ROZDZIAŁ 2

52 4 1
                                    

Nim zdążyłam dotrzeć do drzwi usłyszałam huk w moim pokoju. 

- Co się dzieje do cholery! - szybko weszłam do środka. 

Okno balkonowe było otwarte na oścież. Do środka wpadało chłodne powietrze z zewnątrz. Zobaczyłam przewróconą buteleczkę perfum. Widocznie podmuch wiatru ją przewrócił i dlatego było słychać taki huk. Zamknęłam okno i z powrotem wróciłam do wejścia. Jednak pod drugiej stronie nikogo nie zastałam. 

- To zaczyna się robić naprawdę chore. - powiedziałam sama do siebie ponownie wracając do kuchni. Wtedy przypomniałam sobie o tym, że tata dzwonił. Postanowiłam oddzwonić. 

- Tato? Dzwoniłeś. Stało się coś?
- Nie skarbie. Chciałem tylko dopytać jak twoja rozmowa. 
- Mam być szczera czy miła? 
- Chyba nie poszło tak jak byś tego chciała. 
- Uznajmy, że dla własnego dobra wolałam zrezygnować. Opowiem ci jak wrócisz. 
- No właśnie... Chciałem ci powiedzieć, że dzisiaj nie wrócę na noc. Mam parę ważnych spraw do uregulowania.
- Na pewno wszystko, ok? Jakoś dziwnie mówisz? Gdzie jesteś?- spytałam zaniepokojona.
- Muszę kończyć kochanie. Pamiętaj, że cię kocham - nim zdążyłam odpowiedzieć rozłączył powiadomienie.

- Moja intuicja podpowiada, że coś jest nie tak. Pewnie coś w firmie. - stwierdziłam kierując się do łazienki chcąc skorzystać z prysznica. 

Kiedy już się w miarę ogarnęłam i przebrałam w ulubione dresy, oraz zwykłą koszulkę zaczęłam suszyć mokre włosy. W pewnym momencie usłyszałam dziwne szuranie. Cicho wyszłam w pomieszczenia w idealnym momencie by ujrzeć jakąś postać wyskakującą przez moje okno balkonowe. 

- Stój! - krzyknęłam. 

Szybko wyskoczyłam za nią i zaczęłam ją gonić. Skubana była szybka, ale nie odpuszczałam. Udało jej  się mnie zgubić dopiero w parku. Rozglądałam się w koło za zakapturzoną postacią, ale wyparowała jak kamfora. 

- Cholera by to! Muszę szybko wracać . Nie mam nawet jak się bronić.

Wracając mijałam tłumy ludzi, którzy po skończonej pracy chcieli jak najszybciej znaleźć się w domach. Zaraz jak wróciłam popędziłam do siebie by zobaczyć czy coś mi nie zabrano. Jak się okazało wszystko było na swoim miejscu. 

- Dziwne. Skoro niczego mi nie ukradziono to po co komuś zależało na tym by dostać się do środka? To nie ma sensu. - mówiłam bawiąc się nerwowo wiszącą na mojej szyi złotą nutką, którą dostałam już jakiś czas temu od przyjaciela jako prezent . Dzięki niemu chciał mnie przeprosić za swoje pewne zachowanie z przeszłości, które sprawiło, że zmieniłam do niego całkowicie swoje podejście. 

-Teraz i tak niczego się nie dowiem. Poczekam i rano zobaczę czy ten ktoś nie zostawił żadnych śladów. 

RANO

Poczułam jak promienie słońca świecą wprost na moją twarz. Tak bardzo nie miałam ochoty wstawać, ale jak przypomniałam sobie o wczorajszej sytuacji od razu usiadłam na łóżku całkowicie rozbudzona. Najszybciej jak to możliwe przebrałam się i zaczęłam własne śledztwo. Zdążyłam w międzyczasie zauważyć, że rodzice nadal nie wrócili. Mama pewnie została w szpitalu  możliwe, że miała jakąś ważną operację. Bardziej martwiłam się tatą. Od niego nadal nie dostałam żadnych wieści. 

- No trudno. Na razie sprawdźmy jeszcze raz czy nic nie ukradziono. 

Jednak moje przypuszczenia były słuszne. Nie zostałam okradziona, więc jest szansa, że ten ktoś pojawił się tutaj z innego powodu. Dokładnie przepatrzyłam każdy kąt. Później nie znajdując nic godnego uwagi wszystko posprzątałam . W szczególności ozdobną serwetkę na którą wylały się przewrócone perfumy.  Po jakimś czasie błąkania się po pokoju bez celu zadzwonił do mnie telefon. To był Hyunjin. 

- Cześć piękna. Dzwonię czy na pewno nie chcesz iść ze mną na ten trening. - mówił radosnym głosem. 
- Wiesz co? W sumie czemu by nie. 
- Serio? W takim razie będę za dwadzieścia minut - po czym rozłączył rozmowę. 

"To może być okazja żeby z kimś pogadać , ale też chociaż na chwilę przestanę wiercić temat tego dziwnego najścia"- pomyślałam.

Tak jak powiedział chłopak niedługo potem stał pod moją furtką i trąbił, że już jest. Z uśmiechem na twarzy wyszłam z przewieszoną przez ramię torbą, w której schowałam wszystkie potrzebne rzeczy na trening. Ledwo znalazłam się wewnątrz, a ten już zaczął gadać. 

- Cieszę się, że jednak jedziesz ze mną. Reszta pewnie też będzie zadowolona. 

- To nie problem, że tam idę. Może wytwórnia ma z tym problem?

- Skąd. Nadal żyją nadzieją, że do nas dołączysz. - uśmiechnął się. 

- To jeszcze sobie poczekają. 

Chłopak wyczuł po moim głosie, że coś jest nie w porządku. Resztę drogi przeznaczyłam na opowiedzenie wczorajszego zajścia i moich nurtujących pytań. 

- Dlaczego nie dzwoniłaś? Od razu bym przyjechał!

- Wiem i właśnie dlatego nie dzwoniłam. Nie chciałam cię narażać. Nie wybaczyłabym sobie gdybym niechcący wciągnęła cię w kłopoty. Że już nie wspomnę o twojej grupie, szefie z wytwórni i rodzicach. 

- No dobra. Nie mam żadnych dobrych kontrargumentów. Co nie zmienia faktu, że powinnaś chociaż napisać. 

- Moja uparta, bodyguarska natura mi to uniemożliwiała. Ale pomyśl, że mówię teraz. I przestań się już boczyć. Cieszmy się spędzonym czasem i wygraną przeze mnie bitwę taneczną. - mówiłam ze śmiechem.

- Planujesz nas wyzwać w tańcu?- spytał zaskoczony. 

- A czemu by nie?

POV LUHANA  

- I to ona ma być moją przyszłą ochroniarką? Chyba żartujesz. - stwierdziłem rzucając zdjęcie dziewczyny na blat. 

Często nie zgadzałem się z decyzjami ojca, ale to co teraz proponuje to jakiś cholerny żart. 

- Musi ci wystarczyć. Przynajmniej na chwilę obecną. Powiedzmy, że na razie lepszy model jest nie dostępny. - wyjaśniał zapalając cygaro. 

- To już lepiej nikogo nie zatrudniać niż jakąś miernotę, która miała przez pół gorsze wyniki niż wcześniejsza kandydatka! - mówiłem z wyrzutem. 

- To  nie jest jakiś jebany koncert życzeń. Albo ta, albo siedzisz cały czas zamknięty pod kluczem. Wybieraj. Nie mam czasu by cię niańczyć. Towar się sam nie rozwiezie, a nie należności nie wpłyną. Mam dość roboty i bez twojego marudzenia. 

- Niech ci będzie, ale jak najszybciej masz tutaj ściągnąć tą drugą. Widziałem wczoraj tą czarnulkę i ona nadaje się tylko do wyruchania. Żadnej z niej pożytek. Poza tym lubię wyzwania, a nie... Patrzę na nią i od razu widać, że na mnie leci. Przecież to bez sensu. 

Otoczył mnie dym wydychany przez mężczyznę. Czy on własnie się głupowato śmieje?

- Co cię tak bawi? - spytałem zirytowany.

- Ty i twoje podejście. Ale o tym potem. Teraz omówmy nasz plan...

DZIECI MAFIIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz