Piekło

662 52 4
                                    

Idę z Seanem ponurym korytarzem. Jeszcze chwilę temu byłam wkurzona, ale kiedy tak szłam blisko niego to zaczęła się uspokajać.

- Co to za miejsce?- pytam.

Sean rozgląda się po korytarzu, poczym zerka na mnie.

- To stary, opuszczony hotel na przedmieściach. Stoi tu od połowy lat siedemdziesiątych. Kiedyś był największą imprezownią w Seattle.- mówi z błyskiem w oczach.

Nie wiem czemu, ale wybucham śmiechem.

- Wybacz, ale nie wygląda mi to na imprezownie.- mówie, kiedy mój nagły atak śmiechu przechodzi.- Widząc te korytarze, powiedziałabym raczej że to grobowiec.

Teraz to Sean wybucha śmiechem.

- Myślisz że przyprowadziłbym cię tutaj, gdyby to był grobowiec?- pyta mnie.

Chwilę się zastanawiam. Właściwie nie chcę rozmawiać o tym gdzie się znajdujemy. Mam kilka innych pytań.

- Słyszałam jak twój ojciec mówi że jest Lucyferem.- zaczynam.- Nie żebym wierzyła, ale czy chodzi o tego Lucyfera?

Sean zagryza wargi.

- Tak, chodzi o tego Lucyfera.- odpowiada.

Wiedziałam że to powie.

- Opowiedz mi o tym piekle.- zarządałam.

Sean marszczy brwi. Czyżby nie chciał o tym mówić.

- Piekło to nie jest takie miejsce, jak wszyscy myślą.- mówi.- Wbrew wszystkim wyobrażenią, przez środek piekła nie płynie rzeka pełna krwi, nie katuje się tam grzeszników, nie spala się ludzi w ,,ogniu piekielnym''. Piekło to piękne miejsce. Zielone pola i lasy, błękitne morza, wartkie rzeki i strumienie. Wszystko wygląda tak jak na Ziemi. No może oprócz tego że w piekle niebo jest czerwone.

Czerwone niebo. Z tego opisu wynika że w Piekle jest przyjemniej niż myślałam. To znaczy myślałabym, gdybym wierzyła w to całe piekło i demony.

- Aha.- mruczę.- Czyli ty stamtąd pochodzisz?

Chłopak mruży oczy.

- To chyba jasne.- odpowiada.- Jestem demonem, a demony pochodzą z piekła.

Pochodziły by, gdyby istniały, poprawiam go w myślach. Chociaż, im częściej o tym myślę, tym bardziej to wszystko staje się rzeczywiste.

- Poszłabyś ze mną na spacer?- pyta ni stąd, ni z owąd Sean.

Że co?

- Nie obraź się, ale nie jestem pewna czy mogę ci ufać.- mówie przystając.

Chłopak też się zatrzymuje, poczym teatralnym gestem kładzie rękę na piersi, na twarz przywołał wyraz bólu i zaskoczenia.

- Twój brak wiary boli.- mówi zbolałym głosem.

Mimowoli się uśmiecham.

- Nie jestem zainteresowana.- nadal obstaję przy swoim.

Kłamstwo! Lizz czemu kłamiesz?! Moja podświadomość właśnie się na mnie wydziera.

Sean unosi brwi.

- Naprawdę, biorąc pod uwagę ostatnie wydarzenia, które jak sam dobrze wiesz sprowadziły mnie tutaj, wolę nie spędzać, na razie, czasu sam na sam z facetem.- mówię.

To akurat nie było kłamstwem.

Chłopak zagryza wargę.

- A teraz to niby nie jesteśmy sam na sam?

Wywracam oczami.

- Tutaj przynajmniej jest ktoś oprócz nas.- odpowiadam. Sean wydaje się nie rozumieć, więc dodaje.- Ta dziewczyna, blądynka.

Teraz w jego oczach widać zrozumienie.

- Aaaa... Chodzi ci o Elle? Tak, na nią bym raczej za bardzo nie liczył.- stwierdza.- Ona chodzi własnymi ścieżkami. Woli czytać i pielęgnować rośliny. Więc kiedy czyta radze ci jej nie przeszkadzać, bo może oczy wydrapać. Serio.

Mimo że bije od niego powaga, to kiedy wypowiada ostatnie zdanie na jego twarzy pojawia się przebiegły uśmieszek, który rozświetla jego oczy i twarz i nadaje mu chłopięcego wyglądu.

- Widzę że masz chyba niezbyt miłe wspomnienia.- mówie na żarty.

Chłopak uśmiecha się jeszcze szerzej.

- Bez przesady, założyli mi tylko kilka szwów, obyło się bez przeszczepu skóry.- odpowiada, wyraźnie zadowolony. Po jego oczach widzę że nie żartuje.

- Lubisz ją.- nie zadaje mu pytania, tylko stwierdzam oczywisty fakt.

Sean spogląda na mnie.

- Znamy się od dziecka.- mówi.- Traktuje ją jak młodszą siostrę. Kocham ją jak młodszą siostrę. Chociaż ona czasem musi traktować mnie jakbym był jej młodszym bratem, to zawsze dla mnie była, jest i będzie moją młodszą siostrzyczką. Co prawda z innej matki i ojca, ale siostrą.

Po tym krótkim wyznaniu, czuję dziwną ulgę. Właściwie nie mam pojęcia czym jest spowodowana.

- No więc?- to pytanie wyrywa mnie z zamyślenia.- Idziemy na ten spacer czy nie?

Zagryzam wargę.

- Dokąd?- pytam.

Chłopak przez chwilę się zastanawia.

- Do parku?- pyta w końcu.

Nie! Do głosu znowu dochodzi moja podświadomość. Żadnego parku! Zapomniałaś co ostatnio się stało kiedy byłaś w parku?!

- Nie.- odpowiadam, grzecznie ale stanowczo.- Nie pójdę do żadnego parku.

Na początku na twarzy mojego rozmówcy pojawia się pytająca mina, ale potem, zaczyna rozumieć.

- Bardzo cię bolało?- pyta cicho.

Łzy napływają mi go oczu kiedy sobie przypomne całe zajście. Ból przeszywający całe moje ciało, kiedy...

- Tak.- szepczę w odpowiedzi, w gardle czuję narastającą gulę.- Bolało.

Twarz Seana wykrzywia dziwny grymas.

- Zabiłbym drania, który ci to zrobił.- powiedział nienawistnym tonem.

To wyznanie mnie zdziwiło.

- Czemu?- pytam. Po co się głupio putasz?! Pyta mnie podświadomości tupiąc głośno nogami.

Sean zagryza wargę.

- Bo jesteś dziedziczką tronu, a ja strażnikiem, a strażnicy mają za zadanie bronić to co jest najważniejsze.- mówi z ogromną powagą.

Chociaż po jego oczach widzę że kierują nim inne pobudki.

- Jestem najważniejsza?- pytam. Coraz bardziej podoba mi się bycie tą całą demoniczną księżniczką.

Chłopak pociera ręką brodę.

- Masz rację, nie będziemy iść na spacer. Chodźmy, odprowadzę cię pod drzwi twojego pokoju.- oznajmia, poczym rusza przodem.

Jeżeli on myśli że puszczę tę rozmowę w niepamięć, to grubo się myli, bo zamierzam ją dokończyć, ale jeszcze nie teraz.

ObcyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz