Rozdział 16

337 28 3
                                    

Luke's POV

- Dzięki, Nowy Jorku! Byliście wspaniali! Do zobaczenia! - krzyknąłem w stronę kilkutysięcznego tłumu i razem z chłopakami zszedłem ze sceny. Widać, że długa przerwa całkiem dobrze nam zrobiła. No, prawie.

- Ash, znowu zniszczyłeś perkusję - Mikey szturchnął śmiejącego się blondyna w bok. Czasami nie mogę uwierzyć, że Irwin w sobie ma tyle siły. Przyjęcie go do zespołu było jedną z najlepszych decyzji w moim życiu.

- Zajebisty koncert, chłopcy. Jak zwykle dobra robota - za sceną podszedł do nas Harvard, z wielkim uśmiechem przyklejonym do twarzy. Swoją drogą nie widzieliśmy się z nim przez dwa tygodnie. Ciekawe, gdzie się zawieruszył...

Gdzieś z tyłu zauważyłem kłócące się rodzeństwo Burnerów. Martin stał spokojnie, oparty bokiem o ścianę. Sprawiał wrażenie znudzonego tym, co mówiła jego siostra. Co jakiś czas poprawiał kosmyki rudo-brązowych włosów, które wysmyknęły się spod bordowej beanie. Alex tymczasem stała przed nim i krzycząc na niego, żywo gestykulowała. Zwykle blada twarz teraz była purpurowa. Co jakiś czas tupała nogą, co wyglądało komicznie. W końcu Martin przerwał jej monolog i wskazał kciukiem na mnie. Dziewczyna momentalnie uciszyła się i spuściła głowę. Powoli podszedłem do niej, cały czas wpatrując się w jej postać z niepokojem.

- Wszystko w porządku? - zapytałem, kładąc rękę na jej ramieniu, przez co mimowolnie się wdrygnęła. Po chwili wzięła głęboki wdech i uniosła głowę na tyle, by spojrzeć mi w twarz.

- Mamy wam coś bardzo ważnego do przekazania - westchnęła, gestem ręki przywołując pozostałych. - Musimy na kilka dni zniknąć.

-Jak to? Przecież nie możemy! Mamy trasę koncertową! - Calum z niemałym przerażeniem wpatrywał się w małą osóbkę.

- Nie zrozumiałeś. Wy zostajecie, jadę tylko ja i Martin. Będziecie mieć inną ochronę - za plecami Alex pojawili się dwaj mężczyźni. - Pragnę wam przedstawić waszą nową ochronę. Agent Jones i Smith - burknęła obojętnie. Coś było jednak nie tak. Zwykle była spokojna i opanowana, a dziś po prostu nie mogła usiedzieć w miejscu. Kołysała się na boki, co jakiś czas zerkając na Smitha. Bała się. Alex Burner się kogoś bała.

- Możemy pogadać? - zapytałem i lekko pociągając ją za rękę oddaliliśmy się od reszty. - Alex, co się dzieje?

- Nic się nie dzieje. Musimy spotkać się z szefem, przecież ci mówiłam - jakby na potwierdzenie swoich słów lekko uniosła kąciki ust, kiwajac przy tym głową.

- Powiedzmy, że ci wierzę. O co chodzi z tamtymi? - rzuciłem szybkie spojrzenie w stronę Jonesa i Smitha. Ten pierwszy był jakby... zatroskany. Gdy moje spojrzenie spotkało się z tym drugim, zadrżałem. Ten cały Smith był dziwny. Oczy miał tak zmrużone, że zamieniły się w cienkie szparki. Uporczywie wpatrywał się w skuloną obok mnie Alex.

- Ja... nie mogę ci powiedzieć. Tajemnica służbowa - odparła po chwili, ponownie opuszczając głowę.

- Nie ufasz mi? - szepnąłem zawiedziony. Miałem nadzieję, że przez ostatnie dwa tygodnie znaleźliśmy wspólny język, a Alex mnie polubiła.

- Luke, ufam ci, naprawdę, ale nie mogę o wszystkim wam mówić. Proszę cię, zrozum - brzmiała tak żałośnie, jakby za chwilę miała się rozpłakać. Zrobiło mi się jej żal, bo jednak ją polubiłem. Delikatnie zbliżyłem się do niej i przytuliłem. Wydawała się taka malutka i bezbronna w moich ramionach, jakby to nie była ta sama Burner sprzed kilku dni.

- Rozumiem, ale obiecaj mi jedno - przerwałem na chwilę i chwytając jej podbródek zmusiłem, by spojrzała na mnie. - Masz do mnie wrócić, okey?

- Do ciebie? A co z resztą zespołu? - zaśmiała się cichutko, unosząc brwi. Przerwóciłem oczami i puściłem ją.

- Do reszty też możesz przyjechać - wzruszyłem ramionami, spoglądając na Caluma i Martina, rozmawiających, podobnie jak my, z boku. - Ale do mnie masz wrócić w szczególności, i to jak najszybciej.

W odpowiedzi usłyszałem ponownie jej cichy śmiech.

- Do zobaczenia, Hemmings - mruknęła i odeszła pożegnać się z resztą chłopaków. Po paru minutach wyszli, zostawiając nas sam na sam z naszymi nowymi ochroniarzami.

***

Alex's POV

- Zawieszam cię w twoich obowiązkach, Alex - uważny wzrok badał każdy centymetr mojej zszokowanej twarzy. Nie mogłam uwierzyć, że Masters chce mnie odsunąć od mojej pracy. - Ostatnio zrobiło się zbyt głośno na twój temat w ciemnych kręgach. Nie mogę ryzykować twojego życia. Wrócisz gdy wszystko przycichnie.

- Kiedy to ma nastąpić? Tydzień? Dwa? Miesiąc? - w tamtej chwili miałam ochotę się rozpłakać. Nigdy bym nie sądziła, że mój Szef zrobi mi coś takiego.

- Obawiam się, że dłużej. Możliwe, że to nigdy nie ucichnie. Przykro mi, Alex. Jesteś teraz pod ochroną, do odwołania - westchnął ciężko.

- Co z Martinem?

- Jutro wraca do pracy. Będzie pomagał Smithowi i Jonesowi.

- A co z chłopcami? - po tym pytaniu zapadła głucha cisza. Ani Szef, ani Martin nie odzywali się przed kilka minut. Coraz bardziej ogarniała mnie wściekłość.

- Odpowiedz mi w końcu - zerwałam się z miejsca, potracając przy tym krzesło, które z hałasem uderzyło w drewniany parkiet. Masters odważnie spojrzał prosto w moje oczy, odpowiadając ze spokojem:

- Dla nich jesteś martwa.

________________________________

DUM DUM DUM DUUUUM

Mówiłam, że moje stworki wrócą ♡

Biedna, półmartwa Alex :")

Oh, poor Lukey. Ciekawe jak zareaguje na taką wiadomość... :(

Twitter: *HydesArmy #5sosSecurityFF

Security I part 1 // l. h.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz