Rozdział 2

149 17 0
                                    

Albus większość drogi do Hogwartu spędził włócząc się po korytarzach pociągu, ale gdy zaczęli się zbliżać do szkoły musiał wrócić do przedziału po swój kufer. Bez słowa założył szkolne szaty i nie czekając na Rose wyszedł na peron. Rozglądał się w poszukiwaniu blondyna, ale nigdzie go nie dostrzegł.
- Pirszoroczni! Pirszoroczni do mnie! - rozległ się do nośny głos Hagrida, który górował nad zebranymi. Albus zaraz ruszył w jego stronę z uśmiechem. Zawsze lubił tego wrażliwego wielkoluda. - Witaj Al. - przywitał go półolbrzym. - Jak tam minęła podróż? Podekscytowany? - zapytał z uśmiechem. Albus lekko się skrzywił. Nie miał ochoty odpowiadać na te pytania.
- Nie było źle. - mruknął tylko nie chcąc wdawać się szczegóły. Na szczęście, choć Hagrid był spostrzegawczy, nie miał tendencji do drążenia tematów gdy widział, że o czymś nie ma ochoty się rozmawiać. Zaraz też musiał ruszyć dalej by pogonić kilku ociągających się pierwszorocznych. Albus ruszył w dół schodami w stronę jeziora. Nieco poniżej miejsca w którym się znajdował dostrzegł Rose wciąż uczepioną Oriona, co trochę go zdziwiło, bo chłopak wyglądał na starszego od nich. Gdy dotarli nad brzeg jeziora Hagrid nakazał by weszli do łódek, tak żeby w jednej z nich nie było więcej niż trzy osoby. Albus specjalnie przepuścił jakiegoś chłopaka nie chcąc trafić do jednej łodzi z panną Granger-Weasley przez co wsiadł do ostatniej stojącej na brzegu jednostki wraz z nieznaną mu dziewczyną. Był jednak zbyt pogrążony w myślach by zwrócić na nią większą uwagę. Zwłaszcza, że im bliżej byli zamku tym bardziej się denerwował. Ceremonia przydziału od najmłodszych lat była dla niego koszmarem sennym. Nie wiedział czemu, ale zawsze trafiał w nich do Slytherinu przez co jego rodzina odwracała się od niego. Co raz bardziej pogrążał się w czarnych myślach gdy nagle ktoś nim potrząsnął.
- Ej! Weź się w garść! - krzyknęła na niego dziewczyna, która z nim płynęła. Dopiero teraz na nią spojrzał. Miała włosy białe niczym śnieg, a oczy w odcieniu lodowego błękitu. Jej arystokratyczne rysy twarzy przypominały nieco te, które dostrzegł u chłopaka, który pocieszył go w pociągu.
- Co? - wydusił z siebie, a dziewczyna odetchnęła.
- Wróciłeś na ziemię. - uśmiechnęła się do niego. - Już myślałam, że będę musiała wołać o pomoc, bo wyglądałeś jak byś miał wpaść w panikę. - dodała.
- Przepraszam. - Albus zmieszał się straszliwie. - Denerwuje się Ceremonią Przydziału. - wyznał.
- Będzie dobrze niezależnie gdzie trafisz. Nawet Slytherin ma swoje plusy.
- Nie dla mnie. - burknął. - Potter w Slytherinie to porażka. Moja rodzina by mnie znienawidziła. - westchnął przybity. - Nie mówiąc o tym, że żaden szanujący się Ślizgon nie chciał by mieć ze mną nic wspólnego. W końcu to mój ojciec pozbył się Tego Którego Imienia Nie Wolno Wymawiać.
- I dobrze zrobił. - odparła dziewczyna pewna swego. - Nawet dzieci jego popleczników tak myślą, ale nikt się do tego nie przyzna. Tylko nie mów tego głośno, dobra? - mówiła jak by dzieliła się z nim wielkim sekretem.
- Niby skąd możesz być tego pewna? - zdziwił się.
- Niebawem się przekonasz. - odparła wysiadając z łódki, która przybiła do brzegu.
- Czemu dziś wszyscy blondyni których spotykam muszą być tak cholernie tajemniczy. - zrzędził Albus kierując się za resztą do zamku.

~*~*~

Wielu pierwszorocznych zachwycało się Wielką Salą gdy wkroczyli do niej za profesorem Longbottomem, ale Albusa jej wielkość tylko przytłaczała. Nie mówiąc już o tych wszystkich ludziach, którzy się na nich gapili. Al nigdy nie lubił być w centrum uwagi co było trudne gdy nosiło się nazwisko Potter. Był pewny, że każdy już wie kim jest, a to rodziło wielkie oczekiwania względem jego osoby. Spuścił wzrok chcąc się od tego nieco odciąć i nawet nie zauważył jak zaczęła się Ceremonia Przydziału. Nie zdziwiło go gdy Rose trafiła do Gryffindoru i dumnie kroczyła do stołu by zasiąć obok Jamesa. Nie musiał czekać długo by z ust profesora Nevilla padło:
- Albus Severus Potter. - a na sali zaległa cisza. Niepewnie ruszył w stronę stołka na którym leżała stara, zniszczona tiara. Profesor uniósł ją by chłopak mógł usiąść, a następnie kapelusz trafił na jego głowę zupełnie zasłaniając mu widok na salę.
- No proszę... Bardzo nietypowy Potter. - rozległ się głos tiary w jego głowie. Chłopak wzdrygnął się, choć ojciec uprzedzał go, że tak może być. - Wiem gdzie będziesz pasować. - dodał i nim Albus zdążył jakoś zareagować wykrzyknęła głośno. - Slytherin!
Albus nie mógł uwierzyć. Jego najstraszniejszy sen własne się spełniał, a on nie miał dość odwagi błagać o zmianę. Z resztą było już za późno, bo wszyscy usłyszeli wyrok tiary. Neville podniósł tiarę i oczom Albusa ukazał się jego przepraszający uśmiech. Chłopak nie miał pojęcia jak zdołał wstać i ruszyć w stronę stołu Slytherinu. Choć zazwyczaj towarzyszyły temu oklaski i wiwaty, przy jego marszu wstydu panowała zupełna cisza. Sądził, że jeszcze długo będzie musiał to znosić jednak wszystko zmieniło kolejne nazwisko jakie padło z ust profesora.
- Eris Roseanne Riddle. - wydawało się, że jego głos zadrżał gdy wypowiadał nazwisko dziewczyny. Tym razem na sali zapanowała straszna wrzawa. Nawet Albus podniósł wzrok zapominając na chwilę o swoim wstydzie. Może i nikt z obecnych tu uczniów nie miał okazji brać udziału w Drugiej Bitwie o Hogwart, ale ich rodzice pamiętali ją aż za dobrze. Wielu z nich opowiadało o niej swym dzieciom jako przestrogę. O Tym Którego Imienia Nie Wolno Wymawiać oraz jego czynach wciąż krążyły legendy, a choć on sam starał się by jego prawdziwe nazwisko zostało zapomniane, Harry Potter dopilnował by nigdy nie przepadło ono w odmętach historii. A teraz to samo nazwisko padło przy imieniu nowej uczennicy Hogwartu, co nie mogło być przypadkiem. Ku zaskoczeniu Albusa do stołka podeszła dziewczyna z którą płynął łódką. Mimo zamieszania jakie wywołało jej pojawienie się szła z dumnie uniesioną głową, a wrażenia jakie zrobiła nie zepsuło nawet to, że tiara opadła jej na oczy. Choć wydawało się, że jej przydział to jedynie formalność trwało to zadziwiająco długo nim tiara wykrzyknęła:
- Slytherin!
Po czym dziewczyna pomaszerowała równie dumnie do stołu swego domu. Nie usiadła przy Potterze tylko ruszyła w głąb stołu i usiadła koło blondyna, który pocieszał go w pociągu. Zaraz też wąż, którego ten trzymał przesunął się po jego ciele i zawinął wokół jej szyi niczym żywe boa. Na środku sali pozostał już tylko Orion, ale w tej chwili nikt nie zwracał na niego uwagi. Dopiero gdy dyrektor McGonagall uderzyła swą laską w podłogę wszyscy zebrani zamilkli. Kobieta podniosła się i podeszła do mównicy.
- Jak wiecie zazwyczaj Przydziału dokonuje się na pierwszym roku, jednak dziś przyjdzie nam uczynić wyjątek. - zaczęła. - Panicz Orion Black przeniósł się do nas z Ilvermorny i dołączy do trzeciego roku. Jednak by mógł to uczynić musi otrzymać Przydział. - wyjaśniła dyrektorka. - Zapraszam pana, panie Black. - uśmiechnęła się do chłopaka wskazując na stołek. Tym razem decyzja zapadła szybko i chłopak dołączył do Gryfonów, gdzie znów dopadła go Rose. Dyrektorka przypomniała jeszcze najważniejsze zasady, a następnie rozpoczęła się uczta. Albus wcale nie miał ochoty jeść. Skubnął jedynie trochę kurczaka w miodzie i napił się soku dyniowego. Nie miał zresztą czego świętować, bo teraz naprawdę został sam. Wszyscy Ślizgoni przyglądali mu się nie ufnie, a on nie miał odwagi by do kogoś zagadać. Dlatego też większość kolacji przesiedział patrząc w swój talerz. W końcu jednak zrobiło się tak późno, że zdecydowano o odesłaniu uczniów do ich dormitoriów. Al podniósł się i chciał tak jak inni ruszyć za prefektem, ale ten zatrzymał go.
- Ty, Potter - powiedział, a w jego nazwisko włożył tyle nienawiści, że bruneta aż przeszły ciarki. - pójdziesz z Malfoyem i panienką Riddle. - wskazał na blondyna i blondynkę. - Niestety w dormitorium w lochach nie ma dość łóżek dla wszystkich pierwszorocznych. - dodał uśmiechając się złośliwie i odszedł zostawiając chłopaka samego. Albus, nie mając innego wyjścia, podszedł do wcześniej wspomnianej dwójki, która o czymś zawzięcie między sobą rozmawiała.
- Przepraszam... - zaczął przerywając im. Jak na komendę zamilkli i obrócili się w jego stronę. Poczuł jak jego policzki robią się gorące gdy obydwoje wbili w niego swoje spojrzenia. - prefekt powiedział, że mam pójść z wami. - wyjaśnił uciekając wzrokiem.
- To chyba przesądza sprawę. - rzuciła dumnie dziewczyna do chłopaka, a ten westchnął.
- Dobra, Potter. - odparł blondyn, ale choć zwracał się do niego po nazwisku nie było w tym tak wiele lekceważenia jakiego się spodziewał. - Tylko się nie zgub, bo nie chce cię później szukać.
- Daj spokój Scorp. - blondynka trąciła Malfoya łokciem. - Wiem, że wygląda na gbura, ale ma też swoją miękką stronę. - puściła oko do bruneta.
- Nie tak głośno Ann, bo zepsujesz mi reputację. - syknął na nią Blondyn.
- Zamiast syczeć przedstawiłbyś się. - upomniała go.
- Scorpius Malfoy. - niechętnie wyciągnął do bruneta dłoń.
- Albus Potter. - niepewnie uścisnął podaną rękę.
- Moje imię już znasz, ale mów mi proszę Ann. - dodała dziewczyna, a później ziewnęła wtulając policzek w skórę węża oplecioną wokół jej szyi. - Chodźmy już, bo padam. - westchnęła.
- Przecież przespałaś prawie całą podróż pociągiem. - oburzył się blondyn.
- Dobrze wiesz, że jazda zawsze mnie usypia. Z resztą nie spałam najlepiej ostatnim czasem. - ostatnie słowa wypowiedziała nieco ciszej. Blondyn objął ją ramieniem i wtulił w siebie.
- Będzie dobrze. - szepnął. Im dłużej rozmawiali tym bardziej Albus czuł się nie na miejscu. To było aż na zbyt jasne, że tych dwoje coś łączyło, choć na razie trudno było mu powiedzieć co. Ale nawet ta odrobina czułości i zażyłości jaka ich łączyła sprawiała, że chłopak im zazdrościł. Ann mogła być córką najpotężniejszego czarnego maga na świecie, ale miała coś czego jemu brakowało: kogoś bliskiego kto wspierał ją bez względu na wszystko.

Król SkorpionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz