1

936 25 0
                                    

Jeszcze tylko parę
tygodni, powtarzałam sobie w myślach, oglądając swoje odbicie w lustrze. Klasa
maturalna to nie przelewki. Czułam niemiłe skurcze żołądka na samą myśl o
kolejnym dniu w tym parszywym liceum. Przeczesałam rude włosy do tyłu,
założyłam torbę na ramię i wyszłam na rześkie powietrze chłodnego marcowego ranka. Uwielbiałam
wcześniej wychodzić do szkoły. Mogłam wtedy na spokojnie oglądać przyrodę
zmieniającą się na moich oczach, posłuchać ptaków. To najpiękniejsza chwila w
całym moim dniu. O tej porze w mojej mieścinie nie dopatrzycie się na ulicy
żywego ducha. I to jest cudowne, bo ta magiczna chwila jest przeznaczona tylko
dla mnie. Dzisiaj było tak samo. Wyszłam na podwórko, zamknęłam za sobą furtkę
i spokojnym krokiem ruszyłam w górę wzgórza. Mój dom znajdował się przy samym
lesie, pół godziny drogi na piechotę na zachód od rynku. Na mojej ulicy nikt
inny nie mieszkał, najbliższych sąsiadów miałam dopiero w połowie drogi do
miasta. I to też mi się podobało. Nikt nie jeździł koło mojego domu, chyba że
jacyś zapaleni miłośnicy wędkarstwa mieli ochotę na świeżą rybę z jeziora. Idąc
w stronę rynku, czułam na plecach przyjemne promienie słońca. Zapatrzyłam się w
las, wdychając zapach mokrego drewna i słuchając szumu drzew.
Nagle tę ciszę przerwał daleki odgłos silników motocyklowych, nieuchronnie zbliżających się w moją stronę. Wyrwało mnie to z transu i zaskoczona spojrzałam na drogę. Zza zakrętu wyłoniło się siedem czarnych motorach, które z hukiem przejechały obok mnie. Wodziłam za nimi wzrokiem, kiedy zawróciły pod lasem i powtórnie zmierzały w moim kierunku. Odjechali i znowu nastała cisza. Samobójcy, nasunęło mi się na myśl, lecz w głębi duszy zazdrościłam im. Od dziecka marzyłam o takiej maszynie. Wsiadasz, zapalasz, rozpędzasz się do zawrotnej szybkości i zapominasz o świecie. Szłam dalej. Las zastąpił teraz widok zdezelowanych budynków zbudowanych za czasów komuny, brudne chodniki i gdzieniegdzie leżących pijaczków. Zaszłam do jednego z bloków, wspięłam się po schodach na ostatnie piętro i zapukałam do drzwi. Otworzyła mi śliczna brunetka o wielkich, niebieskich oczach i z każdym dniem rosnącym dzieckiem pod jej sercem. Miała na imię Kasia i była moją najlepszą przyjaciółką. Zaciążyła w sylwestra z jednym z chłopaków z drugiej klasy naszego liceum, na jednej z imprez. Szalała za nim, czego się nie dziwię. Podobali się jej wysocy, dobrze zbudowani faceci z większą liczbą tatuaży niż szarych komórek w ich mózgach. Mnie odpychali, ale to już inna sprawa.

- Już jestem gotowa - powiedziała od progu. Zawiązała brudne adidasy, musnęła pełne usta błyszczykiem i wyszłyśmy. Rozmawiałyśmy po drodze o wszystkim i o niczym. Psioczyłyśmy na szkolną drużynę piłkarską, że nie wygrali żadnego meczu od roku, obgadywaliśmy inne dziewczyny z naszej klasy i rozmawiałyśmy o najnowszym filmie z Johnnym Deppem w roli głównej. Jednym słowem: dzień, jak co dzień.

Gdy weszłyśmy do szkoły, w środku było już tłoczno. Wszyscy szli do swoich klas lub kupowali śniadanie w sklepiku. Włączyłyśmy się do ruchu i już po chwili byłyśmy w klasie polonistycznej. Zajęłyśmy swoje miejsca w kącie sali, wyjęłyśmy na ławkę podręczniki i zeszyty i, rozparte wygodnie na krzesłach, obserwowałyśmy w ciszy innych. Chłopaki rzucali w siebie kulkami z papieru, klasowe lalunie poprawiały makijaż w lusterkach. Nie rozumiałam jednego - jak można w tak młodym wieku niszczyć skórę twarzy toną makijażu. Przyznaję się bez bicia, nakładałam czasem puder i malowałam rzęsy tuszem, ale nic więcej. Zresztą nie potrzebowałam żadnych kosmetyków upiększających.

- Masz wypracowanie z polaka? - Szarpnęła mnie za rękaw bluzy Kaśka.

- Mam - odpowiedziałam. Widząc jej minę zbitego psiaka, podałam jej swoje. Była zagrożona z polskiego, czemu się dziwiłam. Przecież ten przedmiot polegał wyłącznie na czytaniu i omawianiu lektur przeplatanymi od czasu do czasu ćwiczeniami z gramatyki. Wzięła z ulgą mój zeszyt i zaczęła przepisywać. Patrzyłam, jak jej ręka z zadziwiającą szybkością kreśli nowe litery na papierze. Miała takie schludne pismo. Gdybym ja musiała pisać tak szybko jak ona, prawdopodobnie sama bym siebie nie rozczytała.

ObrazOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz