#7 On żyje

219 11 1
                                    

Przez cały dzień w szkole zwracano na mnie uwagę, głównie chłopcy. Każdy się mną interesował, rozmawiał i wypytywał.

W chwili przerwy między ostatnią a przed ostatnią lekcją tłumy zgromadziły się na stołówce. Przy jednym ze stolików siedziałam ja - między Tonym a Kasprem, Ashley z dziewczyną, która przedstawiła się jako Amelia naprzeciwko nas, a po bokach Caden i trójka nieznanych mi z imion.

Wszyscy wydawali się być w miarę ogarnięci, można było na luzie z nimi pogadać. Jednak czy ja sie na tym skupiłam? Oczywiście że nie.

Bardziej interesowałam sie tą rodziną siedzącą na drugim końcu sali. Szczególnie że siedział z nimi Max.
Uważnie przeglądałam się każdemu. Jakby nie liczyć tych których moje oczy sklonowały było ich 6, w tym 2 dziewczyny które siedziały z nami.

-Chyba mi sie podwoiło-

Prychnął.

-To bliźnięta- czyli jest ich ośmiu + pan stażysta.

Spojrzałam na kuzyna, potem na siedzącą na przeciwko mnie Ashley i jej towarzyszkę.
Co jakiś czas śmiali się pod nosem.

Kasper's povv

Słyszalne tylko dla nas rozmowy Maxa z chłopakami. Cudo.
Niektóre fragmenty rozwalały.
Josh z Jakem dokładnie opisujący Olivie, dodając "mówiłem że będzie ładna^końcu dziewczyna która nie jest deską^ Ale byłaby smaczna".
Nick porzerający ją wzrokiem i Caroline pragnąca ją zabić. Ta dziewczyna ma skłonności psychopatyczne. Olivia i Ethan by do siebie nie pasowali, nie musi sie o niego bać.

Wizja Ashley pokazuje że Via pojawi się w ich życiu.
Narazie wiemy tylko tyle, więcej nie chce zdradzić.

Wzrok Olivii przerwał moje zamyślenie. Patrzyła na mnie i na dziewczyny pytający wzrokiem.

-Debile?-
-Kiedyś ci to wytłumaczę- odpowiedziałem a ona powróciła do rozmowy.

Sytuacja przy stoliku o którym mówiłem chwilę temu uległa zmianie. Joe wstał i nawiązał kontakt wzrokowy z Nickiem. Oboje ruszyli w naszą stronę.
Nie zwracali uwagi na Caroline- Nick, nie; zostańcie tu- idzie się domyślić że mają jej dość.

Widząc to ci drudzy bliźniacy poszli ich śladem. Wszyscy dosiedli się do nas.
Usiedli w wolnych miejscach, przedstawili się Olivii i wtrącili do rozmowy. Wszyscy. Prócz Josha.
Dał mi wyraźny znak że mam się przesunąć i usiadł między mnie i Vie.

Słowo daje, jakby było tu mniej ludzi Nick by go zabił. Takiej złości w jego oczach dawno nie widziałem.

****

Olivia's povv

Wstępnie zaliczam ten dzień do udanych. Nie było aż tak źle, nawet nawiązałam spoko kontakt z Andersonami, zwłaszcza z Nickiem i Ashley. Momentami wydają się trochę mroczni i dziwni ale da się z nimi dogadać

Nicholas Anderson. Mój ideał mężczyzny. Co z tego że ma brata bliźniaka, jak go poznałam wydają się całkiem inni, niepodobni. Nick jest wysoki i wysportowany, z tego co wiem też gra w nogę. Ma czarne włosy które zaczesuje do góry i ciemno-brązowe oczy. Tatuaże na przedramieniu, branzoletki i czarny kolczyk w uchu.
Jedyne co mnie zastanawia to to, dlaczego nie lubią się z Tonnym. To ich sprawy prywarne ale jestem ciekawa.

Po szkole pojechałam z Kasprem do ciotki, wrócili już z powrotem do San Francisco.
Spakowałam rzeczy i Mari odwiozła mnie koło wieczoru.
Rozmawiałam z nią o propozycji treningu, którą dostałam dziś podczas w-f. Po meczu podszedł do mnie trener i zaproponował, bym przyszła w czwartek na trening. Od brata dowiedziałam się że nie ma tu konkretnych składów. Drużyny są mieszane, w jednej mogą grać i dziewczyny i chłopcy.

Po dotarciu do domu od razu skierowałam się do siebie. W korytarzu dostrzegłam buty Alexa i Luisa, czyli oni też już są.
Torbę i plecak rzuciłam w kąt pokoju.

Z szafki wygrzebałam zeszyt w kratkę i ołówek. Usiadłam na balkonie opierając się o barierkę i zaczęłam szkicować. Narysowałam 2 mężczyzn. Z jednego zrobiłam wampira, z drugiego wilkołaka. Zapytacie czemu? Sama do końca nie wiem. Nazwijmy to natchnieniem.

Posiedziałam tam chwilę, gdy zaczęło się do końca ściemniać weszłam do środka. Zjadłam coś i próbowałam zasnąć.

Zerwałam się o 5 na równe nogi. Kolejny sen, taki realistyczny, taki.. straszny? Tragiczny?
Na początku zobaczyłam Dominica. I sceny, najpierw coś pisał, ale nie był w domu. Bardziej przypominało mi to jakiś park? Ruiny w parku, w Atlancie, tam gdzie zawsze chodziliśmy. Złożył ten "list" i położył gdzieś na bok.
Potem wstał, przerzucił coś nad sobą, ustał na murku i... on zawisł. Jakieś pojedyńcze impulsy w rękach lub nogach, co jakiś czas ciało drżało, aż w końcu zwisało w bez ruchu.

Uspokajałam oddech tłumacząc sobie że to tylko sen, zero rzeczywistości. Ale nie umiałam. Chwyciłam telefon i krzątajac się po pokoju czekałam aż Lisa odbierze. Nerwowo przeczesałam włosy, każdy sygnał trwał wieczność. W końcu odebrała

-G-gdzie jesteś?-
-Idę z Mikem i Jamesem na ruiny, co tam?-
-Dalego jestescie?-
-Dosłownie minuta-
-Biegnij tam-
-Olivia, coś się dzieje?-
-Powiedziałam kurwa biegnij tam, szybko!-

Słyszałam że zaczęli biec wszystcy, wszystcy. Minęło 15 sekund i rzuciła telefon.

-Chryste Dominic! Co ty odjebaleś!-

Słyszałam jak lina pękła i go złapali.

-Dzwon gdzieś, nie wiem nawet po psy! Dzwoń!-

Odgłosy rozmowy z ratownikiem i oni, próbujący go obudzić. Wtedy już nie mogłam, zaczęłam płakać. Łzy leciały mi ciurkiem po policzkach. On żyje. Żyje. Na pewno. Nie mógł tego zrobić. To zwykły koszmar. Nie to się nie wydarzyło. Nie mogło.

Nie wiem ile byłam na linii. Słyszałam wszytko co się tam działo. Syreny karetki, policję, wszystko.

Ktoś podniósł telefon i podał go mojej przyjaciółce.

-Via, o-on n-nie żyje. P-powiesił się.

Rzuciłam się na łóżko i zaczęłam ryczeć.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Feb 15, 2021 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Daj mi umrzećOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz