ROZDZIAŁ 9

31 3 0
                                    

POV LILY 

Dzisiejszy wieczór jest dla mnie ważny. To właśnie dzisiaj odbywają się finały i nie ukrywając mam spore szanse na wygraną, ale nie mogę być o tym, aż tak przekonana. Pewność siebie bardzo łatwo wykorzystać przeciwko rywalowi. Jeżeli mi się powiedzie wejdę do wyżej ligi, a co za tym idzie? Będę więcej zarabiać. Od kiedy uczestniczę w tym nielegalnym jak na ten moment "sporcie" wiele się u mnie zmieniło. Zaczęłam mieszkać z dala od matki, nie muszę się martwić czy uda mi się opłacić czynsz, rachunki, czy zakupić lekarstwa.  Poziom mojego życia zdecydowanie wzrósł, ale przeczucie szepcze mi, że dzisiaj coś się wydarzy. 

- Lily? Jesteś gotowa? Za 20 minut wchodzisz. - usłyszałam za plecami. 

Jedynie pokiwałam głową starając się uspokoić nerwy i oczyścić umysł. Walka, którą mam za parę minut stoczyć jest jedną z ważniejszych, więc nie mogę tego spierdolić. Wzięłam kilka głębszych wdechów i wyszłam na arenę. 

POV LUHANA 

Podobno za chwilę na arenę ma wyjść dziewczyna, po którą przyjechałem. Uznałem, że w takie miejsce wybiorę się z Chrisem. Yuri tylko by mnie rozpraszała swoim paplaniem. Poza tym co by pomyśleli inni widząc u mego boku bodyguarda, który zamiast zajmować się robotą to próbuje poderwać swojego klienta, w tym przypadku mnie? Przecież to nie dopuszczalne. 

Zająłem miejsce w loży przyjaciela mojego ojca. Z tego punktu idealnie widać będzie toczącą się walkę. Chodziłem nerwowo tam i z powrotem. Długo czekałem na ten dzień, w którym w końcu ją poznam. Tak na dobrą sprawę nawet nie mam pojęcia jak wygląda. Ojciec nie łaskaw był mi ją dokładnie opisać. Podobno jej sponsor ma ją do mnie przyprowadzić. 

- Miło cię ponownie widzieć Luhanie - odwróciłem się zdziwiony w kierunku głosu. Przede mną stał starszy mężczyzna. 

- Witam. Czyli to Pan jest właścicielem tej loży i mojej przyszłej narzeczonej?- spytałem prosto z mostu, oczywiście z całkowitym spokojem. 

- Narzeczonej? Taki plan ma twój ojciec? Widzę, że tak to sobie uwidział. No cóż... Można to rozwiązać i tak - odpowiedział z krzywym uśmiechem. 

Nie za bardzo wiedziałem jak dużo wie na nasz temat, więc ciężko było mi ocenić jak mam się wobec niego zachowywać. 

- Spokojnie młody. Nie musisz się aż tak zastanawiać ile wiem. Nie obchodzą mnie wasze przekręty i handel. Bardziej interesuje mnie ta druga część waszego interesu. Macie najlepszych bodyguardów. Mam nadzieję, że Lily się przy was nie zmarnuje. To naprawdę wartościowa dziewczyna. Aż szkoda ją oddawać. Liczę, że przy was rozwinie skrzydła i pokaże na co ją stać. Tak przynajmniej jej obiecałem. 

- Obiecałeś jej, że u nas się rozwinie? Z księżyca spadłeś? Wszystko zależy od...

- Twojego ojca. Wiem. Ale nie zawsze to co on mówi jest słuszne i korzystne. Użyj czasem własnego rozumu - przerwał mi siadając na skórzanej kanapie. 

- Nie rozumiem czemu miałbym sprzeciwiać się głowie klanu. Poza tym to mój ojciec. Wypadało by zachować wobec niego jakiś szacunek. - powiedziałem podchodząc do oszklonej ściany. 

- Szacunek, a uległość to dwie różne sprawy. Twój ojczulek to niezły kawał drania i kombinatora. Potrafi manipulować ludźmi, a widzę, że nawet ciebie nie oszczędził. Chodzi mi o to, że czasami powinieneś trochę naginać jego zasady. Młodość ma się tylko raz. Nie pozwól sobie jej odebrać. 

Już miałem zadać  kilka nurtujących mnie pytań kiedy przerwał mi głos oznajmiający rozpoczęcie finałów. Przyglądałem się każdemu etapowi walk. Niektóre osoby wywarły na mnie naprawdę ogromne wrażenie. Przelewało się trochę krwi, ale nie było przypadków śmiertelnych. 

- Twoja dziewczyna to ta blondynka. Jest naprawdę niebywała.

Spojrzałem na wskazaną osobę. Trzymała ogromny puchar i czek. Wydawała się być naprawdę ładną dziewczyną. Oczywiście pomijając pot spływający z twarzy, jednak na jej twarzy gościł uśmiech triumfu. Miała być z czego dumna. Była jedną z niewielu kobiet na dzisiejszym pokazie i poradziła sobie wyśmienicie. Już teraz wiem, że to był najlepszy wybór na jaki zdecydował się mój ojciec. 

- Lily pojawi się tutaj za pół godziny. Musi się ogarnąć, złapać trochę oddechu. 

- Oczywiście. Poczekam ile będzie trzeba - oznajmiłem siadając. 

Za równo trzydzieści minut w loży pojawiła się ONA. Jej długie włosy opadały do pasa. Miała na sobie jedynie sportowy stanik i krótkie spodenki. Wyglądała jakby właśnie szła na trening choć dopiero co zakończyła ciężko walkę o zwycięstwo.  Stałem jedynie na nią patrząc. 

- Lily? Poznaj naszego gościa. Oto Luhan. Twój przyszły pracodawca. 

Dziewczyna spojrzała na mnie niezrozumiale. 

- On? Ten gówniarz? Chyba sobie kpisz, że mam z nim gdziekolwiek iść.  On w ogóle zna się na rzeczy? - spytała z lekką pogardą. 

- Lily... Jesteście w takim samym wieku. - stwierdził mężczyzna patrząc z tym swoim uśmieszkiem na naszą dwójkę. 

- Dojrzałość objawia się przez czyny. Nie powinna być podjęta kategorią wiekową. A ty co tak milczysz? To mam w końcu z tobą pracować czy nie? Jakaś niemowa, czy jak? - spytała sponsora. 

- Nie jestem niemową. Po prostu nie mogę wyjść z podziwu, że jesteś tak pogadana. Buźka ci się nie zamyka, co? 

- Jeśli chodzi o mój dalszy los to nie. Przeważnie nie odzywam się przez przyczyny. Czuj się zaszczycony. - tłumaczyła zakładając ręce na piersi. 

Miała charakterek to trzeba jej przyznać. Jeśli trochę nie zestopuje mój ojciec podejmie wszelkie środki by ją wytrenować pod jego dyktando. Patrząc na ciało nie miałem żadnych zastrzeżeń, ale... Żeby ją w sobie rozkochać? Tutaj mogą pojawić się problemy. Raczej nie jest typem kobiety, która leci na kasę, czy szuka przygody na jedną noc. Jest inteligentna co jest atutem, ale też lekkim utrudnieniem. Ale spokojnie... Każdego można wytresować. 

- Co mi się tak przyglądasz?

- Muszę wiedzieć co biorę pod swój dach. Wyglądem jesteś niczego sobie, ale twój wieczny okres może sprawiać problemy. Jeśli nie utemperujesz jęzora będziesz w wielkich tarapatach. 

Widziałem w jej oczach złość i zapewne miała ochotę mi przyłożyć, ale nie była głupia. Zdawała sobie sprawę, że tacy ludzie jak ja nie przychodzą tutaj sami. Jedyne co ją zdradzało to opuszczone dłonie zaciśnięte w pięść. 

- Chris? Poznaj swoją nową koleżankę po fachu. - powiedziałem spoglądając przez ramię na swojego towarzysza. 

Chłopak wyszedł z cienia i podszedł do dziewczyny wyciągając dłoń na powitanie. Byłem ciekaw czy nabierze się na tą jego udawaną życzliwość. 

- Jeśli sądzisz, że podam ci dłoń nie będąc uzbrojoną to jesteś w cholernym błędzie. Moja intuicja mówi mi, że chcesz mnie w coś wpierdolić, więc sory "kolego", ale coś ci nie wyszło. 

Po loży rozszedł się śmiech. To ten facet. Co go tak śmieszy. 

- Wydaje mi się, że coś udowodniła. Mówiłem? Moje słowa są prawdą. - mówił patrząc wprost na mnie. 

Jedynie pokiwałem głową na zgodę i pokazałem Chrisowi, że wychodzimy. 

- A ty masz pięć minut. Czekamy na dole - po czym wyszedłem z loży.

DZIECI MAFIIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz