Samotność Ślizgona czyli krótka autobiografia Draco Malfoya - BONUS

131 7 2
                                    


Moi Drodzy Czytelnicy!

Z okazji Mikołajek pragnę podarować Wam poniższy tekst. Nie ma on wpływu na fabułę opowiadania. 

Szczerze mówiąc już od jakiego czasu chciałam napisać to co znajdziecie pod spodem. Nie chcę tego nazywać "historią" czy "opowieścią", ponieważ żadne z tych określeń nie pasuje do tego co zawiera ten dodatek. Mam jednak nadzieję, że zajrzenie do głowy Draco Malfoya z mojej perspektywy Wam się spodoba.

Zastanawiam się również nad wrzuceniem bonusu na Nowy Rok (wcześniej w Wasze ręce wpadnie świąteczny rozdział) i mam kilka pomysłów.

1. Krótka historia ze scenami 18+ o Syriuszu i Lucjuszu.
2. Podobna do poniższego tekstu notka o Severusie Snape pod roboczym tytułem: "Miłość nigdy nie umiera"
3. Humorystryczny tekst pod roboczym tytułem "13 sposobów na zabicie Rose" 😜

Piszcie co o tym sądzicie. Jeśli macie jakieś propozycje też chętnie wysłucham.

A teraz, nie przedłużając, zapraszam Was do wnętrza Draco Malfoya 🙂

~*~*~*~

Gdy czyta się biografie Harrego Pottera, Ronalda Wesleya, Hermiony Grenger czy innych bohaterów Bitwy o Hogwart od razu stawia się w nich Draco Malfoya na równi z innymi Śmierciożercmi. Nie dziwi mnie to zbytnio. W końcu dla nich od zawsze byłem zapatrzonym w siebie paniczykiem z dobrego domu przeświadczonym o własnej wyższości. Jednak nikt nigdy nie zapytał mnie jak czułem się w tamtych dniach? Czy czasem i ja nie miewam koszmarów pełnych krzyków i zielonych rozbłysków najstraszniejszego z zaklęć?

Zdaję sobie sprawę, że osoby które wymieniłem częściowo miały rację. Nie zamierzam zaprzeczać ani udawać. Moja przeszłość nie jest krystalicznie czyta. Trudno jednak dziwić się mej postawie z tamtych lat jeśli ma się świadomość czego uczono mnie  od urodzenia.

Czystość krwi była priorytetem zarówno dla rodziny ojca jak i matki. Ten status stawiał nas w uprzywilejowanej pozycji i dawał podstawę do decydowania o losie świata magii. Mieliśmy stać się jego władcami. Jednak nie tylko ród Malfoy'ów rościł sobie prawo do tronu. Choć wydawać by się mogło, że Nienaruszalna Dwudziestka Ósemka tworzy jeden front to tak naprawdę lawirowali wokół siebie niczym węże, zawsze gotowe by ugryźć. Wystarczyło jedno nieodpowiednie zdanie czy jeden gest by stracić to co chwilę temu się zyskało. Dlatego też nakładano na mnie wiele ograniczeń. Musiałem zawsze zachowywać się nienagannie. Nie śmiać się, nie odzywać gdy dorośli rozmawiają, najlepiej udawać, że mnie nie ma gdy odwiedzali nas goście. Nie mogłem też sam wybrać z kim chcę a z kim nie chcę się bawić. Od piaskownicy moi rodzice pilnowali bym zawierał znajomości jedynie z osobami, które są mi równe i których znajomość może mi się przysłużyć w przyszłości.  Tak więc, choć większość osób sądziło, że mam wszystko czego zapragnę, patrząc na to dziś, szczerze muszę wyznać, że nie zaznałem prawdziwej miłości czy przyjaźni gdy byłem dzieckiem. 

Dlatego też, również dla mnie, pierwsza podróż do Hogwartu jawiła się jako szansa na lepsze życie. Pierwszy raz miałem być wolny od ograniczeń jakie narzucała na mnie rodzina.

Gdy tylko dotarła do mnie plotka o podróżującym wraz z nami Harrym Potterze byłem niewyobrażalnie szczęśliwy. Gdybym z miejsca zaprzyjaźnił się z taką sławą ojciec byłby ze mnie dumny. Przecież, nawet jeśli zdawałem sobie sprawę, że popiera on działania Lorda Voldemorta, to przyjaźń z tak ważną personą musiała nam się opłacić. Byłem bardzo zaskoczony gdy w końcu go zobaczyłem. Wydawał się taki mały i niepozorny w tych za dużych ubraniach. I to niby miał być ten cały wybraniec! Ale nie zraziło mnie to. Wyciągnąłem do niego swoją dłoń, a on śmiał ją odtrącić! To był pierwszy raz gdy uraził mą dumę i właśnie to stało się pierwszą cegiełką w murze mojej nienawiści do niego. Kolejne dni natomiast sprawiły, że był coraz wyższy. Najpierw za sprawą tego rudzielca Ronalda Wesleya, który jakimś nieznanym mi sposobem zyskał sympatię Chłopca Który Przeżył, choć ojciec zawsze powtarzał mi, iż jego rodzina jest zakałą magicznego świata, a liczne zajęcia z Gryfonami tylko mnie w tym upewniały. Jednak największym szokiem było dla mnie dołączenie do ich kółka wzajemnej adoracji Hermiony Grenger. Nie rozumiałem co ma ta mugolaczka czego ja nie posiadam! Bo o statusie, pochodzeniu czy majątku nie mogło być mowy!

Król SkorpionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz