5. Rodzeństwo Wilczyńskich

253 12 1
                                    


Spoglądałam na rynku na migoczącą choinką stojącą po środku placu, korony drzew wokół centrum zostały przyozdobione ciepłymi lampkami. Ludzie chodzili i zaglądali po straganach, aby kupić ozdoby świąteczne do domów po jak najniższej cenie. Gdańsk tętnił życiem wieczorami, śnieg przykrył miasto, a okolice rozświetlały lampki tworząc magiczny nastrój.

Skakałam z nogi na nogę, starając się ogrzać, ale nie pomagało, zimny wiatr zbierał na sile. Owinęłam się szczelnie szalikiem wokół szyi, czapkę z pomponem poprawiłam na uszy, zapięłam płaszcz na ostatni guzik, dłonie schowałam do kieszeni. Od razu zrobiło się cieplej. Zerknęłam na przechodnich, na parę zakochanych, którzy cieszyli się z nadchodzących świąt. Chciałabym odzyskać radość z grudniowych świąt, ale wszystko straciłam. Zostałam ogłoszona najgorszą z rodziny. Przestałam świętować najważniejszy czas w moim życiu. Kochałam święta Bożego Narodzenia za magię, spotkania rodzinne, za skrzypiący śnieg pod nogami, za przybarwienie okolic białym puchem. Zima ma swoje uroki i uwielbiałam spacerować w towarzystwie kuzynów, z chłopakiem. Chciałabym cofnąć czas, aby znów zacząć bawić się wspólnymi chwilami.

Z moimi poprzednimi chłopakami się rozeszłam, ale pojawi się odpowiedni w bliskiej przyszłości. Jeśli nie teraz to niedługo. Nie musze mieć wszystkiego, tylko jedna kochająca osobę. Tyle mi wystarczy. W przeszłości marzyłam, aby w wigilię spotkać odpowiedniego mężczyznę, dżentelmena wychowanego na traktowanie kobiety z szacunkiem i doświadczyć magii świątecznej.

- Zimno, księżniczko? – wyprostowałam się, zerknęłam na Eryka i naburmuszyła się słysząc określenie na swoją osobę. W dłoni trzymał dwa kubki, dotarł do mnie zapach czekolady, aż przybliżyłam się i wyciągnęłam ręce z płaszcza.

- Nie jestem księżniczką!

- Foch stulecia! – zaśmiał się. Obserwowałam Eryka, na ciemnej czuprynie pojawiły się płatki śniegu. Prawdopodobnie nie wiedział, jak działa na kobiety. Śmieje się z każdej drobnej rzeczy. Zazdroszczę mu pewności siebie, podejmowania słusznych decyzji, także luźnego stylu bycia. – W ramach przeprosin kupiłem gorącą czekoladę. Skusisz się?

- Na czekoladę? Zawsze!

Wzięłam do rak, a ciepło przez tekturowy kubek rozgrzewało zmarznięte dłonie. Upiłam łyka i westchnęłam przyjemnie. Dawno nie piłam czekolady z nutką kalorycznej bitej śmietany. Aż uśmiechnęłam się zadowolona, czując gorzki smak. Od lat nie zapuszczałam się do Gdański rynek, aby podziwiać ozdoby, stragany z lampkami, aniołkami czy choinkami. Wszyscy nie mogą doczekać się świat, strojąc domy, ogrody. Wszystko musiało wyglądać jak z bajki.

Zerknęłam na Eryka.

Wpatrywał się we mnie z uśmiechem, którego jeszcze nie widziałam u niego. Pełen nadziei, radości, a przede wszystkim mogłam zauważyć chęć poznania mnie bliżej. Upiłam łyka czekolady, żeby dłużej nie nawiązywać kontaktu wzrokowego.

Z głośników zaczęła wydobywać się melodia i słowa piosenki „We wish you a Merry Christmas", którą zaczęłam cicho pod nosem nucić co rzadko mi się zdarzało, ale dzisiejszy dzień należał do jednych z najlepszych. Spędziłam wspaniały dzień z Erykiem i na zakończenie jesteśmy w Gdańsku, na rynku oświetlonego tysiącami lampek.

- Mamy jakieś plany? – Eryk oczekiwał odpowiedzi, stanął bliżej. Czułam bijące ciepło ciała, a gdy się odwróciłam i uniosłam głowę nasze usta dzieliły od siebie milimetry. Do nozdrzy wdarł się zapach słodkawego powietrza z ust mieszany z nutką odświeżającego perfumu skóry. Drażnił oddechem wargi, aż nabrałam ochotę na poczucie ich ciepła na swoich. Zrobiłam krok w tył. Chciałam poczuć się bezpiecznie, ale zbliżył się, nachylając się nade mną.

Drzewko SzczęściaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz