Rozdział 1. Moje życie.

221 9 0
                                    

/Gabriel/

Mieszkam ze swoją mamą. 3 miesiące temu moja mama wyszła drugi raz za mąż. Mój ojczym nazywa się Marek który pracuje jako asystent ojca Kuby. W dodatku mam przyszywanego brata, Kamila. Mimo, że jesteśmy inni to jakoś się dogadujemy. Pracuje on jako strażak. Oczywiście mieszka z nami mój pies Hachiko. Jednak martwi mnie, że ostatnio schudł. Widząc go w tym stanie nabrałem złych przeczuć. Obecnie siedziałem w bazie. Dziś była wypłata więc postanowiłem poprosić Kubę by dał mi jutro wolne. Chciałem wziąć Hachiego na badania do weterynarza. Siedziałem na kanapie i sprawdzałem cennik kliniki weterynaryjnej niedaleko mojego domu. Wszystkie ceny wpisywałem na kartce. Podliczyłem wszystko. Wychodziło prawie 5 tysiące. Kwota mnie przeraziła. Odłożyłem telefon na boki tak samo jak kartkę. Położyłem dłonie na twarz wzdychając ciężko. Martwiłem się o Hachiego. Dużo przeżyliśmy razem.

-Nowak Kuba teraz ci chce dać wypłatę.- Z zamyśleń wyrwał mnie głos Artura. Wziąłem kartkę i telefon które schowałem do kieszeni. Poszedłem do gabinetu Kuby. Zapukałem po czym otworzyłem drzwi.

-O Nowy chodź. Mam twoją wypłatę.- Powiedział Kuba. Wszedłem do środka. Zamknąłem za sobą drzwi. Podszedłem do biurka Kuby i usiadłem na przeciwko Kuby. Mój szef dał mi kopertę z pieniędzmi którą wziąłem.- Mam do ciebie jeszcze pytanie.- Spojrzałem na niego.

-O co chodzi?- Spytałem się zaniepokojony.

-Co się dzieje? Ostatnio jesteś zamyślony.- Powiedział Kuba zmartwionym głosem.

-Sprawy osobiste. Mógłbym dostać na jutro wolne? Muszę coś załatwić.- Miałem nadzieję, że Kuba zgodzi się dać mi na jutro wolne. Szczęsny spojrzał do grafiku.

-Tylko na jutro?- Spytał się Kuba.

-Tak. Na cały dzień. Nadrobię to jak ktoś będzie miał coś pilnego.- Powiedziałem lekko zamartwiony.

-Dobra Nowy. Masz jutro cały dzień wolny. Dam kogoś na zastępstwo.- Powiedział przez co poczułem ulgę.

-Dzięki.- Powiedziałem po czym wyszedłem z gabinetu. Poszedłem na dół. Poszedłem do mojej szafki z której wziąłem swoje rzeczy z powodu, że zaraz kończyłem dyżur. Poszedłem do szatni gdzie się przebrałem.- Pa wszystkim.- Powiedziałem wychodząc z bazy. Poszedłem do swojego roweru na którym pojechałem do domu. Po wejściu do domu od razu poszedłem do salonu gdzie leżał Hachiko na swoim legowisku.

-Hej młody.- Powiedział mój ojczym.

-Hej. Jak Hachi?- Spytałem się siadając koło mojego spa na podłodze.

-Mało zjadł. Ledwo się podniósł. W dodatku w przedpokoju się załatwił 3 razy jak ciebie nie było.- Powiedział Marek.

-Przepraszam. Nie wiem po prostu co z nim się dzieje.- Powiedziałem głaszcząc Hachiego po głowie.

-Synku. Nie musisz przepraszać.- Usłyszałem głos mamy. Zauważyłem, że weszła do salonu.- Może jutro wyrwiesz się wcześniej z pracy i zabierzesz Hachiego na badania?- Spytała moja mama.

-Nie muszę. Jutro mam cały dzień wolny.- Powiedziałem kiedy Hachi ledwo wstał. Zaczął iść do przed pokoju. Martwiłem się. Bałem się, że jego stan zdrowia może być poważny. Po kolacji razem z bratem poszliśmy na spacer z Hachim. Jednak Gdy wracaliśmy do domu Hachi nie dawał trochę rady z wejściem po schodach. Ja musiałem ubezpieczać przód, a Kamil tył. W domu Hachiko od razu poszedł spać.

Śmierć przyjaciela.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz