► Thirty five.

550 32 3
                                    

31 grudnia

 – Wyglądasz cudownie – powiedziałem ku ślicznej blondynce, która od trzech godzin stała przy lustrze. Według mnie nie musiała tego robić, bo i tak była idealna. Wyglądała jak zawsze perfekcyjnie.

 – Wyglądasz cudooownie – Styles naśladował mnie zmieniając ton głosu na jeszcze bardziej głupkowaty niż miał na codzień, robiąc dziwne miny, na co jego ramię spotkało się z moją pięścią. Syknął z bólu, masując ramię i wyszedł z pokoju.

     Teraz byliśmy sami, bo Niall ostatnimiczasy więcej czasu spędzał w pokoju moich sióstr, razem z Wal, niż tutaj. Swoją drogą, dobrze się dobrali. Oboje lubią imprezy i grę na gitarze, oboje kochają jeść i oboje nienawidzą się dzielić jedzeniem- para idealna...?

 – Dziękuję – usłyszałem melodyjny głos Nicole, która po chwili obejmowała dłońmi moją szyję. Taki mały gest, a sprawił mi tyle przyjemności... Ułożyłem ręce na jej talii i ucałowałem delikatnie jej malinowe usta, które wręcz się o to prosiły. – Spóźnimy się – jej źrenice przybrały większego kształtu. Wyrwała się gwałtownie z moich objęć i chwyciła płaszcz.

 – Gotowi?! – usłyszeliśmy z dołu głos dziadka, który siedział z zegarkiem w ręku wyczekując godziny dwudziestej. Kiedy tylko wskazówka minęła dwunastkę, on nie omieszkał nas o tym poinformować.

     Wziąłem swój garnitur i wyszedłem razem za dziewczyną na dół, mijając po drodze jeszcze kilku domowników, w tym Maxa, z którym już wyjaśniłem sobie kilka spraw, jednak on wciąż mi nie wierzy i jest obrażony. Trudno, jego problem...

     Na dole zebrali się już wszyscy. Nie wiedziałem nawet, że aż tyle nas tu jest. Ja i chłopaki, moja rodzinka, babcia z dziadkiem, Nicole z Maxem... Uhh... dużo nas. Wszyscy ubrani dość grubo, jednak odszykowani w garnitury i sukienki, opuściliśmy dom. Załadowaliśmy się do trzech samochodów i pojechaliśmy na główny plac w miasteczku. Była tam masa ludzi. W końcu sylwester w tym miejscu to tradycja miasteczka i pobliskich wiosek, które się tu zjechały. Było kilka tysięcy ludzi, którzy błąkali się swoimi ścieżkami, jednak wszyscy witali nas z uśmiechami na twarzy. Cieszyłem się, że tego roku w sylwestra nie dajemy koncertu, bo tym samym mogłem się skupić jedynie na mojej ukochanej Nicole. Nic nie mogło mnie rozproszyć.

     Staliśmy wszyscy praktycznie w jedym miejscu, całkiem niedaleko od sceny, na której różne w sumie nieznane zespoły muzyczne dawały popis. Fajne uczucie stać pod sceną i oglądać występ, jeśli ciągle się jest jedynie po drugiej stronie. Już zapomniałem jak to jest...

 – 5... 4... 3... 2... 1...! Szczęśliwego nowego roku! – usłyszeliśmy ze sceny głośne odliczanie, które roznosiło się po wyczekującym tłumie. Usłyszałem obok znajomy głos.

 – Szczęśliwego nowego! – odwracając się ujrzałem za sobą roześmiane twarze Liama i Lou, którzy rzucili się na nas. Zarówno ja jak i Harry z Niallem byliśmy mocno zaskoczeni, ale jednocześnie szczęśliwi.

     Po chwili wróciłem jednak do Nicole, wpatrującej się w niebo i rozbłyskujące na nim fajerwerki. Stanąłem za nią i delikatnie objąłem w talii, splatając dłonie na jej brzuchu.

 – Pomyślałeś życzenie? – zapytała, nie odrywając wzroku od magicznych, kolorowych błysków.

 – Przecież już mam to, czego sobie życzyłem – szepnąłem do jej ucha, co doskonale usłyszała pomimo hałasu. Na moje słowa blondynka odwróciła się, na ułamek sekundy zetknęła nasze nosy i uśmiechając się szeroko, wpiła się w moje wargi. Naprawdę miałem wszystkiego, czego pragnąłem: Nicole, chłopaków przy sobie, rodzinę... Idealna chwila.

     Chciałbym, aby ta noc trwała wiecznie. Do godziny czwartej błąkaliśmy się po placu. Były tu setki straganów z loteriami, z jedzeniem, ze świecidełkami, wciąż strzelały petardy, ze sceny usłyszeć możnabyło dziesiątki różnych zespołów muzycznych i spektakli kabaretowych (które oglądając Harry prawie posikał się ze śmiechu). Było wesoło. Chodziliśmy w ósemkę- chłopcy plus ja, Waliyha, Nicole i jej wiecznie obrażony braciszek. Bawiliśmy się naprawdę dobrze i miałem wrażenie, ze nawet Max odpuścił sobie fochy na tę jedyną w roku noc. Nie odrywaliśmy się od siebie ani na chwilę. Nie nudziliśmy się nawet przez pięć minut. Niall i Wal wciąż kupowali coś do jedzenia, Harry wciąż wspominał jakiś durny skecz, który oglądaliśmy na spod sceny chwilę wcześniej, Lou i Liam Nabijali się z niego, ja i Nicole wciąż chodziliśmy za rękę i mówiliśmy czułe ,,Kocham", a Max szwędał się za nami i chwilami jak zwykle psuł atmosferę. Było naprawdę świetnie.

___♥___♥__♥_♥♥♥_♥__♥___♥___

Noo... to został nam już tylko kochani ostatni rozdział i prolog. Chciałabym, aby książka miała 10 k wyświetleń, ale chyba nie da rady z tego co widzę, prawda? :<

Czekam na gwiazdeczki i komentarze ♥

20 days / z.m. ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz