Wszystko już było gotowe. Dopięte na ostatni guzik ( tak jak i moja koszula ). Poraz ostatni przeczesałem dłonią włosy.
- No już starczy- jęknął Harry, ciągnąc mnie za rękaw.
- Możesz dać mi się w spokoju wyszykować? Zaczekaj! - warknąłem.
- Spoko. Ja poczekam, ale ona... niekoniecznie - wykrzywił się wskazując ruchem głowy na drzwi.
No tak... była już dwudziesta. Nicole niepewnie pod drzwiami pokoju. Powitałem ją z nieukrywaną radością.
- Chodźmy stąd, bo wiesz.... - kiwnęła głową w stronę drzwi swojego pokoju.
- Tsaa... braciszek... - wykrzywiłem usta, zakładając dłoń na jej ramię. Wyszliśmy z domu.
W altanie impreza już się rozkręciła na dobre. Niall wcale nie przejmował się ani moją nieobecnością, ani brakiem Stylesa. Siedział na kanapie w gronie panienek. Podszedłem się ze wszystkimi po kolei przywitać, choć części nawet nie pamiętałem.
- Czeeeść Zayn! - jakaś laska rzuciła mi się na szyję. Miała długie, ciemne włosy i zgrabny tyłek. Normalnie, nie przeszkadzałoby mi to, że wisi na mnie, ale teraz... obok stała Nicole i speszona uciekała od nas wzrokiem.
- Cześć, miło Cię widzieć - powiedziałem ze sztucznym uśmiechem, odklejając jej dłonie od siebie. Spojrzałem na Nico, wywracając teatralnie oczami. - To miłej zabawy! - krzyknąłem tak, aby każdy dobrze mnie usłyszał.
Szybkim krokiem podszedłem do wieży i zgłośniłem lekko muzykę. Leciała akurat wolna piosenka, więc korzystając z okazji podszedłem do Nicole, złapałem delikatnie jej dłoń i pociągnąłem dziewczynę za sobą. Znaleźliśmy się na środku pokoju wraz z kilkoma jeszcze osobami, złapałem ją w talii i delikatnie przyciągnąłem do siebie. Chyba też była speszona i zawstydzona, bo przez pierwsze chwile omijała mnie wzrokiem. Jej ruchy z każdą jednak chwilą stawały się coraz śmielsze. Chciałem sprawić by poczuła się bezpieczna, kochana...ale przecież nie mogłem jej tego powiedzieć. Była tak kruchą, wrażliwą i delikatną istotą... Dalej kołysaliśmy się w rytm muzyki.
- Jest imprezaaaa! - nagle do altany wpadł Harry, trzymający po dwie butelki browarów w rękach. Uniósł je do góry robiąc przy tym dzikie miny.
- Taak!! - zaczęła krzyczeć cała reszta gości, powtarzając gest z butelką.
Nie do wiary! Ku mojemu zaskoczeniu i ku niezadowoleniu Nialla, połowa lasek przykleiła się do Stylesa.
Ten gnojek wszystko mi spieprzył! Zmienił muzykę na jakiś dziki dubstep, nie zwracając uwagi na nas. Nie wyobrażałem sobie tańca z Nicole do takiej muzyki. Pragnąłem jej bliskości, a nie... nie no, w sumie zobaczyć ją kręcącą tyłeczkiem, też byłoby niezłym przeżyciem.
- Jak się bawisz stary? - spytał zadowolony Hazz, klepiąc mnie z całej siły w plecy.
- Nie aż tak dobrze, jak do czasu, kiedy Cię tu nie było - warknąłem, gestykulując zamaszyście.
- Dobra, wyluzuj - uniósł dłonie w obronnym geście i oddalił się w stronę grupki dziewczyn.
Obejrzałem się dookoła, ale Nicole nigdzie nie było.
- Cholera... - jęknąłem sam do siebie. - Widziałeś gdzieś Nico? - zapytałem Horana, na co ten wskazał palcem na drzwi za sobą.
Poszedłem w stronę, którą wskazał mi kumpel. To łazienka.
- Wszystko w porządku? - podbiegłem do dziewczyny nachylającej się nad umywalką. - Nie dobrze Ci? - zapytałem z przejęciem w głosie.
- Taak... to chyba przez te motylki w brzuchu - śmiechnęła się, przecierając mokrą dłonią usta. Podszedłem do niej powoli, a ona obróciła się w moją stronę tak, że teraz opierała się tyłem o zlew. Objąłem ją w pasie.
- Motylki? - zapytałem zciszonym tonem.
- Mhmm... - mruknęła. - Zayn powiedz mi... - pochyliła głowę i zatrzymała się na chwilę. - ...ile razy można zakochać się w jednej osobie? - dokończyła, znów wracając do mnie wzrokiem. Nie spodziewałem się takiego pytania, więc odpowiedziałem jedynie ciszą i przenikliwym spojrzeniem. - Bo ja zakochałam się w Tobie poraz drugi - dokończyła. Czekałem na to, odkąd tu przyjechałem. Miałem ochotę podskoczyć z radości, ale musiałem się opanować. Nie mogłem wydusić z siebie słowa. Nie reagowałem przez chwilę, aż w końcu wpiłem się w jej usta. Nie potrafiłem swojej radości okazać słowami, więc zrobiłem to czynem.
CZYTASZ
20 days / z.m. ✔
FanfictionDlaczego ilekroć kogoś kochamy, musimy wymazać go ze swojego życia, jakby nie istniał...?