Alicja
Bicie dzwonów kościoła pw. Św. Zofii było słychać trzy razy dziennie i czasem wieczorami, kiedy ktoś umarł. Powietrze pachniało już zimą i tylko mieszkaniec ziemi, który poznał wszystkie cztery pory roku potrafi wyczuć ten subtelny zapach.
Mam osiemnaście lat i takie przemyślenia towarzyszą mi niemal od zawsze. Są tak naturalne, jak bicie dzwonów każdego dnia lub jak cykl pór roku.
Szłam właśnie po oszronionym chodniku i rozglądałam się dookoła. Niby droga ta sama, jednak ja swoje wiedziałam. Zapach zimy był dla mnie zawsze zapachem niebezpieczeństwa. Do nosa wdzierał mi się twardy, zwędzony, nieprzyjemny ciąg zimnego powietrza. Zastanawia mnie jak kwestię pór roku postrzegają ludzie, którzy znają tylko dwie - deszczową i suchą, lub ciepłą i zimną (jak kto woli). Swoją drogą to dziwne, że jest dopiero połowa października, a pod nogami szron. Od lat prawie nie ma zimy. Uparcie jednak snuje się jej zapach.
Westchnęłam ze znużeniem, kiedy zobaczyłam na przystanku grupkę młodzieży w moim wieku. Czujnie się im przyglądałam w cichej nadziei, że ktoś do mnie pomacha albo chociaż skinie głową. Nikt nie pomachał. Cóż, byłam w maseczce i praktycznie był zmierzch - to pora, w której normalnie nie wychodzę z domu. Mimo wszystko poczułam się zraniona. Sądzę, że każdy w okolicy mnie kojarzył. Zawsze w długiej spódnicy, z fioletową kokardką we włosach. Irracjonalnie chciałam chociaż spojrzeniem, na moment spotkać się z drugim człowiekiem. Tak, to było irracjonalne, ponieważ ja sama od jakiegoś czasu przestałam się witać. Bycie rozpoznawalnym jednak nie zawsze idzie w parze z lubianym.
Rozejrzałam się na boki i zsunęłam maseczkę na brodę, żeby głębiej odetchnąć. Od marca mamy w kraju ogłoszony stan epidemiczny, w związku z czym obywatele karnie muszą nosić maseczki zakrywające usta i nos. Oczywiście zaczęły się spory i protesty, ale nasze miasto jest za małe, by znaleźć się na liście strajkujących. Kibicowałam demonstrantom całym sercem ale głównie przy oglądaniu wiadomości na portalach w internecie.
Po chwili byłam już przed kościołem i patrzyłam na jego strzeliste wieże. Miałam nadzieję, że znajdę tutaj pocieszenie. Nie, nie chodziło o żadną epidemię. Bynajmniej. Stał tu, pomimo zła i ludzkiej niechęci, pomimo zamiany wody święconej na płyn do dezynfekcji, pomimo ataków i pogardy niewierzących. Potrzebowałam jakiejś stałej w moim życiu.
Rozejrzałam się dookoła. Domy i kamieniczki powoli zaczynały tonąć w mroku, więc szybko weszłam do kościoła, przytrzymując masywne drzwi chłopcu w kraciastym, zielonym szaliku. Dzisiaj chyba też przyszedł sam. Na oko ma jakieś jedenaście lat. Uśmiechnął się do mnie i ruszył do ławki przed balaskami. Spojrzałam na konfesjonał i ścisnęłam w kieszeni mocniej karteczkę z wypisanymi grzechami. Już dawno powinnam była to zrobić. Podeszłam do misy z żarem i patrzyłam jak z tą małą karteczką znika ból duszy. Po drodze minęłam Łukasza z Oddziałów Maryi, który się do mnie uśmiechnął, tylko jakoś tak zagadkowo. Czarny płaszcz i spodnie jeansowe na stałe wpisały się w jego styl ubierania. Proste blond włosy opadały kaskadą na ramiona, a rzadki zarost i błyszczące spod grzywki brązowe oczy dopełniały jego prezencji. Lubiano go, choć intrygował swoich rówieśników zamiłowaniem biegania do kościoła. Łukasz nie uważał, żeby chodzenie do kościoła było powodem do wstydu. Argument: niemodne, przy jego ekscentrycznej naturze, nie wchodził tutaj w grę. Ja go nawet lubiłam, a jednak coś mi mówiło, by zachować dystans. Z doświadczenia wiem, że na niektórych, bardzo zaangażowanych, trzeba jednak uważać(ale o tym później). Zerknęłam jeszcze do bocznej kaplicy, gdzie grono starszych pań kończyło modlitwę różańcową. Z obrazu, w środku ołtarza, dobijając smoka, patrzył na mnie Michał Archanioł. Po bokach pozłacanego ołtarza, nakrytego białym obrusem stały wazony ze świeżymi białymi i czerwonymi kwiatami. Od kiedy pamiętam, w naszej parafii wcześnie zaczynano przygotowania do Święta Niepodległości i celebrowanie kończono zwykle tydzień później. Lubiłam ten zwyczaj. Jeśli do czegoś się solidnie przygotowujemy, to potem to szanujemy.
CZYTASZ
Mroki poświęcenia
FantasyW małym polskim miasteczku przecinają się drogi ludzi i aniołów. Alicja i Lucek starają się uporać z wyzwaniami życia codziennego, w którym coraz trudniej nie zadawać sobie pytań o istnienie klątw, przeznaczenia i niewidzialnej wojny. Kiedy na ich...