Spojrzeli na niego ze zdziwieniem.
- Profesjonalni bohaterowie nie dają rady nic zrobić i nagle wam się wydaje, że możecie coś zdziałać? Żałosne.
- Ej! My przynajmniej nie siedzimy i udajemy, że wszystko się jakoś się ułoży!
- Bo ja niby udaję? Wystarczy spojrzeć na to co się dzieje dookoła. Nikt mu nie da rady. Wiem to...
- Nie będziemy pewni, póki nie spróbujemy. A może nawet się uda!
- Kretyni... Banda kretynów. Dobra, idę z wami.
- Co to za nagła zmiana nastawienia?
- Zostawieni sami sobie tacy idioci jak wy, umrą zanim zdążą cokolwiek zrobić. A poza tym, muszę coś... sprawdzić.
- Dobra! Im więcej tym lepiej. Potem przekażemy ci szczegóły.Po lekcjach spotkali się za budynkiem liceum. Omówili dokładnie cały plan działania. Bakugou dodał i poprawił wiele szczegółów i ustalił niektóre niewiadome. Był zażenowany ich niedopatrzeniami, a oni zaskoczeni jego zaangażowaniem i pomysłami.
- Pominęliście wiele istotnych aspektów i zbyt dużo zostaliście przypadkowi. Z takim planem to czyste samobójstwo i tyle.
- Nie mieliśmy czasu go dopracować, ale się staraliśmy!
- Jeśli staraliście się umrzeć, to wszystko jest świetnie wykonane. A jeśli nie, to plan do dupy.
- Jednak po twoich poprawkach damy radę!
- Tia, nie zginąć po trzech sekundach. Plan do kitu, ale jest jakaś niewielka szansa. Nie mamy innego wyboru jak spróbować.
- W końcu mądrze gadasz! To co, jutro po szkole wprowadzamy w życie plan ,,Ratujemy Japonię przed złoczyńcą i nie dajemy się zabić''.
- Serio, bardziej cringowej nazwy się nie dało?
- To sam coś wymyśl.
- No niech ostatecznie zostanie, ale jeśli mam z wami współpracować, to nikt już więcej nie wypowie tej nazwy.Rozeszli się do domów. Młody Katsuki siedział na swoim łóżku i myślał. Nie był pewien, czy to wszystko aby na pewno jest dobrym pomysłem. Bał się, że gdy tylko zobaczy byłego przyjaciela, nie da rady nic zrobić. Z tą niepewnością poszedł spać.
Tymczasem Izuku ledwo wlókł do łazienki, jedną ręką opierając się o ścianę, a drugą zasłaniając usta. Z pomiędzy palców ciekła mu krew. Z trudem dotarł na miejsce i wypluł ją do zlewu. Podniósł wzrok na lustro i ujrzał własną twarz, która ukazywała głęboko skrywaną słabość. Wytarł usta rękawem częściowo rozmazując krew, oparł się o zlew i powiedział do swojego odbicia:
- Jeszcze nie teraz. To jeszcze nie koniec. Nie mogę przegrać. Nie teraz.Następnego dnia Bakugou, w przeciwieństwie do reszty grupy, siedział spokojnie i próbował skupić się na lekcji. Jednak co chwilę nachodziły go różne myśli. ,,Co jeśli zawiedziemy?'', ,,Czy to na prawdę ma sens?'', ,,Czy jesteśmy wystarczająco silni?''. Nie znał odpowiedzi na żadne z tych pytań, jednak wiedział jedno. Jeden błąd, i zginą. Dlatego uspokoił się i wyrzucił z głowy wszystkie nachalne myśli, by już być gotowym.
Po lekcjach spotkali się za szkołą. Wszyscy byli przebrani w zwykłe ubrania, bo stroje bohaterów mogłyby wzbudzić podejrzenie. Ostatni raz powtórzyli sobie plan ze wszystkimi szczegółami i poszli opuszczonej fabryki cukierków niedaleko skraju miasta.
Tam aktualnie była baza chłopaka. Raz na tydzień zmieniali swoje położenie, by trudniej było ich znaleźć. Z każdą zmianą miejsca Izuku mówił o tym w swoim show i podawał starą lokalizację. Po każdym przeszukaniu miejsca bohaterowie znajdywali przynajmniej jedno ciało z wypalonym na czole symbolem lotosu.
Młodzi bohaterowie znali aktualną lokalizację, bo Bakugou anonimowo o nią zapytał Izuku na jego stronie, pod pretekstem chęci poznania jedynego słusznego Boga.
Stanęli przed drzwiami i spojrzeli po sobie. Ich wzrok mówił ,,Jesteście gotowi?''. Gdy skinęli głowami, Kirishima zapukał. Otworzył im szarowłosy chłopak w białej luźnej koszulce i dresie, na oko koło siedemnastu lat, jednak trudno im było stwierdzić, bo nosił maskę. Strażnik z początku milczał i nie chciał ich wpuścić, zasłaniając przejście halabardą, jednak po chwili przyszła rudowłosa dziewczyna i szepnęła mu coś do ucha. Ten odsunął się, dając im przejść.
- Chodźcie ze mną.
Zza maski dziewczyny rozległ się delikatny i kojący głos. Nagle zapaliła świeczkę i pokazała by weszli. Uczniowie szli za nią w ciszy, a dookoła panowała ciemność. Byli w ogromnej hali produkcyjnej, jednak wszystko dookoła było spowite mrokiem. Nawet z okien pod sufitem nie wpadała ani odrobina światła, gdyż zostały szczelnie zabite deskami. Jedynym źródłem światła był delikatny płomień świeczki. Po niedługim czasie dotarli do jednej z ogromnych maszyn do tworzenia słodyczy. Nagle usłyszeli pstryknięcie i zapaliło się rażące światło. Licealiści musieli przez chwilę zasłaniać oczy, nim przyzwyczaili się do oświetlenia.- Klara, mogłabyś zapalać światło przy gościach, albo przynajmniej nosić latarkę.
Ich oczom ukazał się Izuku. Stał na wysokiej na dwa metry platformie przy jednej z maszyn i opierał się o barierkę.
- Wiem, przepraszam, tyle że ja bardzo lubię świeczki. Dają fajny, mroczny klimat. I te akurat pachną wanilią. A poza tym pani Himiko też lubi ich zapach.
- Niech ci będzie. Tylko nie zamień mi na nie całego oświetlenia. Masz już wolne.Dziewczyna ukłoniła się i w podskakując poszła w inne miejsce. Izuku wspiął się na barierkę i zeskoczył. Prawie bezgłośnie i elegancko wylądował przed przybyszami i spojrzał na nich z wyższością.
- W czym pomóc?
Bakugou starał się stać jak najbardziej z tyłu, jednak chłopak nie przejawiał większego zainteresowania jego osobą.- M-my... - zaczęła niepewnie Uraraka.
Izuku podszedł i uniósł jej podbródek tak, by spojrzała mu w oczy. Gdy tylko ich wzrok się spotkał, dziewczyna poczuła przerażenie. Spokojnie mogła powiedzieć, że jego oczy miały piękną głęboką zieleń, jednak było w nich coś okropnego, co wywołuje strach i drżenie całego ciała.
- Ależ nie musisz być taka nieśmiała. Możesz spokojnie mówić. Póki Archaniołowie czuwają i Bóg cię nie skrzywdzi.
Mówiąc to spojrzał na chwilę w szerokie przejście do drugiej sali. Czasem coś tam szurało, lub minęła szybko ledwo widoczna sylwetka.Czuły i ciepły głos Midoriyi zupełnie nie pasował do jego złowrogiej aury, którą starał się tłumić niewinnym uśmiechem.
- M-my... j-j-jesteśmy t-tu...
- ...Żeby odegrać się na bohaterach! - dokończył za nią Kirishima. - Każdy z nas przez nich ucierpiał. Teraz chcemy się odegrać!
To było jedyne co przyszło mu na szybko do głowy. Wtrącił się, bo czuł, że dziewczyna traciła panowanie nad tym co mowiła.
- Oczywiście, Bóg pomaga wszystkim. Jednak!
Najpierw poczuli ulgę, ale po chwili znów ogarnął ich strach
- Wiem, że jesteście Uczniami Akademii Bohaterów, trudno było nie poznać. Jednak to co mówcie może być prawdą, choć mam wątpliwości co do waszych intencji. Dlatego udowodnijcie waszą szczerość.
- Co, mamy zrobić? - spytał Iida.
- Hmm, a może tak zabijcie jednego z was? To odpowiedni dowód. Ewentualnie ja mogę to zrobić. No chyba, że nie chcecie...
Ich plan całkowicie legł w gruzach. Zupełnie ne przewidzieli takiej ewentualności. Musieli improwizować.
- Daj nam pomyśleć - Kirishima chciał grać na zwłokę.
- To będę ja - powiedział Shoto.
- A-ale...
- Nie martw się, musicie ukończyć nasz ,,cel''.
- Możesz wybrać, ja czy oni?
Todorki miał już odpowiedzieć, gdy nagle Izuku mu przeszkodził.
- Czas minął. Ja to zrobię.Na chwilę zgasło światło. Gdy znowu się zapaliło, ujrzeli Shoto zamkniętego w szerokiej szklanej tubie. Chłopak krzyknął: ,,Allios!'', i po chwili przybiegł brunet w masce, z kamerą. Midoriya pokazał ręką, by goście sie gdzieś odsunęli. Po chwili dał sygnał do rozpoczęcia nagrywania, poprawił krawat i nagle w jego ręku pojawił się mikrofon.
- Witajcie widzowie! - rzucił do obiektywu. - Witajcie w kolejnym odcinku Boskiego Show! Dziś z nami jest bardzo wyjątkowy gość! A mianowicie syn aktualnego Numeru Jeden wśród bohaterów, Shoto Todoroki!
Allios przesunął się, by lepiej było widać szklaną tubę. Chłopak stał w środku niewzruszony i czekał na co miało się stać dalej.- Dziś nie będziemy się bawić w kręcenie kołem. Już osobiście zdecydowałem, co za nagrodę otrzyma nasz gość. Nie możecie się doczekać, prawda? A wiec zaczynajmy!
CZYTASZ
Villain Deku - To Nie Moja Wina
FanfictionOpowieść o Izuku, który jedynie chciał żyć jak inni, ale świat pokazał mu swoją mroczną stronę.