Rozdział 5

129 14 6
                                    

W poniedziałek rano Ann i Albus przemierzali korytarze Hogwartu z dumnie uniesionymi głowami kierując się wraz ze Scorpiusem na zajęcia trzeciego roku. Blondyn z delikatnym uśmiechem przyglądał się jak pozostała dwójka rozmawia między sobą. Cieszył się, że Ann ma kogoś u swego boku, a i on polubił młodego Pottera. Początkowo nie miał ochoty mu ufać. Wystarczyło mu, że miał kłopoty przez starsze dziecko Złotego Chłopca. Tyle, że Albus nie przypominał brata. Malfoy był pod wrażeniem gdy Ann opowiedziała mu jak stanął w jej obronie podczas spotkania z Rose i jej przydupasami. To właśnie wtedy postanowił jednak zaufać chłopakowi. Im dłużej patrzył na radość w oczach Ann czy uśmiech na ustach Pottera tym trudniej było mu powstrzymać szczęście które kwitło w jego własnym sercu. 

~*~*~ 

Dla Ann przeniesienie na trzeci rok było wybawieniem.  Czuła, że w końcu naprawdę może rozwinąć żagle, a zajęcia sprawiały jej ogromną przyjemność. Szczególnie lubiła zaawansowane zajęcia z transmutacji i opieki nad magicznymi stworzeniami. Jedynym przedmiotem, którego szczerze nie znosiła były eliksiry. Nie dlatego, że nie potrafiła zapamiętać składników czy instrukcji niezbędnych do przygotowania poszczególnych mikstur. Po prostu profesor Sauer się na nią uwziął. Dziewczyna zdawała sobie sprawę, iż mężczyzna chowa urazę za to co powiedziała w czasie egzaminu i że zrobi wszystko byle tylko uniemożliwić jej dalszą naukę, a przynajmniej uprzykrzyć jej życie w każdy możliwy sposób.  Tego dnia gdy Ann weszła do sali gdzie odbywały się zajęcia z eliksirów wiedziała, że nauczyciel wymyślił dla niej coś paskudnego. Szerokiego uśmiechu, którym ją obdarzył nie dało się przegapić. Ku jej zaskoczeniu same zajęcia okazały się nie być takie złe, ale była to tylko cisza przed burzą. 
- Na następnych zajęciach będziemy zajmować się eliksirem powodującym chaos w głowie, ale chciałbym zadać wam specjalną pracę domową. Przygotujecie eliksir wielosokowy w grupach trzyosobowych. - na sali od razu zawrzało. Wszyscy byli zaskoczeni, ale jednocześnie podekscytowani. Uczniowie zdawali sobie sprawę, że to nie jest pierwszy lepszy eliksir i trzeba wiele czasu oraz uwagi by go poprawnie wykonać. - Ale, ale! - krzyknął profesor próbując przekrzyczeć swych podopiecznych. Jednak to nie podziałało. Dopiero gdy uderzył różdżką w pulpit udało mu się ich uciszyć. - By nie było wam tak łatwo to ja zdecyduję z kim będziecie pracować. - dodał patrząc prosto na Ann. Dziewczyna nieco zbladła, lecz nie odwróciła wzroku. Nie zamierzała okazać mu swej słabości. To właśnie myśl o tym kogo jej przydzieli musiała wprawiać go w taką radość. - Co więcej, jako, że pani dyrektor podkreśla jak ważna jest współpraca między domami w każdej trójce przynajmniej jedna osoba będzie spoza waszego domu. - wyjaśnił profesor po czym sięgnął po pergamin, który leżał na biurku i zaczął odczytywać imiona i nazwiska. Swoją ulubioną trójkę Ślizgonów zostawił na koniec. - I dwie ostatnie trójki to: pan Scorpius Malfoy, panowie Albus i James Potterowie oraz panna Rose Granger-Weasley, pan Orion Black oraz panna Eris Riddle. 
Ann nie miała pojęcia kto trafił gorzej. Ona czy chłopcy. 

~*~*~

Dla Albusa myśl o współpracy z bratem była jak spełnienie najgorszego koszmaru. Wolał nawet współpracę z zarozumiałą Rose niż z Jamesem. Zresztą nawet Scorpius skrzywił się słysząc kogo wybrał im Sauer. Oboje wiedzieli jak upierdliwy potrafił być James, a ich w szczególności nie lubił. 
- Co tam przegrywy? - rzucił James siadając przy nich ze swoim firmowym uśmiechem. - Mam nadzieję, że wiecie jak uważyć ten eliksir, bo jak dostanę złą ocenę to nie będziecie mieć życia w tej szkole. - dodał mrużąc oczy. Malfoy prychnął słysząc jego słowa. 
- Jak zawsze nie widzisz nic poza czubkiem swojego nosa, Potter. - odparł chłodno Malfoy. Nawet Albus wzdrygnął się słysząc ten ton. Przywykł już do spokojnego, ale łagodnego głosu, którym zazwyczaj chłopak przemawiał do niego bądź Ann albo do pełnego znudzenia i lekkiej irytacji z jakim przemawiał do Larysy Zabini próbując ją przekonać, że nie będzie jej chłopakiem. Jednak ton jakiego używał względem Jamesa wydawał się należeć do zupełnie innej osoby.
- Ja przynajmniej mam normalnych przyjaciół, Malfoy. - zaśmiał się James. - Jesteś dokładnie takim samym śmieciem jak twój ojciec. "Czysta krew" i inne dyrdymały nie mają znaczenia. To takich jak wy powinno się kastrować. 
- James... - Albus położył rękę na ramieniu brata chcąc go powstrzymać. Nie podobało mu się to co mówi i chciał go jakoś powstrzymać. James brutalnie strącił jego dłoń patrząc na bruneta z nienawiścią w brązowych oczach. 
- Nigdy więcej mnie nie dotykaj, zdrajco. - warknął podnosząc się i opuszczając salę. Albusa bolały jego słowa, ale nie był nimi zaskoczony. 

Król SkorpionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz