Może ostani kamyk

44 7 0
                                    

Wiadomości napływają do nas z różnych stron i w nieoczekiwanych momentach.
Nigdy nie niosą za sobą niczego dobrego...

Tym razem też tak było.
Od naszego spotkania na ulicy minęło około pół roku. W tym czasie poznawałem go z oddali, tak dogłębnie, że mógłbym stworzyć jego podobiznę, ale nie nigdy nie dorównałaby prawdziwemu ideałowi.

Siedzieliśmy z chłopakami w pabie, jak zwykle w piątki. Czasami wpadał do nas Ed, a z nim właśnie on. Wtedy jednak nie było tego drugiego.

Bojąc się pytać w prost, starałem się nakierować rozmowę na temat nieobecnego chłopaka.
W końcu Niall wypowiedział te słowa: "Wyjechał ze swoim narzeczonym, nie wiedzieliście? Przygotowują się do ślubu w Los Angeles. Będziemy na weselu w Hollywood!"

Reszta chłopaków zaczęła wznosić toasty i planować.

Ja? Ja, cóż... nie czułem się zawiedziony. Właściwie, nic nie czułem. To nie tak, że widziałem w tym szanse na coś więcej. Nasza relacja była jakby... oparta na istnieniu drugiego. Wystarczył mi sam jego uśmiech, dotyk i obecność.

Nie byłem zazdrosny.

Rocks |larry|✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz