12.Uważaj na słowa

1.1K 49 78
                                    

—Magnus, ale...ale nie możesz tego zrobić!—Protestował Raffael—Te dwa odcienie szczerze się gryzą i...
Magnus uniósł jedną brew.
—Ależ Raffi...Ja? Ja czegoś nie mogę! Oczywiscię że mogę!

Sprzeczali się tak już chyba z godzinę i Magnus miał ochotę wstać i wyjść. Raffael chyba na  za dużo sobie pozwalał. W końcu to Magnus był gwiazdą. To on tworzył modę, albo lepiej...ON był modą. Jego wspólnik powinien siedzieć w papierach a nie przeszkadzać mu w pracy.
—Jesteś taki uparty!
—A ty niereformowalny!

Kłótnia mogłaby tak trwać wieczność gdyby nie pewna kobieta, która wparowała do gabinetu Bane'a.
—Witaj Magnusie—Zaszczebiotała,kręcąc biodrami.
Mężczyzna na chwilę stracił rezon.

Skąd ona się tu u diabła wzięła?!

Raffael z obrzydzeniem wypisanym na twarzy opuścił pośpiesznie gabinet, mamrocząc coś o cycatych wywłokach. Magnus uśmiechnął się pod nosem na jego komentarz.
Do jego nozdrzy doleciała odużający zapach wanilii i Bane musiał użyć całej swojej woli żeby nie złapać się za nos.

—Camille? Co ty tu robisz?—Zapytał chłodno,wygodniej moszcząc się w fotelu.
To ona podeptała jego uczucia. To ona sprawiła że jego serce krwawiło i nie mógł tworzyć. Jednak teraz to i tak nie miało znaczenia. Wcale a wcale, ponieważ miał i swego boku Alexandra.

Ostatnie tygodnie były dla nich trudne. Bane nie miał Alecowi za złe że chciał poznać prawdę, jednak to tylko umocniło ich związek. Byli razem, kochali się i było im wspaniale,choć pochodzili z dwóch kompletnie różnych światów. Ale kogo to obchodziło?

Kobieta przysiadła na rogu biurka i poprawiła włosy. Rąbek czerwonej, dopasowanej sukienki niebezpiecznie przesunął się w górę jednak Magnusa to wcale nie ruszyło. Kompletnie.
To ciało Aleca miał przed oczami, jako niedościgniony wzór. To Alec sprawiał że mógł dojść jedynie od patrzenia na niego. To obecność Aleca sprawiała że jego serce waliło jak oszalałe. To był jego skarb. A ta blond wywloka nie miała tu czego szukać.

Magnus jednak postanowił smakować zemstę z rozmysłem, powoli. Niech prosi i sztucznie się uśmiecha, bo to umie najlepiej.

—Magnus...—Zanuciła, pochylając się w jego kierunku.—Tęskniłam skarbie...

Magnus udał zdziwienie.

—Doprawdy? Aż dziw że dopiero teraz się tu pojawiłaś. O moim powrocie do świata mody huczało już od miesiąca.

Kobieta zatrzepotała rzęsami.
—Miałam...coś ważnego do zrobienia.
—Czyżby?
—Magnus moja babcia zachorowała.—Rzuciła płaczliwym tonem.—Musiałam jej pomóc.
Magnus zaśmiał się cicho pod nosem.
—A to ciekawe. Kiedy jeszcze byliśmy razem twierdziłaś że jesteś sama na świecie. Sama jak palec.

Na jej bladych policzkach wykwitły rumieńce.
—Będziesz mi to teraz wypominał?!
Magnus wzruszył ramionami.
—Stwierdzam tylko fakty. Jesteś oszustką Camille. Byłem głupi że prędzej tego nie dostrzegłem.

Kobieta zsunęła się z biurka i zdenerwowana stanęła tuż przed Bane'em.
—Było nam razem dobrze Magi...

Magnus spojrzał na nią z obrzydzeniem.
—Było,ale już nie jest.
—To o co chodzi?! Masz inną, tak?!
Camille zaczęła przechadzać się po gabinecie z furią wypisaną na twarzy. Wyglądała jak lew uwięziony w klatce.

Magnus wiedział do czego była zdolna. Porywczosć i pasja... to właśnie te cechy sprawiały że ją pokochał...jednak to były stare dzieje. O dziwo, teraz spodobał mu się ktoś całkiem niepodobny do Camille. Spokojny, skryty, nieco roszczeniowy, z przebłyskami dominacji i rozwiązłości, kiedy byli sam na sam. Wszytko co Magnus poznał w Alecu było wspaniałe. On był wspaniały, ale kompletnie różny od Camille.

Inny niż wszyscy {Malec}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz