Rozdział 6

883 75 17
                                    

Drzwi otworzyły się i wszedł przez nie Shigaraki. Podszedł do chłopaka, zdajął z twarzy dodatkową dłoń, po czym uśmiechnął się i pochylił nad Izuku.
- Ty chyba serio chcesz umrzeć. Wstawaj. Wiem, że jeszcze nie kopnąłeś w kalendarz - powiedział, po czym kopnął chłopaka w głowę.

Izuku otworzył oczy, podniósł się z ziemi, wytarł rękawem usta i zaczął rozcierać bolący tył głowy.

- Chciałbym mieć pistolet, żeby móc odstrzelić ci tą nogę, idioto - rzucił wnerwiony chłopak.
Po chwili niespodziewanie w jego ręce pojawił się pistolet.
- Nie zrobisz tego.
Niewzruszony tym Izuku strzelił w kolano Tomury i amunicja wysokiego  kalibru oderwała mu kawałek nogi. Mężczyzna straciwszy równowagę oparł się plecami o ścianę. Z miejsca w które został postrzelony leciała obficie krew.
- Ty...
Nagle jego noga wróciła z powrotem do piewotnego stanu i kałuża krwi zniknęła.
- ... na pewno nie zdajesz sobie sprawy, że nie możesz robić wszystkiego.
- Phi, zamknij się lep-
- Reżyser nie może zabić swoich aktorów, nie wiesz o tym?
- A może zrobić tak?
Chłopak zastanawiał się przez chwilę.
- Teraz do pokoju wejdzie Himiko Toga i dźgnie bezbronnego Shigarakiego w plecy - rzucił.

Nic się nie działo. Stali w milczeniu na przeciw siebie. Tomura chciał się odezwać, jednak nagle w jego plecy został wbity nóż.
- No, ciekawy przypade- khe khe...
- Hmm, to będzie jednak zbyt nudne - pstryknął palcami - Himiko źle trafiła, więc rana była tylko płytkim draśnięciem.

Dziewczyna wyciągnęła nóż i wyszła z pokoju, a po dłuższej chwili Shigaraki także.
- Tylko nie myśl, że następny razem takie coś przejdzie - powiedział opuszczając pomieszczenie.

Nie spodziewał się takiego obrotu spraw. ,,Powinienem uważać'' - pomyślał.

Izuku usiadł na łóżko i uśmiechnął się do siebie.
- He he, jednak może być tu całkiem zabawnie.

Następnego dnia młody Midoriya był w wyśmienitym nastroju. Z pomocą Indywidualności stworzył komodę pełną ubrań. Nałożył luźną białą koszulkę, szare szorty i za duże, czarne trampki. Poszedł do głównej sali, czyli pomieszczenia na wzór baru.

Nikogo nie było w środku. Panował nieporządek, jakby ktoś poprzedniej nocy robił imprezę. Izuku posprzątał w mgnieniu oka i dodał od siebie kominek. Płonął w nim gorący, czerwony ogień, dający przyjemne światło w tym pomieszczeniu bez okien.

- Izuuusiu!
Nagle na chłopaka rzuciła się Toga, mało go nie przewracając. Ten złapawszy równowagę, chwycił ją za włosy i odciągnął od siebie. Po chwili rzucił ją na ziemię i przydepnął.
- Ach, jesteś taki okrutny i słodki za razem - powiedziała.
- Jeśli jeszcze raz kiedykolwiek tak zrobisz, obiecuję, że się nie powstrzymam przed zabiciem cię, śmieciu - rzucił chłodno
- Jesteś taki ostry, to takie ekscytujące! Już się nie mogę doczekać aż zobaczę jak zabijasz!
Uwolniła się spod jego stopy, posłała mu całusa i podekscytowana wybiegła z pomieszczenia.

- Czemu trafiłem do takiej bandy idiotów? - westchnął - Może chociaż jeden z nich się przyda.
Powiedział to w momencie, gdy weszli Kurogiri i Dabi. Izuku obserwował ich siadając na krześle, aż nagle odezwał się Dabi drwiącym głosem.
- No i czego się gapisz, leszczu?
- Na pewno nie na twoją odrażającą gębę, lamusie.
- Chcesz w pysk?
- Oj bo uda ci się trafić.

Mężczyzna zaczął iść w stronę chłopaka, jednak nagle pomiędzy nimi pojawił Kurogiri.
-Proszę o spokój. Nie chcemy to zamieszania.
-Tsk! Trudno, wychodzę.
Powiedział Izuku i wyszedł. Zaczął chodzić po mieście, przyglądając się wszystkiemu, jakby pierwszy raz tam był. Wszystko wyglądało mu obco i nieprzyjaźnie. Jednak szedł dalej. Gdy dotarł do ogromnego parku przy galerii handlowej, zatrzymał się i usiadł na ławce nieopodal dwóch połączonych ze sobą jeziorek. Obserwował ludzi, byli wśród nich zarówno szczęśliwi jak i przygnębieni. Nagle zobaczył ją. Swoją ofiarę.

Młody mężczyzna szedł parkową aleją. Miał zwieszoną głowę i powłóczył noga za nogą. Szeptał coś pod nosem, co jakiś czas kręcąc głową. Wyglądał, jakby właśnie całe życie mu się zawaliło. I na to właśnie czekał chłopak. Na tą rozpacz i bezradność.
- A teraz, drogie panie i panowie - zaczął - Ten oto przygnębiony mężczyzna w szarej koszuli, skoczy do jeziora i spektakularnie się utopi.

Niespodziewanie mężczyzna podniósł głowę, spojrzał na jezioro. Podszedł i stanął na mostku nad połączeniem zbiorników wody. Wspiął się na barierkę i zaczął wykonywać różne akrobacje. Ludzie z zaciekawieniem i nieco zaniepokojeniem przyglądali się występowi. Nagle mężczyzna stanął przodem do jednego z jezior i wykonując salto wskoczył do wody. Przez chwilę widać było jeszcze bąbelki powietrza, jednak po chwili zupełnie znikły. Ludzie z przerażeniem patrzyli na wodę.
- Jednak się zawiodłem. To było nudne. Zapomnijcie o tym.

Niespodziewanie ludzie zaczęli iść dalej, nie zważając na topielca. Chłopak wstał, przeczesał włosy dłonią i poszedł dalej. Minął park, doszedł do budynku szkoły, do której niegdyś chodził. Stanął spojrzał w górę i powiedział:
- Chmury, strasznie mnie irytujecie. Jesteście wolne. Ja też jestem już wolny, jednak patrząc na was, nadal czuję się uwięziony. To boli. Idźcie stąd.
W niecałą minutę chmury rozpłynęły się ukazując czyste, błękitne niebo. Chłopak podszedł bliżej do budynku. Wyglądał tak samo jak go zapamiętał, jednak był dla niego jak zupełnie obca budowla. Doszedł do miejca, w ktorym sie niegdyś rozbił. Niektórych pękniętych płytek nie wymienili, jednak krew została cała zmyta. Podszedł jeszcze kawałek i zawrócił.
- Tu też jest nudno - powiedział i wrócił do kryjówki.

W pomieszczeniu przypominającym bar nie było nikogo. Izuku wróciwczy z fatalnym nastrojem przywrócił salę do stanu, w jakim ją zastał rano i wrócił do swojego pokoju. Usiadł na łóżku i zaczął wolno odbijać na ścianie dłonie zanurzone w czerwonej farbie. Uznał wcześniej bowiem, że czegoś brakuje jego pokojowi. Mógł to oczywiście zrobić z pomocą Indywidualności, jednak wolał to zrobić samemu. Gdy zapełnił już jedną ścianę, zabrał się za kolejne. Robił stęple losowo, jednak wszystko dawało niezaprzeczalny klimat tortur. Co jakiś czas zwyczajnie chlapał farbą na ścianę, dla osiągnięcia oryginalnego wzoru.

Po skończonej pracy poszedł spać. Nic się mu nie śniło, jednak miał spokojny sen. Tymczasem Bakugou wypełniał dokumenty o przyjęciu do liceum. Kończył się już rok szkolny, więc uczniowie mieli ostatecznie wybrać, gdzie chcą iść. Jednak chłopak wiedział, gdzie chce kontynuować naukę. Była to Akademia Bohaterów.

Villain Deku - To Nie Moja WinaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz