【Rok 1940, 2 sierpnia】
Obudziłem się zlany potem. Blask księżyca oświetlał mój pokój, powodując że ponownie zdałem sobie sprawę, jaki stałem się samotny bez niego. Mówię tu oczywiście o miłości mojego życia, a nie o połyskującej, srebrnej Lunie...
Za dużo dzielę z nim wspomnień, aby ot tak zapomnieć o jego istnieniu i powoli posuwać się naprzód. Większość nich, jest właśnie związana z tym przeklętym księżycem, który już prawdopodobnie do końca życia, będzie mi przypominać o Todorokim.
Odetchnąłem głęboko. Dzisiejszej nocy ponownie miałem koszmar. Jednak ten, różnił się od innych, które przebyłem przez ostatnie kilka dni. Pokazywał on przeszłość, która najbardziej bolała... Czyli ciche echo moich wspomnień z dwukolorowym dupkiem, który bez słowa mnie zostawił z niczym.
Ciekawe, czy on jeszcze żyje...? Czy będę mógł mu kiedykolwiek powiedzieć co do niego czuję? O Boże, błagam... Spraw, aby on wrócił... Może nawet stracić obie nogi, ręce, tylko błagam żeby wrócił...!
Uświadomiłem sobie właśnie, jaki ja jestem bezsilny w tej całej sprawie. Ja nawet nie wiem, dokąd on się udał. I tak już powoli moja nadzieja gasła, a razem z nią narastał fakt, który nieprzyjemnie wiercił mi dziurę w duszy pozostawiając pustkę. Shouto może już nigdy nie wrócić.
Już mogę nigdy nie zobaczyć jego twarzy. Dotknąć jego włosów. Spędzić z nim kolejnej nocy, przy skrzącym się jeziorze. Nigdy już... Mogę tych rzeczy nie doświadczyć.
Przeczesałem palcami swoje jasne blond włosy i spuściłem głowę w dół. Myślenie o takich sprawach, jest dla mnie niewyobrażalnie bolesne... To w takim razie kurwa dlaczego mój mózg cały czas katuje mnie w ten sposób!? Gdyby Todoroki miał nie wrócić, wolałbym zapomnieć, że on w ogóle istniał, a nie cały czas sobie o nim przypominać, przez najmniejsze rzeczy, które widzę!
Gdybym był w stanie, już dawno wydłubałbym sobie oczy. Ala nie mam ani trochę odwagi w sobie... Boję się cholernie. Nie wiem, czy dam radę wytrzymać dłużej niż trzy miesiące. Bez niego... Wszystko wali mi się na głowę, wszystko jest takie bez sensu.
Życie bez niego nie ma sensu.
Jestem tak cholernie przestraszony faktem, że mogą wypierdolić Todoroki'ego na front. Wtedy nie miałby już żadnych szans na przeżycie, które i tak są praktycznie zerowe.
Postawiłem stopy na podłodze i wstałem. Zimna podłoga, wcale nie przynosiła żadnej ulgi, związanej z panującym na dworze gorącem. Wszystko i tak sprawiało teraz, że chciało mi się płakać.
Ta pierdolona podłoga, na którą Todoroki wylał herbatę, później przytulając mnie i przepraszając. Ciemna plama po tym zdarzeniu w ogóle nie chce się zmyć i teraz tkwi tak już trochę ponad trzy lata.
Moje jebane łóżko, na którym potrafiliśmy rozmawiać ze sobą godzinami, a tematy wcale nam się nie kończyły. Wręcz przeciwnie. Kiedy tylko wymyśliliśmy coś nowego, od razu otwierało się tysiące innych dróg. A my zazwyczaj nie wiedzieliśmy, którą pójść i kończyło się na tym, że skakaliśmy z jednego tematu na drugi.
Jednak najgorsze są drzwi. Drzwi w których zawsze mnie witał rano, a przy tym widziałem piękny uśmiech, którym obdarzał tylko mnie. Nie jakąś dziewczynę z sąsiedztwa, nie swoją rodzinę, której i tak nie posiadał. Tylko i wyłącznie mnie. Wtedy przyjemne ciepło rozlewało się po całym moim ciele, aż dostawałem gęsiej skórki. A teraz przez te drzwi, muszę za każdym razem wychodzić, kiedy tylko chcę opuścić dom.
Wszędzie widzę, zamiast przedmiotów, miejsc, ludzi... Widzę tylko i wyłącznie...
Piękne wspomnienia, które ulotniły się wraz z jego odejściem.
Zacząłem płakać.
CZYTASZ
≽Deep Down≼ // Todobaku //
Fanfiction【Rok 1940, 29 lipca】 Todoroki Shouto, zwykły osiemnastolatek, mieszkający w Wielkiej Brytanii na wsi, zostaje wybrany na przyszłego pilota wojskowego samolotu, wbrew swojej woli. Chłopak ten myślał, że i tak nie ma nic do stracenia... Nie wiedział j...