Kochany sierściuch.-Mruknął z rozczuleniem Bane.Następnego dnia Magnus postanowił całkowicie zmienić swoje życie. Tak jak radziła mu Catarina nie planował szaleństw póki jego wena nie wróci. Miał nadzieję że to wystarczy.
Po śniadaniu, które własnoręcznie przygotował (już zapomniał jakie to przyjemne) udał się na spacer po parku.
Naprawdę starał się nie robić nic ekstrawaganckiego i postępować tak jak ci nudni ludzie. Przywdział nawet na twarzy uśmiech. Jednak co z tego skoro wdepnął prosto w ... psie odchody!
Groza ścisnęła mu serce. Cóż to za zniewaga! Te psie demony powinny być zamykane na klucz!
-Niech to wszystko szlag!
Ludzie przyglądali mu się z niesmakiem kiedy klnął na czym ten świat stoi.
Kiedy wrócił do domu myślał już tylko o drinku i o towarzystwie swojego pupila. Po kociej terapii i dokładnym wyczyszczeniu butów Bane postanowił wybrać się do kawiarni. W końcu wczorajsza kawa z Catariną była całkiem smaczna, tylko on nie miał nastroju.
Ubrał swój bordowy płaszcz i wspaniały szal, który przywiózł z Paryża, i wyszedł.
Szare chmury kłębiły się mu nad głową a ludzie mijali bez słowa, każdy pogrążony w swoich myślach. Jego odrobinę mniej ekstrawagancki wygląd nie rzucał się w oczy tak jak wcześniej.
Z jednej strony było mu to na rękę. Z drugiej, czuł się nieco przybity, bo stał się porównywalny z innymi ludźmi.
Miał właśnie wejść do kawiarni o nazwie ,,Finezja", tej samej w której wczoraj tak miło trajkotał sobie z Cat, kiedy ktoś o mały włos na niego nie wlazł.
Nosz co za brak kultury!
Magnus już miał go zwyzywać, jednak kiedy spojrzał w jego cudne oczy, zmienił zdanie.-Uważaj-Syknął nieznajomy-Bądź bardziej uważny!
Magnus zmarszczył brwi w geście zdziwienia. Słodki, ale roszczeniowy!
-Ty również. Nic takiego by się nie stało gdybyś się rozejrzał -Odciął się Bane z kpiącym uśmieszkiem na ustach.
Nieznajomy o pięknych oczach prychnął głośno niczym niezadowolony kociak.
-Niemal na mnie wlazłeś.Nie tak trudno powiedzieć przepraszam, prawda?
Magnus uchwycił rozbiegane spojrzenie chłopaka i zauważył jak jego blade policzki pokrywają się soczystą czerwienią. Bane poczuł w sercu nutkę triumfu.
Oczy nieznajomego po raz kolejny go urzekły.-Śliczne oczy. Jak majowe niebo.
Magnus zaczął zdejmować szal i płaszcz. Nie chciał by chłopak uznał go za natręta, ale mógłby mu się przyglądać cały dzień. Był śliczny.
-Więc tak się teraz przeprasza? Prawiąc komplementy?-Zapytał butnie chłopak zakładając ręce na piersi.
-To nie moja wina pączuszku. A poza tym...słodko się rumienisz.-Wyznał Magnus patrząc na oburzonego chłopaka. Był jeszcze słodszy, kiedy się złościł. Wyglądał wtedy jak szarżujący szczeniak.Ogólnie rzecz biorąc, nie był jakiś nadzwyczaj przystojny. Magnus widywał mnóstwo ludzi niezwykłej urody, ale ten tutaj miał w sobie jakąś... jakąś niezwykłą cząstę, która przyciągała. No i oczywiście miał cudne, niebieskie oczy otoczone czarnymi jak smoła rzęsami. Jego czarne włosy żyły swoim życiem, a okropny sweter który miał na sobie z pewnością pamiętał o wiele lepsze czasy. Przez ten wyciągnięty łach chłopak wyglądał na drobnego i nieco...jakby... zagubionego. Magnus bardzo chętnie pokazałby mu drogę, najlepiej do swojego łóżka, jednak powstrzymał swój niewyparzony język.
Jednak nic mu to nie dało. Chciał już zapytać pączuszka jakie jest jego imię, kiedy tamten czmychnął i z cichym sykiem: Błazen!, opuścił kawiarnie.
Magnus patrzył za nim jak się oddala a poły jego czarnego płaszcza łopotały na wietrze.Tamten chłopak był niezwykły. Magnus to wiedział.
Witam!
Przybywam z nowym rozdziałem. Mam nadzieję że komuś się spodoba. Komentujcie i głosujcie, żeby dowiedzieć się jak dalej potoczą się losy Magnusa i Aleca.Pozdrawiam😘
C.
CZYTASZ
Inny niż wszyscy {Malec}
FanfictionAlexander Gideon Lightwood to niczym niewyróżniający się chłopak, którego wizytówką jest nieśmiałość, a co za tym idzie ostrożność w kontaktach z ludźmi. Świeżo upieczony absolwent bibliotekoznawstwa zaczyna pracę w The New York Public Library, i ch...