Rozdział 11

137 10 0
                                    


- Oprowadź go kawałek. – Zachęcił dziewczynę Stary Bob.

Dziewczyna niepewnie chwyciła lejce i przeszła kilka kroków dalej. Koń ruszył się o krok a potem stanął. Irene znowu przeszła kawałek dalej, ale tym razem koń ani drgnął. Irene spojrzała na Gilana z niemym zapytaniem. Ten tylko machnął ręką, ciekawy, co zrobi teraz.

- O co chodzi? – Irene powtórzyła to pytanie po raz kolejny.

Nie dałaś mi tego jabłka.

Przez chwilę mierzyli się spojrzeniami a potem dziewczyna puściła lejce odwróciła i podeszła do mężczyzn. Stała wyprostowana jakby na coś czekała. Hiro stał za nią, ale widząc, że dziewczyna ani razu się nie obejrzała dał za wygraną i podszedł do niej. Koń włożył jej łeb w zagłębienie między ramieniem i szyją wydmuchując cieple powietrze przez nozdrza. Dziewczyna po pierwszym zadowoleniu z tego, że przełamała upór konia zaskoczona nieprzyjemnym ciepłem od razu odskoczyła. Popatrzyła na zwierzę ze złością, a te trąciło ją łbem w ramię.

Ej, nie bocz się tak. To, co z tym jabłkiem?

Pokręciła głową ze śmiechem i spojrzała na przyglądających się tej scenie mężczyzn.

- Czy mogę się przejechać?

- Jeżeli, to według ciebie dobry pomysł, śmiało.

Zmarszczyła brwi, ale szybko wyrzuciła wątpliwości z głowy i osiodłała konika. Przerzuciła nogę przez grzbiet zwierzęcia i po chwili już siedziała wygodnie w siodle. Przycisnęła piętami bok konika i nic się nie wydarzyło. Gilan spojrzał na zdumiony na Starego Boba, ale ten pokazał mu głową by czekał. Irene jeszcze raz nacisnęła bok konia piętami i tym razem konik wystrzelił niczym sprężyna, momentalnie wywalając Irene z siodła. Gdy ta rozcierała obolałe miejsca konik przekrzywił lekko głowę jakby chciał ją zapytać „Co ty wyprawiasz?"

- Nawet najlepszy jeździec nie wytrzyma bez hasła sekundy. Nie miałem jeszcze nigdy w stajni konia, który brykałby tak mocno i precyzyjnie. Gdybyś to ty znajdował się na miejscu Irene bez względu na całe twoje doświadczenie wyleciałbyś tak samo szybko.

Irene jęcząc i patrząc na Boba i Gilana z wyrzutem wyłapywała tylko części ich rozmowy. Jedna z nich zwróciła jej uwagę i dziewczyna zmarszczyła brwi.

- Jakie hasło?

- Zanim wsiądziesz na zwiadowczego konia musisz zapytać go o zgodę. Do każdego konia jest przypisane indywidualne hasło, którego wypowiedzenia sprawia, że koń nie zrzuci cię z grzbietu.

- Ale chyba nie trzeba go o to pytać za każdym razem? – Dziewczyna zadała pytanie ostrożnie nie do końca pewna czy Stary Bob sobie z niej nie żartuje. Odpowiedział jej Gilan.

- Nie, raz wystarczy. Jak brzmi hasło Hiro?

- Ergo vultis. To znaczy mniej więcej „Czy pozwolisz" – Stary Bob uśmiechnął się ukazując kilka luk w uzębieniu.

- Ergo vultis? – Spytała zdezorientowana dziewczyna.

Stary Bob i Gilan wymienili uśmiechy.

- Niemów tego do nas, tylko do konia! – Odparli chórem.

- No dobrze – Irene podeszła do Hiro i mimo, że czuła się naprawdę głupio szeptem zapytała – Ergo vultis?

Koń zastrzygł uszami, co dziewczyna postanowiła wziąć za dobry znak. Jeszcze raz niepewnie zerknęła na Gilana i ponownie usiadła na grzbiecie Hiro. Zacisnęła oczy i uderzyła lekko piętami o żebra konika. Gdy zorientowała się, że ten przeszedł już kilka kroków a ona nadal nie znajduje się na ziemi odetchnęła z ulgą i uśmiechnęła się.

- Chcesz go przetestować?

Słysząc głos zwiadowcy, dziewczyna kiwnęła głową i skierowała konia w kierunku lasu przyciskając mocniej bok zwierzęcia. Hiro zastrzygł uszami i przyśpieszył do kłusu a potem do galopu. Jeszcze minimalny nacisk i zwierzę cwałem gnało przez las. Przed nimi pojawiła się nagle rzeczka, przy której Irene próbowała swoich sił w unoszeniu jednej brwi. Im bardziej się zbliżali tym większy był niepokój dziewczyny. Rzeka nie mogła mieć więcej niż trzy metry szerokości, ale Hiro ze swoją masywną budową wydawał się zbyt ociężały aby bez szkody na zdrowiu fizycznym przeskoczyć wodę. 

Jakby słysząc myśli dziewczyny koń prychnął rozbawiony.

Ja nie dam rady? 

 Gdy od rzeczki dzielił ich niecały metr Irene poczuła jak koń naprężna mięśnie. Chwilę później Hiro wybił się i Irene z cichym krzykiem przeleciała nad wodą. Gdy wylądowali po drugiej stronie rzeki dziewczyna odwróciła się za siebie i roześmiała widząc, że od brzegu dzieli ich zupełnie bezpieczna odległość. 

Teraz chyba mogłabyś w końcu dać mi to jabłko.

Irene zaśmiała się ponownie, zawróciła konia i wróciła uśmiechnięta na polankę.

- Nie spodziewałam się, że będzie taki szybki!

- Ma w sobie geny konia pociągowego ale jest dużo mniejszy, szybszy i zwinniejszy.

Dziewczyna przytuliła się do boku konia dziękując mu na ucho i zeskoczyła z grzbietu Hiro. Poganiana niecierpliwym spojrzeniem konika podbiegła do kosza z jabłkiem i patrząc pytająco na Starego Boba podeszła z powrotem do zwierzęcia. Gdy mężczyzna z widocznym rozbawieniem skinął głową podała Hiro owoc. Jabłko zniknęło w kilka sekund wśród głośnego chrupania i mlaskania konia. Przeżuwszy przysmak Hiro parsknął zadowolony i trącił łbem Irene, tak że dziewczyna omal nie wylądowała na ziemi.

Irene spojrzała na konia wrogo a ten ponownie parsknął, lecz tym razem odgłos ten łudząco przypominał... śmiech? Zwiadowczyni z westchnieniem odwróciła się w stronę Gilana.

- Co teraz?

- Stary Bob pokaże Ci jak zająć się Hiro oraz na jakie reaguje komendy. Wrócimy do siebie za kilka dni, gdy będziesz już wszystko wiedziała.

ZwiadowczyniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz