Obudziłam się z ogromnym bólem głowy. Na dodatek coś mnie przygniatało. Jednak byłam na tyle leniwa, że nie chciało mi się otworzyć oczu. Jednak ból, a raczej kac dawał coraz bardziej o sobie znać więc postanowiłam wstać. Na mnie leżał Adam..?! W samych bokserkach! Co się tu do cholery stało?! Wstałam z kanapy jak poparzona. Evans nawet się nie obudził. Dla mnie to lepiej. Poszłam do kuchni po jakies tabletki i próbowałam sobie wszystko przypomnieć. Już pamiętam! Ale dlaczego był bez koszulki i spodni? Nieważne.
Popiłam tabletki wodą i poszłam do siebie się ogarnąć. Gdy wyszłam z łazienki usłyszałam śmiechy z dołu. Czyli już wstali. Zeszłam na dół do reszty. Lili robiła zdjęcia Harremu jak śpi w dziwnej pozycji a Tom śmiał się razem z nią. Evans patrzył na nich zły, najprawdopodobniej dlatego że go obudzili. Noah siedział na telefonie. Patric i Alex też spali.
Postanowiłam że zrobie śniadanie. Poszłam do kuchni i zaczęłam robić jajecznicę, gdy do kuchni wszedł Adam.
- cześć kotku - czy ja się kurwa przesłyszałam?!
- słucham? - zapytałam niedowierzając własnym uszom.
- to nawet z własną dziewczyną nie można się przywitać?
- chyba coś ci się pomyliło.
- nie? Chyba nie zapomniałaś o naszym wyzwaniu? - ahh no tak! Zapomniałam! Uśmiechnęłam się krzywo do chłopaka - no nie żartuj!
- ej no! Każdemu się zdarza! Robisz wielką afere o nic! - udałam obrażoną.
- po pierwsze nikomu jeszcze kogo znam nie zapomniał o swoim związku, a po drugie jeżeli uważasz związek jako „nic" to nie wiem jak będziesz traktowała swojego przyszłego chłopaka - chciałam coś powiedzieć ale znów się wtrącił - pilnuj jajecznicy lepiej bo już się chyba spaliła - cholercia, zapomniałam totalnie.
- jeszcze wrócimy do tematu naszego związku - powiedziałam odwracając się. Nałożyłam dla każdego po trochu na talerze i zaniosłam razem z tabletkami na ból głowy do salonu. Wszyscy już nie spali.
———
- to narka - pożegnałam ostatnie osoby. Evans został jeszcze aby omówić plan naszego związku - musisz chwilę poczekać zanim zaczniemy, bo muszę posprzątać przed przyjazdem Kate i taty.
- to pomogę ci - wzięliśmy się za sprzątanie. Gdy byłam w swoim pokoju odłożyć koce, usłyszałam z dołu dźwięk stłuczonego szkła. Boże czy ta sierota nawet szklanek normalnie nie potrafi pozmywać? Zbiegłam jak najszybciej po schodach i zauważyłam rozbitą szklankę i rozlany sok pomarańczowy wokół szkła.
- Adam! My mamy sprzątać a nie robić jeszcze większy bałagan - jęknęłam bezsilnie z nutką wściekłości.
- jejku, każemu się zdarza! - zaczął przedrzeźniać mnie. Wzięłam poduszkę i pacnęłam go w głowę po czym zaśmiałam się.
Blondyn zabrał drugą poduszkę i rozpoczęła się bitwa na poduszki.- ałć! Stop! Nie żartuje! - krzyknął, więc odłożyłam poduszkę. Chłopak trzymał się za stopę w której było wbite szkło i leciała krew.
- cholera, poczekaj chwilę, przyniosę apteczkę - poszłam do kuchni i zabrałam opatrunki i wróciłam do blondyna - to moja wina, nie powinnam cię bić tą poduszką tylko posprzątać od razu - próbowałam wyjąć szkło ze stopy, na co syknął z bólu.
- nie obwiniaj się. Ał!
- robię to najdelikatniej jak potrafię, wybacz.
- weź to tak szybko wyjmij - polecił.
- będzie bardzo bolało - ostrzegłam.
- przeżyję.
- okej. Raz... dwa... trzy! - udało się! - teraz będzie trochę szczypało. Muszę oczyścić ranę żeby zakażenie się nie dostało. Okej?
- dlaczego dopiero teraz zauważyłem jaka jesteś piękna? - czy ja się przesłyszałam? Olałam to co powiedział i polałam ranę wodą utlenioną, a ten poraz kolejny tego dnia sykną.
- nie wygłupiaj się - zabandażowałam nogę i wstałam. Evans patrzył mi prosto w oczy.
- mówię śmiertelnie poważne - przybliżył się do mnie. Milimetry nas dzieliły. Już nasze usta miały się połączyć ale przerwało nam otwieranie się drzwi. Odskoczyłam od chłopaka jak poparzona gdy zauważyłam tatę z razem Kate.
- co się stało? - tata patrzył na nas podejrzliwie.
- był mały wypadek, ale wszystko pod kontrolą - zapewniłam i posprzątałam resztki szklanki.