Kiedy kilka godzin temu poczułam się jak najgorszy śmieć, w drodze do domku, doszłam do wniosku, że nie mam się czym denerwować. Naprawdę, jeżeli chodzi o mnie, to, kurwa, pokażę im, kto jest świnką. Założę swoją świętą maskę najsłodszej i grzecznej dziewczynki, jednocześnie dowodząc całym rozmachem. Jednocześnie będę ich słuchać i mieć całkowicie w dupie.
I to wystarczy. Znowu będę sobą. Nie wiem, jakoś się zagubiłam w tej grupie, ale na szczęście trwało to jeden dzień! Poniosły mnie nerwy, ale oto jestem. Ta sama i świetna, nieprzejmująca się uwagami innych. Tylko ja i moja praca. Stworzę najlepszą grupę (nie)integracyjną na pieprzonym świecie! A potrzebna mi będzie tylko muzyka. W dupie mam ich umiejętności muzyczne, stworzę ich i kurwa, pan Vincent będzie pod wrażeniem.
A ćpunki niech się wypchają. Ja będę dowodzić, a oni zrobią to, co im każę, może nawet bezwiednie. Jestem Elodine Anderson, a nie tania szmata, do czyszczenia blatów. Nie.
Dlatego z jak najbardziej szczerym (a zarazem sztucznym) uśmiechem, wparowałam do świetlicy, od razu wzrokiem odnajdując, spośród trzech innych grup, tą moją. Moją grupę. Wszyscy siedzieli zgarbieni w kółku i nie rozmawiali. Wyglądali jak zebranie zniszczonych dusz. Chociaż Davis jako tako wyglądał, ale w tym momencie nie było to ważne. Wszyscy byli bez życia.
– No, moje kruszynki, mam pomysł! – powiedziałam z uśmiechem do uszu. Delia westchnęła, Reese uniósł kąciki ust, Cole podniósł na mnie wzrok, a Chase kopnął w kostkę Olsena. Cole już chciał odpyskować, lecz umiejętnie wepchałam mu się w słowo – Zanim zaczniecie skakać sobie do gardeł, proponuje pewną propozycję, aby pan Veen, nie brał nas za takich nieudaczników-
– Okay, uwaga, Elodine Anderson, proponuje pewną propozycję – sarknął poważnie Steward, tym samym niechybnie przerywając. Cała trójka parsknęła śmiechem, a ja walczyłam z przewróceniem oczami. Mój uśmiech, jednak wcale nie zniknął.
– Tak czy inaczej, stworzymy zespół – powiedziałam dobitnie, ale i miło. Przez chwilę panowała cisza, przynajmniej w naszym gronie. Sąsiednie grupy, nadal pozostały małpami. Kto by pomyślał?
– Ty se jaja robisz? – spytał pierwszy Chase. Zaczął nerwowo stukać piętą o panele. Cóż, wiedziałam, że tak zareagują.
– Czekaj, ty wiesz, że mamy się tylko zintegrować? – spytała Delia, marszcząc przy tym brwi. Cóż, z nią nie było problemu. Wiem, jak zamiata na gitarze basowej. A ona wie, że ja wiem. Dlatego zaraz potem wykwitł na jej twarzyczce piękny grymas.
– Ach, ale czy nie lepiej wybiec poza schemat? Pan Vincent jasno powiedział, że mamy stworzyć coś. Od razu do głowy przyszedł mi ten pomysł – ćwierkotałam. Nie mam najmniejszego zamiaru tłumaczenia im tego wszystkiego. Sami się domyślą. Ja, kurwa, chcę podwyższoną średnią. Oni mogą robić, co chcą. Ja ich ustawię, ja ich stworzę od nowa, tylko i wyłącznie dla własnego użytku. Ja zaczną pisać i ja zacznę ich tworzyć. Ja powiem tak.
– Jesteś głupsza, niż myślałem – wymamrotał Steward, a we mnie faktycznie zabulgotało. Parsknęłam krótkim, perlistym śmiechem.
– Och, a ty wcale nie lepszy – stwierdziłam, przystawiając sobie krzesło i siadając naprzeciwko zdziwionych twarzy. – To, jak? Wchodzicie w to?
– Ty jesteś na serio porąbana – westchnął Chase, nie odrywając wzroku od podłogi. Wyginał swoje palce w różnych kierunkach i zaciskał szczękę. Coś jest nie tak. Albo nawet bardziej tak. Dowiem się o, co chodzi i złapię go łagodnie w słaby punkt.
– Możliwe – szepnęłam, patrząc na niego przenikliwym wzrokiem. Odgarnęłam ciemne loki z twarzy i uśmiechnęłam się do nich. – Jestem pewna, że każdy się czym wykaże – cmoknęłam w powietrzu.
– Nawet taki bezużyteczny ćpun, jak ja? – spytał powściągliwie Reese. Tym razem złapał ze mną kontakt wzrokowy. Odchylił się na krześle i uważnie studiował moje poczynania. Zacisnęłam mimowolnie szczękę, ale nie pozwoliłam, niby uśmiech w jakiś sposób zniknął. Westchnęłam przeciągle, walcząc z cichym warknięciem.
– Tak, nawet taki bezużyteczny ćpun, jak ty. – Naprawdę jestem dumna, że nie wybiegłam z kpiną na końcu. On tylko uniósł wargi w kpiący sposób i zmrużył oczy.
– Co się stało z panienką świnką? – sarknął, ciągle utrzymując kontakt wzrokowy. Jeszcze nigdy nie rozmawiałam z nim tak. Zawsze odwracał wzrok, a ja szczyciłam się, uważając to za oznakę słabości. Ale teraz, muszę przyznać, że tak nie uważam. Może ma widoczne i wielkie słabości, ale pomyliłam się z tezą o oczach, ponieważ były one zatrzymujące i przygnębiające. Im więcej patrzyłeś, tym więcej traciłeś. To było okropnie dziwne.
Patrzyliśmy tak od kilku minut, zanim ja nie odwróciłam spojrzenia. Tym razem przerzuciłam się na Delię.
– Jak się poznaliście? – wypaliłam, nawet nie wiedząc czemu. To samo wypłynęło, nie miałam nad tym kontroli. Nienawidzę nie mieć kontroli. Usłyszałam jęknięcie dziewczyny. – Albo skąd jest Rhys Steward? – spytałam, dalej patrząc na Delię. Czułam na sobie spojrzenia innych uczestników, lecz cóż, miałam ich gdzieś. Wliczając czarnowłosego ćpuna.
– Naprawdę mam odpowiadać na te pytania? – zapytała głupio dziewczyna. Cóż, spytałam tak całkowicie od czapy, to w sumie nie dziwię jej się.
– Integracja to integracja. Jutro możemy porozmawiać na temat zespołu.
– Kto powiedział, że się zgadzamy? – odezwał się zgryźliwie Olsen, jak zawsze ratując swoją dupę.
– Ja – odpowiedziałam krótko. Plan z bolącym umiłowaniem nie wypalił. Ja nie wypaliłam. Cóż, mam dość. Słyszałam jeszcze pojedyncze prychnięcia i wróciłam do nastolatki. Ta przewróciła oczami i westchnęła głęboko. Dobrze pamiętam czasy, gdy ubóstwiałyśmy spędzać razem czas. Dobrze pamiętam również, ten czas, który sama zniszczyłam. Próbowałam jej pomóc.
– No cóż, jednego wieczora spotkaliśmy się na paleniu, a ja nie miałam przy sobie ognia – wyjaśniła. Pokiwałam lekko głową i nie zrobiłam nic. Nadal gapiłam się na brunetkę. – Aaa, Rhys przeprowadził się idealnie na wakacje i będzie z nami chodził do szkoły. – Uśmiechnęłam się w odpowiedzi. Naprawdę nie wiem, po co była mi ta informacja, ale skoro już zadałam pytanie, to musiałam sprawić, by myśleli, że było mi potrzebne.
Bo może kiedyś ta informacja się przyda? Może to kolejny szczebelek Rhysa Stewarda, który planuję odkryć? Albo, być może zwyczajnie boję się niewiedzy? Może tak. Kto mnie tam wie?
×××
Kocham xx
CZYTASZ
The team of broken... Pigs? ZAWIESZONE
Fiksi RemajaCzasami musimy się pogodzić z myślą, że wszystkiego nie możemy zmienić. Nie możemy zapewnić ochrony osobie, którą być może kochamy. Nie możemy. A Elodine Anderson - chociaż właściwie na początku, miała głęboko w poważaniu to, co się dzieje - teraz...