Rozdział 7. Łzy bólu.

135 8 0
                                    

/Gabriel/

Była godzina 17:30. Szykowałem się by wyjść i... Zabrać Hachiego do kliniki. Wszedłem do salonu. Zauważyłem jak mama, Kamil i mój ojczym zmywają podłogę. Na widok krwi i jej metaliczny zapach zrobiło mi się nie dobrze. Zacząłem pomagać rodzicom i bratu w sprzątaniu. Po skończeniu Marek przyniósł 2 worki na śmieci. Spojrzałem na Hachiego. Piszczał z bólu. Tylną część ciała Hachiego włożyliśmy do worka. Zabezpieczyliśmy to drugim workiem. Podniosłem Hachiego.

-Pójdę z tobą bracie.- Powiedział Kamil na co ja skinąłem tylko głową. Podeszli do nas nasi rodzice. Mama pogłaskała Hachiego po głowie.

-Żegnaj Hachi.- Powiedziała smutnym głosem moja mama. Mój ojczym nic nie powiedział. Jedynie pogłaskał Hachiego po głowie. Po chwili wyszedłem z bratem i Hachim na rękach z domu. Zaczęliśmy iść w stronę kliniki gdzie Hachi miał badania. Kiedy byliśmy na miejscu położyłem Hachiego na stole w gabinecie. Kamil rozmawiał z weterynarzem. Po chwili weterynarz przyszedł. Zaczął wszystko przyszykowywać. W pewnej chwili zaczął nabierać do strzykawki pewną substancję. Już chciał ją podać przez wemflon umieszczony w łapie Hachiego ale Kamil złapał go za nadgarstek.

-Może lepiej by on to zrobił.- Powiedział i spojrzał na mnie. Weterynarz nie pewnie podał mi strzykawkę. Oboje wyszli. Spojrzałem na Hachiego. Hachi patrzył na mnie smutnym wzrokiem. Pocałowałem go w głowę.

-Hachi... Kocham cię piesku.- Powiedziałem wkładając igłę w wemflon. Hachi polizał moją rękę. Powoli wstrzyknąłem substancję. Łzy spływały mi po policzkach. Gdy cała substancja została wstrzyknięta Hachi zaczął zamykać oczy. Przytuliłem go.- Z-Zawsze zostaniesz w moim sercu Hachiko.- Wyszeptałem ze łzami w oczach. Odsunąłem się. Gdy zauważyłem, że jego klatka piersiowa się nie rusza wiedziałem, że... On już... Nie oddycha. Odszedł. Przytuliłem się do Hachiego i mocno się rozpłakałem. Usłyszałem kroki, a po chwili poczułem dłoń na ramieniu. Pewnie dłoń Kamila. Zdjąłem Hachiemu obroże i wyszedłem z kliniki. Po paru minutach przyszedł mój brat. Oboje wróciliśmy do domu. Poszedłem po czyste ciuchy do spania i poszedłem wziąć prysznic. Długo go brałem. Musiałem wypłukać z siebie te emocje. Po prysznicu wróciłem do pokoju. Położyłem się do łóżka. Na łóżko usiadła moja mama.

-Może coś zjedz synku.- Powiedziała zmartwiona.

-Nie dzięki.- Powiedziałem i przekręciłem się na drugi bok by nie patrząc na mamę. Poczułem jak całuje mnie w czoło, a następnie usłyszałem jak wychodzi. Długo nie mogłem zasnąć. Raz z tych emocji zwymiotowałem w łazience. Kiedy w końcu mi się udało wiedziałem, że nie dam rady iść do pracy.

/Olga/

Rano jak tylko się obudziłam zaczęłam robić w kuchni śniadanie dla chłopaków i sobie. Po kilku minutach przyszedł Marek i Kamil. Spojrzałam na nich z kubkiem kawy.

-Nadal nie mogę uwierzyć w to, że...- Kamil nie dokończył bo napił się kakaa.

-Wiem synu. Ale lepiej jak młody weźmie na tydzień wolne od pracy.- Powiedział Marek jedząc w między czasie tosta. Wzięłam telefon i zaczęłam szukać numeru Kuby. Gdy tylko znalazłam zadzwoniłam do niego.

-Olga czego ode mnie chcesz?- Powiedział Kuba po odebraniu telefonu.

-Chodzi o Gabrysia. Musi mieć wolne na tydzień.- Powiedziałam patrząc przez okno.

-A co się dzieje?- Zapytał się Kuba.

-Ma grypę. W dodatku nie spał całą noc.- Powiedziałam idąc do pokoju syna. Po rozmowie weszłam po cichu do pokoju. Gabryś spał przytulając obroże Hachiego.

Śmierć przyjaciela.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz