Demony

471 34 2
                                    

- No więc?- pytam Seana. Siedzi przedemną i najwidoczniej nie wie jak się wysłowić. Obok niego stoi blondynka, nawet ładna, pewnie jego dziewczyna. Jejku poco ja o tym myślę, to mnie w ogóle nie powinno obchodzić. A ten facet, starszy, Sean zwraca się do niego ,,Ojcze'', jest trochę przerażający.

Sean zagryza wargi, mogłabym przysiądz że jeszcze chwila, a poleci z nich krew.

- Zaistniały pewne okoliczności.-mówi, ale nie dokańcza.

Dziewczyna stojąca obok wywraca oczami.

- Wierzysz w byty nadprzyrodzone?- pyta mnie dziewczyna.

Otwieram szeroko oczy ze zdziwienia.

- Że w duchy, wampiry, wilkołaki i tak dalej?- upewniam się.

Blondynka patrzy na mnie z pobłażaniem.

- Nie, chodzi mi raczej o demony.- odpowiada.

Mrużę oczy.

- Demony? To jakiś żart?- pytam. Ale nie, dziewczyna jest całkiem poważna.- Nie, nie wieże.

Sean wznosi ręce do nieba.

- Świetnie!- wykrzykuje. Zachowuje się trochę jakby zwariował.- Ona nie wierzy. I co teraz?

Nie byłam dokładnie pewna o co im chodzi i miałam przedziwne wrażenie że powinnam uciekać z tego domu wariatów jak najszybciej.

- Nie unoś się synu.- mówi rozkazującym tonem mężczyzna stojący obok kanapy.- To nie przystoi w obecności księżniczki.

Jakiej księżniczki?

- Tak ojcze.- mówi potulnie Sean.

O co tu chodzi?

- No dobra ktoś mi wytłumaczy o co tu chodzi?- pytam. Jestem już na skraju wytrzymania.

Sean cały się trzęsie.

- Jesteś dziedziczką tronu piekła, Lizz.- mówi. Po tym od razu się uspokaja.

Że kim ja niby jestem?

- Co? Pffff... to jakaś pomyłka.- z moich ust wylewa się potok słów.- Ja nie jestem żadną księżniczką, czy dziedziczką. Jedyną rzeczą jaką w życiu odziedziczę jest firma moich rodziców, którzy są zwykłymi ludźmi.

Cała trójka wymienia porozumiewawcze spojrzenia.

- Elizabeth Grey, jesteś córką Lilith i Szatana, nie zwykłą śmiertelniczką, tylko demonem.- mówi ojciec Seana.

Jakim kurwa demonem?

- Jesteście chorzy!- wrzeszczę, sama nie wiem dla czego.- Nie zbliżajcie się do mnie!

Zrywam się szybko z kanapy i zanim ktoś zdąży zareagować wybiegam z pokoju, który jak sądzę jest biblioteką.

Biegnę ponurymi korytarzami. Co to wszystko ma znaczyć? Ci ludzie są jacyś nienormalni. O czym oni mówili? Może to jakaś sekta? Boże w co ja się wpakowałam.

Biegnę jeszcze przez chwilę, ale w końcu braknie mi tchu. Zatrzymuje się i opieram plecami o zimną ścianę. Chcę wrócić do domu, chcę znowu posprzeczać się z mamą, chcę pożartować z naszym lokajem, chcę wrócić tam gdzie powinna teraz być.

W oddali słyszę kroki i przyciszone głosy.

- Ojcze, musimy ją przetransportować do piekła.- słyszę głos Seana.

Nie no, znowu ten idiota.

- Jestem Lucyfer, książę piekła, jesteś pewien, synu, że chcesz mi mówić co powinienem zrobić.- odzywa się ten drugi.

Lucyfer? Nie no, ja już nic z tego nie rozumiem.

- Nie ojcze, ale przecierz musimy jakoś tą sprawę rozwiązać.- nalega Sean.

Słyszę głośne westchnienie.

- Dobrze. Kiedy w końcu przekonasz dziewczynę co do tego kim jest, wykorzystajcie przejście w parku, jeśli wybierzesz odpowiednie, powinniście wylądować tuż przed bramą pałacu.- mówi mężczyzna.

Teraz są na tyle blisko mnie że mogę ich zobaczyć. Sean pochyla głowę w geście szacunku, a mężczyzna zaczyna powoli znikać. Zaraz, zaraz, jak to znikać. Przecieram ze zdumieniem oczy. Wokół chłopaka i mężczyzny zaczyna kłębić się dym. Po chwili po ojcu Seana nie ma już śladu, a chłopak prostuje się.

Ostatnie kłęby dymu opadają, a nasze spojrzenia się spotykają. Nie wiem co mam powiedzieć. Jak ten mężczyzna zniknął? Jak on to zrobił?

- Teraz wierzysz czy nadal nie?- pyta mnie cicho Sean.

Zagryzam wargę. I co ja mam teraz powiedzieć? Przecierz widziałam na własne oczy coś czego nijak nie można wytłumaczyć.

- Zaprowadzisz mnie do pokoju?- zapytałam. Nie mam ochoty na sprzeczki.

Sean kiwa głową i wyciąga w moją stronę ręke. Wacham się przez chwilę, ale w końcu się decyduje i ujmuje jego dłoń.

_______

Wiem że krótko, ale mam nadzieję że się spodoba. ♥

ObcyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz