Kocham gwiazdy... Gdy byłam młodsza, mama mówiła mi, że gwiazdy, to Ci, którzy odeszli na drugą stronę. Pamiętam, że zawsze szukałam tej, która świeciła najmocniej i myślałam, że to pewna osoba. Zmarła w wypadku samochodowym, kiedy byłam młodsza. Chyba to porównanie pomogło mi radzić sobie z jej brakiem... Czułam, że ktoś nade mną czuwa. Czułam jej obecność. Tłumaczyłam sobie, że przecież gwiazdy świecą całą dobę, nawet gdy jest dzień. Po prostu ich nie widać. Ze zmarłymi jest podobnie. To, że nie można ich spotkać, to nie znaczy, że ich nie ma. Po prostu nie mamy możliwości ich zobaczyć.
CZYTASZ
Atramentowe myśli
DiversosZbiór bezsensownych przemyśleń, wyżaleń, gwałtownych i zmiennych uczuć. Czasem pojawi się jakiś wiersz. Czasem śmieszna historia. Może coś co się tu znajduje cię zainspiruje? Może podzielasz moją opinię na niektóre sprawy? Od razu mówię, że nie wszy...