Poczułam mocny uścisk dłoni. Uniosłam szybko głowę i przez ścianę z mych rozrzuconych włosów ujrzałam łunę wschodzącego słońca padającą na czerwoną i spoconą twarz Kaśki.
- Cześć - wyszeptała słabym głosem. Zakaszlała. - To był cholernie ciekawy dzień, co?
Spojrzałam na nią zdumiona. Jej głos przepełniony był jadem. Wzdrygnęłam się, przyszpilona jej diabelskim wzrokiem. Ścisnęła mocniej moją rękę, po czym puściła i przetarła ręcznikiem spocone czoło.
- Jesteś na mnie zła? - spytałam drżącym głosem. Kiedy Kaśka jest wkurzona, najlepiej uciekać od niej tak daleko, gdzie pieprz rośnie. Pamiętam, jak w piątej klasie podstawówki zbiła gliniany wazon na głowie chłopaka, który nazwał ją prostownicą, ponieważ jej kręcone włosy sterczały na wszystkie strony i nie dało rady nad nimi zapanować. Chłopak trafił do szpitala i do dzisiaj ma zdeformowaną czaszkę.
- Oczywiście, że nie. Szkoda mi tylko dzieciaka. Może to i lepiej? - Spojrzałam na nią z niedowierzaniem.
- Ale... Przecież ty od zawsze chciałaś mieć dziecko. - Nie mogłam uwierzyć własnym uszom.
- Może kiedyś - rzekła z przekąsem. - Patrz, idzie ten twój Legolas - prychnęła i skrzyżowała ręce na piersiach. Do pokoju wszedł Piotr, niosąc ze sobą bukiet żółtych tulipanów. Miał skruszoną minę i wydawał się być zawstydzony.
- Cześć, dziewczyny. Chciałem was przeprosić za wszystko, szczególnie ciebie, Katarzyno. - Mówiąc to, podał jej kwiaty, lecz ona spojrzała na nie z pogardą i odwróciła głowę w bok. Mężczyzna westchnął i spojrzał na mnie błagalnym wzrokiem. Wzruszyłam ramionami. Położył bukiet na szafce obok łóżka i miał już wychodzić, kiedy Kaśka odezwała się.
- No dobra, wybaczam ci. Ale pod jednym warunkiem: nie masz prawa zranić mojej przyjaciółki. Jeśli to zrobisz, zabiję cię. - Spojrzeliśmy na nią z wytrzeszczonymi oczami.
- Och... dziękuję. - Piotr był jeszcze bardziej zakłopotany. Przeczesał palcami swoje włosy. - Więc... czy mogę...?
- Tak, możesz zabrać Ankę. - Uśmiechnęła się słabo. Odwzajemniłam uśmiech, pocałowałam ją w czoło na pożegnanie i Piotrek wyprowadził mnie ze szpitala.
Kiedy wyszliśmy na zewnątrz, odetchnęłam świeżym powietrzem.
- Dzięki, że mnie stamtąd zabrałeś. - Przytuliłam się do niego i zaczęłam łkać.
- Ciii... - szepnął i przyciągnął mnie bliżej, głaszcząc po włosach. Czułam, jak jego kurtka robi się mokra od moich łez. - Już po wszystkim. Chodź tu, pokaż się. - Puścił mnie i widząc moje mokre policzki, wyjął chusteczkę i wytarł moją twarz jak małemu dziecku. - Pewnie jesteś głodna, co? - Uśmiechnął się. Na potwierdzenie tego usłyszeliśmy, jak burczy mi w brzuchu. Zaśmialiśmy się. - Chodź, musimy cię porządnie nakarmić. - Ujął moją rękę i poprowadził do samochodu.
—-
- Może jeszcze? - Piotrek puścił mi oko, stojąc przy kuchence. Byliśmy w kuchni w jego domu. Spojrzałam na dojedzone muesli, jajecznicę i przeróżnej maści dań i pokręciłam głową. Czułam się pełna do granic możliwości.
- Ale dlaczego tak dużo tego wszystkiego przygotowałeś? W zupełności wystarczyłyby kanapki.
Uśmiechnął się, zebrał brudne naczynia do zmywarki i włączył ją.
- Ponieważ, kochanie, chcę dla ciebie jak najlepiej. - Wytarł palcem moje usta i złożył na nich pocałunek. Zarumieniłam się. - Najedzona?
- Oczywiście. - Uśmiechnęłam się do niego w podziękowaniu, wyszliśmy na zewnątrz i skierowaliśmy się w stronę lasu, kiedy nagle coś sobie przypomniałam. - Piotrek, dzisiaj jest wtorek! Muszę iść do szkoły!
- Spokojnie. Jesteś zwolniona z dzisiejszych lekcji. Poza tym zobacz, zostały ci tylko dwa tygodnie szkoły, a w maju masz maturę. Nawet się nie obejrzysz, jak wyjdziesz ze szkoły po ostatnim egzaminie.
I rzeczywiście, Piotr miał rację. Uświadomiłam to sobie, kiedy ostatniego dnia oddawałam mój arkusz maturalny z historii sztuki. Wyszłam z budynku, zostawiając za sobą przeszłość i pobiegłam z uśmiechem do mojej przyszłości palącej papierosa przy samochodzie. Przytuliłam się do Piotrka i pocałowałam go mocno w usta, a ten wdmuchnął mi do buzi dym. Zgniótł niedopałek czubkiem buta, otworzył mi drzwi do samochodu i pojechaliśmy na zasłużone wakacje.
- Kierunek góry! - krzyknęłam uradowana i włączyłam muzykę w odtwarzaczu.
- Wszystko spakowałaś? - zapytał ze śmiechem Piotr. Odwróciłam się w stronę tylnych siedzeń, na których leżały nasze torby.
- Hm... chyba tak. W razie czego pożyczę od ciebie majtki. - Roześmialiśmy się i w przez drogę śpiewaliśmy wszystkie przeboje Wilków. - Czy wszystko jest załatwione? Pamiętasz trasę do tego domku?
- No jasne. Mamy dla siebie trzy tygodnie w górach na odludziu. Mam nadzieję, że wytrzymasz tylko z moim towarzystwem?
- Wytrzymam. - Posłałam Piotrkowi całusa, rozparłam się w fotelu i zasnęłam.
CZYTASZ
Obraz
RomanceAnna, przestępując próg klasy od polskiego, nie spodziewa się, że jej nowy nauczyciel może stać się jej kochankiem... UWAGA, opowiadanie zawiera treści erotyczne oraz przemoc. Wchodzisz na własną odpowiedzialność.