Rozdział 3.

518 39 2
                                    

Martin POV

Wchodząc do swojej sypialni myślałem nad słowami Alex. Miała rację. Nigdy nie będę miał nawet cienia szansy na jakikolwiek związek.

Najdłużej zostaliśmy przydzieleni do jednej gwiazdy na trzy miesiące. Nie pamiętam nawet kto to był, ale wiem, że go nie polubiłem. Zdjęli z niego naszą ochronę, a tydzień później znaleźli go w jego apartamencie martwego, bo się zaćpał. Czasami mam wrażenie, że nie chronimy gwiazdek przed mafią, ale przed nimi samymi.

Nie miałem szans na związek przez pracę i tryb życia, to był fakt. Zresztą, byłem upierdliwy, i tak nikt by mnie nie chciał.

Ściągnąłem z szafy sporych rozmiarów torbę i rzuciłem ją na łóżko. Podszedłem do szafy i wyciągnąłem z niej kilka koszulek, cztery pary czarnych spodni i jeszcze parę innych rzeczy. Wrzuciłem je do torby, nie przejmując się tym, czy wszystko mi się zmieści. Sięgnąłem do szuflady i wyciągnąłem z niej bieliznę. Potem zajrzałem pod łóżko i wyjąłem nowiutką parę Martensów.

Spojrzałem na torbę i cicho jęknąłem. Wszystkie ubrania "wykipiały" z niej i porozwalały się na łóżku.

- Alex by tego nie pochwaliła - burknąłem sam do siebie. Właśnie, Alex... kim ona dla mnie była? Dawniej tylko starszą siostrą, w dodatku okropnie denerwującą. Jak na normalne rodzeństwo przystało kłóciliśmy się regularnie i robiliśmy sobie nawzajem na złość. Potem to wszystko się zmieniło, w dniu, kiedy nasi rodzice zginęli. Miałem wtedy 8 lat, nie bardzo rozumiałem co się działo, kiedy do naszego domu przyszła policja. Tego dnia rodzice poszli do restauracji, to była 10 rocznica ich ślubu. Zostawili nas pod opieką sąsiadki, swoją drogą bardzo miłej staruszki.

Nikt nie chciał nam z początku powiedzieć, co się stało. Ani ja, ani Alex nie mieliśmy o niczym pojęcia. Pani West wysłała nas do pokoju na piętrze, a sama rozmawiała z funkcjonariuszami. Jakąś godzinę później zawołano nas do kuchni. Sąsiadka była bardzo smutna, przytulała nas, mówiła, że musimy iść z policjantami, że mamy się nie bać, że będzie dobrze.

Wtedy Alex zapytała panią West co się stało. Jej wyraz twarzy, łzy w oczach... do dzisiaj bardzo dobrze to pamiętam. Pamiętam także jej słowa, które zrujnowały nasze dzieciństwo. Wasi rodzice mieli wypadek w drodze do restauracji. Przykro mi, ale oni... oni... Wtedy pani West ponownie się rozpłakała, tuląc mnie do siebie. Spojrzałem spanikowany na Alex. Myślałem tylko o jednym. Mieli wypadek. Nie żyją. Twarz mojej siostry rozmazała się przed moimi oczami. Pamiętam teże, że wtedy jako jedyna nie płakała, a przynajmniej nie przy innych.

Od zawsze była tą silną. Dawała sobie ze wszystkim radę sama. Do dziś mam wrażenie, że tylko przeszkadzam w realizacji jej planów.

Moje rozmyślania przerwało pukanie do drzwi.

- Martin, spakowałeś się? - do pokoju weszła Alex. Od tamtego czasu bardzo się zmieniła. W końcu minęło 7 lat. Jasno-brązowe włosy zmieniły barwę na czarne. Wydoroślała, nie była już tym samym szczęśliwym dzieckiem. Nie miała wyboru. Jej świat zawalił się z chwilą przyjścia policjantów do naszego domu. Nie zmienił się tylko jej stosunek do mnie oraz spojrzenie, zawsze harde, nie wyrażające jakichkolwiek emocji.

- No, właśnie kończę - spojrzałem na torbę. Przez kilka minut zamyślony stałem jak kołek i nic nie zrobiłem.

Usłyszałem śmiech siostry za plecami. Nie był on w żadnym stopniu złośliwy, raczej serdeczny.

- Mój mały, kochany braciszek znowu się nie może odnaleźć - podeszła do torby i wyrzuciła z niej całą zawartość. - Najpierw kładziesz z boku buty - poinstuowała mnie, jak zawsze zresztą. Potem pokazała mi, w jaki sposób mam poskładać poszczególne rzeczy, żeby zajęły możliwie najmniej miejsca. Z Alex było prawie tak samo jak z mamą... prawie. Były do siebie tak bardzo podobne, nie tylko z wyglądu. Miały bardzo podobne głosy, lubiły to samo, poruszały się w ten sam sposób, a nawet uśmiechały. Kolejne wspomnienia zamgliły rzeczywistość.

- Rozumiesz już? - głos Alex momentalnie sprowadził mnie na ziemię. Przytaknąłem jej i uśmiechnąłem się. - To dobrze. Pobudka o 5.30, spróbuj się wyspać, okey?

- Okey. Dobranoc, siostrzyczko - przytuliłem ją, jak zresztą co wieczór przed snem. Byłem od niej kilka centymetrów wyższy, więc z łatwością schowałem ją w swoich ramionach. Po chwili jednak szybko ją puściłem.

- Dobranoc, braciszku - uśmiechnęła się na pożegnanie i wyszła, zamykając za sobą drzwi. Chwilę stałem w miejscu, wpatrując się w nie. Alex była... eh, sam do końca nie wiem kim dla mnie była. Martin, idioto, to twoja siostra! Nie, zdecydowanie nie była dla mnie nikim więcej, niż tylko siostrą. Może to przez te wszystkie wydarzenia? Może to dlatego, że czuję się przy niej bezpieczniejszy? Ona jedyna mnie rozumie.

Najważniejsze dla mnie było to, że BYŁA, że mimo wszystko nie zostawiła mnie tak, jak inni.

Zapiąłem torbę i położyłem ją obok drzwi. Szybko przebrałem się i zgasiłem światło w sypialni. Po omacku dotarłem do łóżka, by chwilę później przykryć się kołdrą i niemal natychmiast zasnąć.

######################

Ah, te retrospekcje :")

A tak serio, to witam w trójeczce! Mam nadzieję, że przemyślenia Martina były w miarę zrozumiałe...

*spoiler, najlepiej nie czytaj*

...te Alex będą mniej chaotyczne.

*koniec spoilera*

Myślałam, że mi nie wyjdzie, ale jakimś cudem znalazłam czas, żeby to wstawić (no bo przecież egzaminy są najważniejsze -.-')

Kolejny rozdział wyjdzie prawdopodobnie jeszcze w tym tygodniu, w weekend.

Coś czuję, że szybko napiszę to story, oj, chyba aż za szybko...

Oh, i jeszcze jedno!

Jeśli komuś się podoba ff to może je komentować tutaj i na tt, dołączając #5sosSecurityFF

Byłabym bardzo wdzięczna za vote lub komentarz - to bardzo motywuje do dalszej pracy!

Security I part 1 // l. h.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz