Chapter Five

1.5K 84 6
                                    

~~~~~~           Dziewczyna jęknęła z bólu, jej cały prawa ręka ją bolała

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

~~~~~~
           Dziewczyna jęknęła z bólu, jej cały prawa ręka ją bolała. Pod nosem wymawiała wiązankę przekleństw wyzywając swoją niezdarność i głupotę.

-O cholera nic ci nie jest? - zapytał James.
-No nie wiem geniuszu zgadnij, spadłam z drzewa na pewno nic mi nie jest - syknęła wkurzona jak i z bólu.
-Trzeba ją zanieść do Skrzydła Szpitalnego - powiedział Remus.
-Nic mi nie jest poradzę sobie sama - powiedziała próbować wstać, niestety gdy stanęła na obu nogach prawie runęła z powrotem gdyby nie refleks okularnika.
-Właśnie widzę, ledwo na nogach się trzymasz - powiedział lekko zmartwiony szatyn. Chciał ja wziąć na ręce w stylu panny młodej lecz dziewczyna natychmiast mu przeszkodziła.
-Nawet się nie waż, albo mnie przytrzymujesz albo idę sama - zaalarmowała widząc jego zamiary.

          W Skrzydle Szpitalnym pani Pomfrey jak zwykle dramatyzowała. Gdy po nastawieniu lewej nogi oraz nasmarowaniu prawego obojczyka specjalna maścią wreszcie wpuściła Huncwotów z powrotem do środka mamrocząc, że ją te wrzaski wykończą.

-Znowu wy - jęknęła rozczarowana, lecz w duchu cieszyła się, że nie jest sama.
-Ładne mi podziękowania - mruknął James.
-Nie licz na nic więcej Potter - odpowiedziała mu z perfidnym uśmieszkiem.
-Na tobie mogę użyć tego mugolskiego podrywu co ostatnio słyszałem! - wykrzyknął nagle Black.
-Panie Black to jest szpital nie zoo proszę o ciszę! - upomniała go pielęgniarka.
-Dajesz Syriusz - powiedział milczący do tej pory Peter.
-Bolało jak spadłaś z nieba - powiedział z najprawdopodobniej uwodzicielskim tonem. Znikąd brunetka wybuchła śmiechem.
-I to hahah miało na mnie zadziałać - mówiła podczas śmiechu. Gdy już się uspokoiła dodała - To była najbardziej żenująca rzecz jaką w życiu słyszałam.

         Nagle do sali wszedł Regulus z zaschnięta krwią i źle nastawionym nosem.

-Ciekawe kto mu tak przywalił, zapłacę dziesięć galeonów za takie urządzenie braciszka - szepnął do przyjaciół straszy z Blacków.
-Serio aż tyle zapłacisz? - zapytała chytrze Audrey.
-No ba, ale i tak nie dowiemy się kto to - mruknął.
-Wyskakuj z kasy Black - powiedziała zwycięskim tonem.
-Co? - zapytał głupkowato.
-Ja tak go urządziłam a teraz mi szwach dziesięć galeonów. - powiedziała jakby mówiła o pogodzie.
-Nie wierze ci - powiedział.
-To patrz - mruknęła - Hej Black jak tam twój nos! - krzyknęła zwracając się do młodszego z braci.
-Widzę, że już karma wróciła, ale nie martw się i tak ci się odpłacę - syknął jadowicie w stronę uczennicy. To tylko wystawiła rękę, by po chwili w dłoni trzymać dziesięć złotych galeonów.

             Po godzinie Huncwoci musieli już wracać co nie przeszkadzało jej zbytnio, niestety pani Pomfrey powiedziała, że do następnego tygodnia ją stamtąd nie wypuści. Pożegnała się z nimi i od razu ułożyła się do snu. Przez kilka minut, godzin ona sama nie wiedziała nareszcie zasnęła. Nie była pewna czy to był sen ale jakby przez mgle słyszała cichy monolog Regulusa o tym jak bardzo zepsuł wszystko. Zlekceważyła to i zapadła w głęboki sen.


Ripped Heart | James PotterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz