Rozdział 5 Zuzanna

1.8K 50 3
                                    

     Na trzęsących się nogach wsiadłam na tylne siedzenie mercedesa Szymona. Nie docierało do mnie to co się właśnie stało i paraliżował mnie strach o to jak będzie miała wyglądać moja przyszłość skoro właśnie straciłam dach nad głową. Szymon wrzucił moją walizkę do bagażnika i zajął miejsce obok mnie. Kierowca ruszył z miejsca a ja w końcu odważyłam się odezwać.


- Zawieziesz mnie do domu przyjaciółki? Podam adres. - to jedyne sensowne wyjście jakie przyszło mi do głowy.

- Nie dzisiaj pojedziemy do mnie. - powiedział Szymon, który nadal był wściekły. 


- Po co? - bąknęłam nie wiedząc jak odebrać jego propozycje. Właściwie to nie była nawet propozycja - to była decyzja. 


- Porozmawiamy na spokojnie, musimy pomyśleć co dalej. Do Kamili zawiozę cię jutro. - oznajmił a ja zdębiałam.

 Jego mina wskazywała na to, że żałował tego co przed chwilą powiedział.


- Skąd ty wiesz jak ma na imię moja przyjaciółka? Kim ty właściwie jesteś i po co wszedłeś do mojego mieszkania? - zapytałam czując narastającą we mnie panikę. 


- Jestem twoim potencjalnie przyszłym pracodawcą Zuzanno. Do mieszkania zaprosiła mnie twoja ciotka. - odpowiedział już spokojnie Szymon.


- Przez to co zrobiłeś nie mam gdzie mieszkać... - westchnęłam ale mimo niepewności o jutro czułam jednak ulgę.


- Chciałaś tam mieszkać? - Szymon złapał mnie delikatnie za twarz i zmusił, bym na niego spojrzała. 

Popatrzyłam w jego oczy i dostrzegłam w jego spojrzeniu współczucie.


- Nie. - odpowiedziałam zgodnie z prawdą i spuściłam wzrok a Szymon zabrał dłoń z mojego policzka. 


- Napijesz się? - zapytał Szymon otwierając butelkę whisky. Nigdy nie piłam tego alkoholu, bo mnie na niego nie było stać. 


- Tak, muszę się odstresować. - odpowiedziałam zgodnie z prawdą choć trochę miałam obawy przed piciem alkoholu z zupełnie obcym człowiekiem. 

Szymon upił kilka łyków prosto z butelki i podał mi ją a ja zrobiłam to samo krzywiąc się lekko. Szymon zwrócił się do kierowcy, by ten włączył radio. Jechaliśmy do domu Szymona nie rozmawiając. Popijaliśmy tylko na zmianę whisky, które nawet mi posmakowało. 


    
Gdy wjechaliśmy na posesję Szymona byłam w szoku. Mieszkał on w pięknej białej willi urządzonej w nowoczesnym stylu. Szymon skierował się w stronę wejścia a ja szłam obok niego. Za nami kierowca taszczył moją nie małą walizkę. Mężczyzna otwarł drzwi i puścił mnie przodem. Chciałam zdjąć szpilki ale Szymon powiedział, bym tego nie robiła, złapał mnie za rękę i zaprowadził do salonu. To pomieszczenie było cudowne, dominowała tam czerń i biel. W rogu salonu stał piękny duży kominek, na jednej ścianie wisiała ogromna plazma a druga ściana była cała zasłonięta czarnymi zasłonami co świadczyło o tym że zapewne większą jej część pokrywają okna. 


- Kochanie już wróciłeś? - usłyszałam kobiecy głos z jednego z pomieszczeń a po paru sekundach milczenia ze strony Szymona do salonu weszła kobieta.


Była przepiękną blondynką o włosach długich prawie do bioder. Od razu gdy weszła wbiła we mnie lodowate, błękitne spojrzenia.

 
- Och masz gościa. - powiedziała nie odrywając ode mnie wzroku. 

Miałam wrażenie, że patrzyła na mnie z odrazą, choć nie miałam pojęcia dlaczego tak miałoby być. Może tylko mi się wydawało?


- Tak mam gościa. To Zuzanna. - przedstawił mnie Szymon.


- Cześć. - powiedziałam, by się przywitać. Kobieta jednak nic nie odpowiedziała tylko odwróciła się w stronę Szymona.

 Poczułam się głupio i postanowiłam stąd zniknąć.

- Pójdę, już późno. Do widzenia. - ruszyłam szybko w stronę korytarza, Szymon jednak złapał mnie za rękę i zatrzymał. 


- Nigdzie nie idziesz Zuzanno! - warknął i zwrócił się do kobiety. - Anito jak widzisz mam gościa i jestem zajęty. Idź na drugie piętro i nie waż się pojawić na piętrze pierwszym lub parterze! - powiedział surowo a mnie aż przeszedł dreszcz.


- Jasne idę do mojej klatki, panie. - odpowiedziała dziwnie kobieta i ruszyła w kierunku schodów prowadzących na górę.

 Patrzyłam jak odchodzi a ona nagle spojrzała na mnie z góry. Jedyne co dostrzegłam w jej spojrzeniu i minie to pogardę. 


- Szymon ja naprawdę nie chce robić ci kłopotu, w dodatku twoja dziewczyna nie jest zadowolona z tego, że tu jestem. Nie chcę być powodem waszej kłótni. Odwieź mnie proszę.- starałam się najlogiczniej jak mogłam argumentować swoje zdanie.


- Chciał bym z tobą porozmawiać Zuzanno.- powiedział Szymon zupełnie ignorując to co powiedziałam.
     
Podszedł do barku i wyjął z niego kolejna butelkę whisky, gdyż poprzednia została w samochodzie. Położył ją na ogromnej sofie i zniknął gdzieś na minutę, po czym wrócił z dwiema szklankami. Otworzył butelkę i nalał nam po pół szklanki. 


- Chcę Zuzanno byś pracowała u mnie. - oznajmił Szymon i szybko opróżnił zawartość swojej szklanki.


- Jak to? Nawet nie zadałeś mi żadnego pytania ? - zapytałam zdezorientowana.


- Nie muszę. Wiem, że się nadajesz. - odpowiedział Szymon.


- Bardzo ci dziękuję. - aż pisnęłam z radości.


- Bardzo ci dziękuję, szefie. -poprawił mnie. - W pracy tam masz się do mnie zwracać! - dodał podniesionym głosem ale z szerokim uśmiechem na ustach. 

Z emocji wypiłam duszkiem zawartość szklanki a Szymon wyjął mi ją z ręki, uzupełnił alkoholem i oddał. 


- Dziękuję szefie. - podziękowałam i wzniosłam szklankę w geście toastu.


- Za współpracę!


- Za współpracę! - powtórzył za mną mój nowy szef i stuknął swoją szklanką o moją.

Przepraszam, szefieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz