tre

178 14 43
                                    


To nie był jej dzień.

Nocny przymrozek zabieliły rano okna i trawę.
Zbliżała się nieunikniona mroźna pora roku. Mimo, że jeszcze był październik ona już czuła się jakby ktoś ją dusił.
Jeszcze telefon jej przypomniał jak rok temu bawiła się z dziewczynami w Oslo. Ekscytowała się wtedy nadchodzącą zimą. Teraz wręcz przeciwnie.
Dlaczego nie uciekła na Hawaje? Tam nie ma Zimy!

Ostatnie tygodnie spędziła naprawdę dobrze. Trochę zapomniała, zżyła się z tym miastem. Zdążyła się blisko zaprzyjaźnić ze Stellą i Sylvie z remizy 51. Widziały się niemal codziennie i razem świetnie bawiły.
Kilka razy spotkała się też z Hailey - partnerką Jaya. Była naprawdę super, a ją i Halsteada coś przyciągało do siebie. Ciągle nie rozumiała dlaczego nie są razem.

Teraz jednak wszystko wróciło. Powrócił ten cholerny sen...
Rano Odinstalowała nawet media społecznościowe bo większość jej starych przyjaciół wstawiało już fotki ze śnieżnych gór.
Na to nie mogła patrzeć.

Tego dnia Niki odliczała do końca pracy którą zastępowała Theodora - wysoka gorączka jednego z dzieci sprawiła że w nocy dzwonił do niej z prośbą aby znowu przyjęła jego przypadki. Zgodziła się. To tylko dwie godziny.
Odwołała wszystkich swoich pacjentów.

W końcu 14 i upragniony koniec. Azymut dom, łóżko i czekolada.
Plan idealny.

Wsiadła w auto i już była pod domem kiedy radiowóz zajechał jej drogę. Nie wiedziała co się dzieje bo policjanci się zatrzymali w poprzek ulicy tak aby jej pas był nieprzejezdny, a za nią powstawał korek.

Ciemnoskóra młoda funkcjonariusz podeszła do jej okna. Widziała zdezorientowanie Niki i to, że chyba jako jedyna nie zawróciła.
- Dzień dobry. Zamknęliśmy drogę. Dokąd pani jedzie? - spytała
- Do domu, bloku za rogiem. Co się stało? - spytała
- Nie jest tam bezpiecznie. Trwa akcja policyjna. Radzę zawrócić i zatrzymać się na kilka godzin u znajomych. - powiedziała - może pani zostawić numer telefonu. Zadzwonię jak tylko będzie po wszystkim. - uśmiechnęła się do niej
- Dziękuję. - dziewczyna odwzajemniła uśmiech i zaraz zawróciła jednocześnie wybierając numer Hailey.
Ta niestety miała wyłączony telefon.
Czyli coś większego... - pomyślała Niki i skręciła w stronę siłowni.




***





Chyba ostatnie co powinna w swojej sytuacji życiowej robić to zarzynanie się ekstremalnym treningiem bo długiej przerwie. Do tej pory robiła po prostu lekkie ćwiczenia i kardio aby utrzymać formę.
Kilka miesięcy temu by nazwała to po prostu znęcaniem się trenera otrzepałaby się i poleciała za dziewczynami.
Teraz jednak opadła na ławkę w szatni chwilę przed zamknięciem obiektu, wytarła ręcznikiem czoło.
Odpłynęła w trakcie treningu. Czuła, że w końcu jest gdzie powinna.

Gdy się w końcu ogarnęła zadzwonił jej telefon.
- Niki! W końcu! - krzyk Upton niemal ją ogłuszył - Jest alarm w twojej okolicy, ty do mnie dzwonisz. Potem nie odbierasz! Podobno ostatnio cię widziano jak wybiegłaś z pracy! Odwołałaś wszystkie wizyty!
- Na siłowni jestem. Zamknęli przede mną ulicę i nie wpuścili do domu więc poszłam ćwiczyć. Ale super wiedzieć że ktoś się martwi. - powiedziała Niki
- Niki? - usłyszała w tle głos Jaya - mówiłem? Bez paniki.
- A wyjaśnisz mi co tam się działo, że nie mogłam wrócić do domu i spędzić dzień pod kołdrą z czekoladą i serialami? - spytała Norweżka
- Halstead spalił przykrywkę. Gruba sprawa. Zakładnicy, SWAT itp, ale z happy endem. - wyjaśniła szybko detektyw
- Ej powiedz jej, że jutro lub w sobotę wpadnę do gabinetu! - krzyknął Jay
- słyszałam. Wracam teraz do domu. W końcu. Mogę? - spytała
- Jasne. Czekamy. Pod twoimi drzwiami. - rzuciła Hailey i się rozłączyła.

 A Secrets Of The Air|| ski jumping  and One Chicago ff ZAWIESZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz