Marcin otworzył drzwi i wskazał gestem dłoni, bym weszła pierwsza. Zrobiłam kilka kroków do przodu i zatrzymałam się w ciemnym korytarzu. W mieszkaniu panował mrok, jakby wszystkie rolety były zasłonięte.
– Zaświecisz światło? – zapytałam, cicho chichocząc, gdy jego ciepły oddech połaskotał mnie przyjemnie po karku.
– Nie. – szepnął mi do ucha i zsunął z moich ramion płaszcz.
Odwiesił go gdzieś, a ja po omacku złapałam go za rękę.
– Poczekaj sekundkę. Zaraz wracam. – oznajmił.
W odpowiedzi skinęłam głową, choć on najprawdopodobniej nie miał możliwości tego zobaczyć. Zniknął gdzieś wewnątrz mieszkania, a po chwili dostrzegłam lekkie światło w oddali. Wrócił i wyciągnął ręke w moją stronę.
– Chodź, Zuza.
Złapał mnie za dłoń i zaprowadził do salonu, w którym panował przyjemny półmrok. Na stoliku pięknie zastawionym oprócz talerzy i sztućców stało kilka świeczek oświetlających pomieszczenie i butelka wina. Marcin wyjął prawą dłoń zza pleców i wręczył mi bukiet czerwonych róż.
– Dziękuję. – szepnęłam zaskoczona niespodzianką. – Masz jakiś wazon? – zapytałam, zaciągając się przyjemnym, choć delikatnym zapachem bukietu.
– Tak coś się znajdzie, zaraz wracam.
Po minucie wrócił ze szklanym wazonem, wypełnionym do połowy wodą. Włożyłam do niego kwiaty, a on postawił je na środku stołu.
– Przyniosę kolacje. – mrugnął i znów zostałam sama.
Czułam, że stres mnie opuszcza i zaczęłam się rozluźniać, choć wciąż miałam pewne obawy, ale wiedziałam, że nie mogłam dłużej z tym zwlekać. Wraz z ponownym pojawieniem się Marcina w pomieszczeniu rozniósł się zapach sosu serowego.
– Sam ugotowałeś? – zapytałam, uśmiechając się zalotnie.
– Tak. Wprawdzie miałem w planach jakieś afrodyzjaki, typu krewetki czy małże, ale zrezygnowałem. Zdałem sobie sprawę z tego, że nigdy o tym nie rozmawialiśmy, więc nie wiedziałem, czy w ogóle lubisz owoce morza.
– I dobrze zrobiłeś. – zaśmiałam się. – Nie przepadam za nimi, a krewetki mnie uczulają. – wyznałam.
Chłopak położył garnek na stole i odsunął krzesło.
– Zapraszam.
Zajęłam przygotowane dla mnie miejsce. Marcin nałożył mi i sobie danie na talerze, następnie nalał nam po lampce wina.
– Za udany weekend. – mrugnął, wznosząc kieliszek w górę.
Również uniosłam swój i wznieśliśmy toast. Wino było pyszne, czerwone, półsłodkie. Jedząc kolację, nie żałowałam go sobie. Musiałam dodać sobie nieco odwagi.
– Bardzo dziękuję za pyszną kolację. – powiedziałam, odkładając sztućce na talerz.
– Masz ochotę na deser?
– Nie, dziękuje, ale nie dam rady.
Marcin wstał i podszedł do mnie, nachylił się i pocałował mnie namiętnie w usta.
– Masz ochotę na wspólną kąpiel? – zapytał, a ja zbladłam.
Przypomniałam sobie o bliznach na udach po samookaleczeniu. Wiedziałam, że prędzej czy później dowie się o nich, ale nie chciałam psuć tym wieczoru i naszego pierwszego razu. Musiałam zrobić naprawdę śmieszną minę, bo Marcin wybuchnął śmiechem.
CZYTASZ
Przepraszam, szefie
RomanceOkładka: @KatieBrillare Zuzanna Mazur stoi u progu dorosłości. W stresie przygotowuje się na pierwszą rozmowę kwalifikacyjną. Niestety złośliwość rzeczy martwych sprawia, że spóźnia się na nią. Po otwarciu drzwi gabinetu przeżywa szok, gdy poznaje S...