ⅤⅠ

214 35 4
                                    

-Todoroki? - zapytałem, odwracając głowę w stronę chłopaka, siedzącego centralnie obok mnie przy jeziorze. Heterochromik spojrzał na mnie, krzyżując ze mną wzrok.

-Tak? - odparł ten cicho i nachylił się bardziej w moją stronę.

-Bez względu na sytuację, nie opuścisz mnie - zacząłem nieśmiało - prawda? - dopowiedziałem, jakbym wątpił kiedykolwiek w jego słowa.

Nastała cisza, przerywana podmuchami ciepłego, wiosennego wiatru oraz śpiewem ptaków. Słońce chyliło się już ku zachodowi, odbijając się od tafli krystalicznego jeziora i zdawałem sobie sprawę z tego, że jeden z nielicznych słonecznych dni, zaraz stanie się tylko wspomnieniem. Odwróciłem głowę od Todoroki'ego, kiedy ten od dłuższej chwili mi nie odpowiadał.

-Nie opuszczę. - wypowiedział nagle, a ja aż podskoczyłem delikatnie. - nie opuszczę cię, Bakugou. - dopowiedział i chwycił mnie lekko za rękę. - jesteśmy przecież najlepszymi przyjaciółmi, prawda?

-T-tak - zawahałem się - najlepszymi przyjaciółmi... - wyrwałem swoją rękę z ucisku dłoni heterochromika. - a więc... Nie powinieneś się już zbierać? Obiecałeś wujkowi być przed zmierzchem. - wypowiedziałem i poderwałem się z ziemi, przeciągając się.

-A-ah, tak! Dziękuję Bakugou, że mi przypomniałeś... Ale nie będzie ci trochę smutno tak samemu wracać do pustego domu?

-Nie. - uciąłem szybko i odwróciłem się do niego plecami, zaczynając iść w swoją stronę. - do zobaczenia, Todoroki...

-Poczekaj! - wykrzyknął nagle chłopak, przerywając mi tym samym moją wypowiedź - Bakugou ja...

-Ty co. - wypowiedziałem ozięble i  spojrzałem przez ramię w jego kierunek.

-N-nie, już nie ważne... - odparł Icy Hot, lekko zbity z tropu. - do zobaczenia, Bakugou! - po tych słowach chłopak skierował się prawdopodobnie do swojego domu, gdzie czekał już na niego wujek razem z ciepłym obiadem.

Ja tymczasem, nie śpiesząc się wcale, powoli szedłem żwirową ścieżką, prowadzącą do mojego pustego domu.

Gdzie w przeciwieństwie do Todoroki'ego, nikt na mnie nie czekał.

Otworzyłem gwałtownie oczy, szybko łapiąc kolejne oddechy. Podnosząc głowę ze stolika, wyprostowałem się i przetarłem dłonią twarz. Kręgosłup bolał mnie okropnie, od pozycji w której zasnąłem.

Po uspokojeniu się, przeciągnąłem się lekko na krześle. To... Był tylko sen.

Wyglądnąłem za okno. Słońce, zupełnie jak w moim śnie, chyliło się już ku zachodowi. Westchnąłem ciężko i spuściłem głowę.

On nie wróci, prawda?

≽Deep Down≼ // Todobaku //Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz