tolv

123 11 12
                                    

- Jak to żują?! Przecież podobno wasz snajper nigdy nie chybia! Dałam wam całą swoją kasę, a mówicie, że coś poszło nie tak?! Oddajcie mi wszystko!
- To tak nie działa. - odpowiedział jej głos
- Nie?
- Był z nią glina. Mamy na karku ich oddech. A ty jesteś jedynym śladem, który do nas doprowadzi.
- O co wam chodzi?!
- Nie wyjdziesz stąd.

***

Hailey stała na dachu komisariatu 21. To było jej miejsce. Widok na dzielnicę, samotność i oddech. Paliła papierosa co nie zdarzało jej się często.
Myślała o tym co zrobiła źle. Gdzie jest brakujący element układanki? Co przegapili.
To niemożliwe aby zamachowiec był niewidzialny!
Mętlik informacji. Zazdrosne fanki, wypadek na skoczni - nawet nie wyobrażała sobie jak ta skocznia wygląda i próba samobójcza jej ex, podpalenie... To mogły być zupełnie różne sprawy.

Wtedy dostała telefon od Adama. Zbiegła po schodach. I wpadła do wydziału.
- Mamy dokładne wyniki balistyki. Strzały padły z karabinu skradzionego pare lat temu SWAT z Los Angeles. Karabinu który w Chicago już pięć razy nie chybił. Pięć spraw zabójstwa na zlecenie. W trzech z nich znaleziono zleceniodawcę, ale wykonawca pozostał nieznany. W dwóch pozostałych śledztwa utknęły w martwym punkcie. - zrelacjonował Adam.
- Wszystkie te sprawy prowadził Alvin. - dodał Voight. - Hailey i Kim, przeanalizujcie jego bazę informatorów. Adam i Kevin poszukajcie notatek i przejrzyjcie akta.

Wszyscy rozeszli się do swoich zadań. Detektyw Upton jednak została jakby zamurowana i nagle podeszła do Voighta.

- potrzebuję zgody na założenie fałszywych kont w mediach społecznościowych

***

„Stefan Kraft - austryjacki skoczek narciarski po rzekomej próbie samobójczej został przeniesiony do szpitala psychiatrycznego. Nikt ze sztabu nie chce zdradzać szczegółów. Jednak dochodzą plotki, że skoczek próbował się otruć."

***

Zdziwiło go to, że tym razem to stało się powoli. Światło go nie oślepiło, a do jego mózg powoli przeanalizował po dźwiękach i zapachu, że jest w szpitalu. W MED. Nie było tego lęku co zawsze, zaskoczenia i walki o oddech z rurką w gardle. Był spokojny. Wiedział co się stało. No może nie znał wszystkich szczegółów i działał wtedy instynktownie, ale nie miał zaniku pamięci.
Jak otworzył oczy pierwsze co ujrzał to rudą czuprynę swojego brata. Jak zawsze czuwał.

- Hej. - powiedział cicho lekko chrupiąc
- Dzień dobry śpiący książę. - powiedział Will - Wiesz co się stało? - spytał na co Jay skinął głową
- Co z Niki? - spytał Jay
- Śpi.
- Ale serio...
- Dostałeś trzy kulki, miałeś dwie poważne operacje i trzy razy się zatrzymałeś. Z nią jest nieco lepiej. Uratowałeś ją. - mówiąc nieco lepiej miał namyśli to że zatrzymała się tylko raz.
- A złapali już tego kto to zrobił.
- Nie wiem. - skłamał Will. Bo doskonale wiedział, że śledztwo utknęło w martwym punkcie.

W tym samym czasie na sali obok rozniósł się pisk alarmów. Kod niebieski. Will od razu się poderwał z miejsca i zmierzał do wyjścia.
- To Niki?! - krzyknął za nim Jay, jednak nie dostał odpowiedzi.
Ale to była Niki.Wiedział to. Ktoś zasłonił okno od jego sali, ale słyszał krzyki przerażenia w niezrozumiałym dla niego języku. Ten charakterystyczny akcent przeplatany z angielskim. Słyszał głosy Connora mówiącego o sali operacyjnej i Willa zlecającego kolejne leki.

Najlepiej on sam by tam pobiegł zobaczyć co się dzieje, ale wszelkie próby podniesienia się uniemożliwiały mu zawroty głowy i mroczki przed oczami.

***

Stała na ławce z najładniejszym widokiem na Oslo. Widziała zarys skoczni i światła miasta. Ubrana była w niebieską puchową kurtkę i spodnie od ciepłego dresu i sportowe buty do biegania. Rozciągała się rozkoszując widokiem. Czy to był jej dom?

Tutaj jakby wszyscy ją znali. Mimo kultury Norwegów traktujących wszystkich w prywatnym czasie tak samo wiedziała, że nie jest anonimowa. Czuła spojrzenia, słyszała szepty i widziała miny obcych gdy się przedstawiała.
W tym mieście jednak mało kto był anonimowy.

Tutaj też miała swoją rodzinę i znajomych. Swoje miejsca.
Wrogów.
Chociaż wrogów miała chyba wszędzie.
Nienawidziła tego, że nigdy nie umiała poznać się na ludziach.

Stała aktualnie przed miastem które ją zbudowało i zniszczyło jednocześnie.
Oj Oslo, Oslo...

Wtedy zadzwonił jej telefon. Face time. Odebrała a na wyświetlaczu pokazała się twarz Johanna.

- Gotowa na podbój olimpijskiego świata? - niemal krzyknął, a ona się uśmiechnęła
- Już dawno. - powiedziała
- Biegasz? - zdziwił się ona przytaknęła i odwróciła kamerę by pokazać mu widok
- Żegnam się z Oslo. - wyjaśniła. - A ty się jeszcze pakujesz? - śmiała się
- Nie. Już wychodzimy. Na pierwszy samolot. - wyjaśnił pokazując swoją walizkę
- Okey. To do zobaczenia na lotnisku. - wysłała mu buziaka
- Hahah. Nie spóźnij się. - rozłączył się

A ona spojrzała ostatni raz na swoje miasto i wzięła głęboki oddech. „Jeszcze będziesz ze mnie dumne." Obiecała.

 A Secrets Of The Air|| ski jumping  and One Chicago ff ZAWIESZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz