Rozdział 10 Dobry Dzień

14 4 0
                                    



Alicja

Ubrałam się w czerwoną sukienkę do kostek, z falbankami przy rękawach i kwiatowymi ozdobami przy dekolcie. Do tego założyłam czarne baleriny, a włosy spięłam w warkocz pomarańczową gumką z kokardką, tego samego koloru. Teraz przeglądałam się w lustrze i zaczynałam mieć wątpliwości, czy aby na pewno dobrze oddam postać Marysi - głównej bohaterki naszego przedstawienia.
-Pięknie wyglądasz. - powiedziała Regina wychodząc z kabiny, ubrana w granatową sukienkę ze srebrnymi gwiazdkami na rękawach i złotymi przy pasie.
Rude włosy upięła w elegancki kok, a na szyję założyła maleńki wisiorek z błękitną łezką. Regina miała być w tej sztuce narratorem. Trzeba przyznać, że to była dobra decyzja, ponieważ nigdy nie zapominała, co powiedzieć i mówiła bardzo wyraźnie. Zoria miał zagrać Aleksego, czyli głównego męskiego bohatera. Regina i Zoria nie próżnowali w październiku i zaangażowali jeszcze Emiliana, skośnooką dziewczynkę Misaki i nawet pana Józka. Pan Józek przebrał się za Sulejmana Agę, Misaki za jego córkę Iłłę, a Emilian zgodził się zagrać mistrza tortur i tatarskiego chana na zmianę. Przedstawienie miało potrwać kwadrans, ale i tak zaczynały mnie zżerać nerwy. Jako grupa numer jeden mieliśmy być pierwsi na scenie, ale kiedy zerknęłam zza kurtyny na liczną widownię poczułam się mocno nieprzygotowana do roli. Zastanawiało mnie, dlaczego pozostali aktorzy w mojej grupie byli tacy spokojni, a Regina i Pan Józek wręcz nie mogli się doczekać spektaklu. Na razie trwało przemówienie pani dyrektor, ale spodziewam się, że zostały nam jeszcze tylko dwie minuty i Regina wyjdzie na scenę, żeby rozpocząć naszą opowieść.

Lucek

Wślizgnąłem się na widownię lekko spóźniony i zająłem miejsce z brzegu. Misaki mówiła, że weźmie dziś udział w przedstawieniu w technikum. A ponieważ to jednak szkoła, nie miałem najmniejszych problemów z wtopieniem się w skład widowni.
- „W siedemnastym wieku, za czasów wojen z Tatarami, żył pewien młody szlachcic, a na imię mu było Aleksy." - mówiła ruda dziewczyna o przyjemnie brzmiącym głosie. Gwiazdy na jej sukience iskrzyły się przy każdym jej ruchu, a gesty zdawały się skupiać uwagę widowni na jej postaci, wprowadzając nas w nastrój opowieści. Dawno nie widziałem takiego występu i przez chwilę prawie zapomniałem, po co tu przyszedłem. – „Pewnego dnia zakochał się w pięknej Marysi, córce magnata. Ku jego radości, panna odwzajemniła jego uczucie."
Na scenę wszedł młody mężczyzna o czarnych włosach i intensywnie niebieskich oczach, ubrany w białą koszulę, brązowe spodnie i lśniące czarne półbuty. Do pasa miał przypiętą szablę. Nie garbił się, nie dygotał i nie opuszczał głowy. Wręcz przeciwnie, zdawało się, że żaden jego ruch nie jest tu przypadkowy, a w każdym razie nie było zbędnego. Narratorka odwróciła się z gracją w jego stronę i dygnęła, na co odpowiedział pełnym szacunku skinieniem głowy. Po chwili jej postać rozpłynęła się w mroku za kurtyną, a Aleksy powiódł wzrokiem po scenie i zawołał:" -Mario, moja najdroższa! Gdzieżeś jest!?
-Aleksy! Słońce moje, straże gotowe donieść o tobie memu ojcu..." - zza kurtyny wyszła blondwłosa dziewczyna o ciemnoniebieskich oczach i wdzięcznie falującej, przy każdym ruchu, czerwonej sukience z kwiatowymi ozdobami. Była lekko zdenerwowana ale nic dziwnego, skoro jej ukochany mógł się zaraz znaleźć w opałach.
-„Nic to! Tyle czasu żyć bez twego widoku, to rana bez nadziei, moja śmierć! „- zawołał Aleksy donośnym głosem. Aż zadrżałem. I wziął za ręce Marysię, której zatroskane spojrzenie błądziło po scenie, by wreszcie spocząć na nim. Na twarzy dziewczyny pojawił się rumieniec. Tymczasem Aleksy niewzruszony kontynuował: - „Jadę na Kresy moja miła, by odnaleźć naszą przyszłość..."
-„Wojna dla duszy jest jak firmament dla ziemi - nie zgaśnie nigdy do końca."
-„Bywaj ukochana." - powiedział Aleksy i także zniknął w mroku za kurtyną. Marysia wyciągnęła rękę przed siebie, by go zatrzymać, a potem omdlewająco opuściła. Skrzyżowała dłonie na piersiach i powiedziała w przestrzeń, ponad widownią, jakby do nieba: „-Nie może być. Czy i jego ma zabrać miłość jak... „
Jej ostatnie słowa zagłuszył pojedynczy huk z głośnika pod sceną. Wzdrygnąłem się, wyrwany nagle z dramatycznej sceny rozstania i rozejrzałem dookoła. Zobaczyłem, że przygląda mi się jakiś mężczyzna w granatowej kurtce. Miał ciemne włosy, był dobrze zbudowany i trzymał w rękach jakąś teczkę. Ciekawe.

Mroki poświęceniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz