Prolog

1.8K 121 63
                                    

Piętnastoletnia Hitomi stała na środku salonu i otępiała wpatrywała się w ekran wyciszonego telewizora. Przy uchu wciąż trzymała komórkę, gdzie po drugiej stronie słyszała zapłakany głos mamy. Nie mogła w to uwierzyć. W wiadomościach na czerwonym prostokącie widniały żółte napisy - Nightwing zamordowany. Był bohaterem wysokiej klasy, chociaż nie wyróżniał się na tle All Mighta czy Endeavora. Nie zależało mu na popularności tylko skuteczności, dlatego używał swojego daru do ratowania ludzkich żyć.

To było zbyt ciężkie do uwierzenia. Jeszcze kilka dni temu siedziała w tym samym salonie wraz z tatą i oglądała w tej samej telewizji Dzień Sportu w U.A., gdzie uczniowie zmagali się z trudnymi zadaniami, a później walczyli jeden na jednego. Patrzyła na te moce i podziwiała je. Ich dary... takie cudowne, takie ich własne. Jej ojciec, jakby odczytał jej dołujące myśli, położył dłoń na jej jasnoszarych włosach i deliketnie je zmierzwił. Nie był zbyt rozmowny, ale byli tak ze sobą zżyci, że nie potrzebowali słów, by się porozumieć. Czytali z siebie wzajemnie jak z otwartej księgi.

Tego dnia wracała ze zwykłego liceum, do którego uczęszczała z innymi dzieciakami w jej wieku, obdarzonych lub nie. Kiedy tylko weszła do skromnie urządzonego korytarza, zadzwonił telefon. Na wyświetlaczu zobaczyła, że to była jej mama i myślała, że chodzi o odgrzanie obiadu. Już miała odpowiedzieć, kiedy usłyszała krzyk mamy.

- Hitomi! Jesteś w domu? - Przytaknęła. - Szybko, włącz wiadomości!

Po jej twarzy płynęły łzy i chociaż obiecała sobie nigdy nie płakać, tak teraz ryczała jak małe dziecko. Żałowała, że jej mamy nie ma teraz obok, by ją mocno uściskać i zapewnić, że wszystko będzie dobrze. Potrzebowała obecności drugiego człowieka. Jej mama była w drodze do szpitala i nie mogła być przy córce. Wzajemnie się potrzebowały.

- Hitomi, kochanie, tak mi przykro... - Nastolatka starała się nie zwracać uwagi na drżący głos matki, która musiała być silna za nie dwie. - Niedługo wrócę, czekaj w domu, dobrze? Nie wychodź nigdzie.

Hitomi Tohsaka wyłączyła telewizor, po czym jej ręką bezwładnie opadła wzdłuż ciała. Nightwing... Sho Tohsaka, jej ojciec, jej bohater - zginął. Niebo poszarzało, jakby odzwierciedlało uczucia towarzyszące dziewczynie. Szarość przeszył błysk błyskawicy, ale wciąż nie padało. Pokręciła głową i wybiegła z domu, nie słuchając prośby matki.

Niedaleko jej mieszkania znajdował się stary budynek, dość wysoki. Czasem wdrapywała się na dach i podziwiać miasto z tak wysokiego punktu. Wbiegła po schodach przeciwpożarowych, aż w końcu stanęła na samym szczycie. Gdzieś za sobą usłyszała ogłos syren policyjnych. Zbliżyła się do krawędzi dachu i wzięła głęboki oddech, spoglądając w dół. Piętnaście pięter. Ponownie nabrała powietrza a potem zaczęła krzyczeć. Pozwoliła sobie na upust emocji. Krzyczała, zdzierała gardło i ryczała jak rozjuszone zwierzę. Dopiero później wrzask przerodził się w głośne słowa.

- A niech cię, Zabójco Bohaterów! Dopadnę cię! Wyzywam cię! Pomszczę ojca! Jeszcze mnie popamiętasz, draniu!

Gdyby nie tragizm tej sytuacji, zaśmiałaby się z tego, jak bardzo przypomina swojego dawnego kolegę z dzieciństwa. Zawsze był za głośny, arogancki i dumny. Jednak przez jej stosunek do niego, nie przepadał za nią.

- Słuchaj mnie, świecie! Ja Hitomi Tohsaka, obiecuję, że zostanę najlepszą bohaterką na tej planecie! Przysięgam!

Czuła, że przez te wrzaski, nie ma już siły, więc osunęła się na kolana z bezsilności. Znów rozległ się trzask burzy, a potem wszystko ucichło i spadł deszcz. W kieszeni marynarki jej mundurka zadzwonił telefon, niespiesznie go odebrała.

- Tu Tohsaka - odezwała się słabo - halo?

- Hitomi? W porządku? Słyszałam o twoim tacie. Tak bardzo ci współczuję. Ja i Daisuke jesteśmy pod twoimi drzwiami. Gdzie jesteś?

Hitomi z trudem przełknęła gulę w swoim gardle. Jeszcze nigdy tak ciężko jej się nie oddychało. Zabrakło jej powietrza w płucach.

- Wiem, że to trudne... Ale jesteśmy z tobą, jesteśmy twoimi przyjaciółmi. Proszę nie dźwigaj wszystkiego sama.

Usłyszała jak ktoś wyrywa jej przyjaciółce telefon i pomimo protestów, przykłada go do ucha.

- Ej, Hito! Nawet nie waż się udawać silnej - warknął Daisuke. - Jest źle, ba! Jest do dupy! Dlatego rycz! Płacz i krzycz, ale nie rób tego gdzie w kącie czy na dachu wysokiego budynku. Wracaj do domu, czekamy na ciebie.

Dziewczyna rozłączyła się, krztusząc się własnymi łzami. Cały Daisuke - tak dobrze ją znał i wiedział, jak bardzo stara się udawać silną i twardą. Był jedyną osobą, przy której przyrzekła więcej nie płakać po wypadku sprzed ośmiu lat. Znał tok jej myślenia. Mimowolnie wróciła do domu, gdzie czekali na nią Daisuke i Nanami. Hitomi sposępniała na widok przyjaciółki na wózku inwalidzkim.

- Tu jesteś... - szepnęła Nanami, ale to Daisuke zrobił krok w stronę cierpiącej dziewczyny i mocno ją objął. - Już dobrze, Hito...

Hitomi odsunęła się od chłopaka i popatrzyła na przyjaciół oczami czerwonymi od długiego płaczu. Nanami zawsze uważała, że jej imię idealnie do niej pasuje. Hitomi, imię, które zwykle nadawało się dziewczynkom o wyjątkowo pięknych oczach, a Tohsaka właśnie takie miała. Lawendowe ze srebrną obwódką, która w zależności od emocji dziewczyny kurczyła się lub rozszerzała.

- Postanowiłam - powiedziała przyjaciołom, którzy wyczekiwali tego, co ma im do powiedzenia. - Zostanę bohaterką, zabiję Zabójcę Bohaterów.

- Hito...

- To znaczy...

- Składam podanie o przyjęcie do U.A. na kierunek bohaterstwa.

- Nie jest tam łatwo się dostać - mruknął Daisuke. - Co roku kilkaset dzieciaków rywalizuje, by dostać się do tej elitarnej szkoły. W dodatku ty nie używasz daru...

- Ojciec nauczył mnie podstaw samoobrony i mam jedno urządzenie mamy, które wyemituje mi prowizoryczną moc. Nikt nie dowie się o moim prawdziwym darze. W dodatku, ja - zaczęła, po czym podeszła do szafki obok telewizora - mam rekomendację. Nightwing napisał mi ją dawno temu, poparło go dwóch innych bohaterów, więc moje szanse właśnie wzrosły.

Plan wydawał się idealny. Dostać się do szkoły bohaterów, dzięki rekomendacji, więc ominęłyby ją egzaminy wstępne. Dzięki temu naprawdę mogła ukryć moc za innym darem, sztucznie stworzonym. Jej mama nie posiadała jakiegoś wybitnego daru, ale była prymuską w U.A na kierunku wsparcia. Tworzyła urządzenia, które wzmacniały moc bohatera, do czasu, aż porzuciła to zajęcie. Ostatnim jej wynalazkiem była metaliczną bransoleta, którą zrobiła specjalnie dla córki. Hitomi wiele razy ją prosiła, by zastąpiła jej quirk, co było niemożliwe.

Nightwing, posiadał moc kształtowania powietrza, tworzył broń, tarczę i był niesamowity w walce wręcz, to jednak nie wystarczyło, by pokonać Zabójcę Bohaterów. Zdolnością jej matki natomiast było chwilowe wejście w ciało drugiej osoby, co trwało tylko minutę, po czym miewała straszne migreny. Dlatego Hitomi nie wiedziała, skąd wziął się jej dar, którego nienawidziła i uważała go za nieprzydatny w wielu sytuacjach. Z tego, co mówiła jej mama, Hisui, w jej rodzinie zawsze quirk objawiał się w oczach. Moc matki i córki były podobne, a jednak tak bardzo różne. Moc musiała pochodzić od innego krewnego. Lub po prostu zmutowała zdolność matki.

- Jaką moc zaprezentujesz w papierach? - dopytywał zaciekawiony Daisuke, który bawił się odłamkiem drewna między palcami.

Hitomi zastanowiła się dłuższą chwilę, sięgnęła po bransoletę mamy i założyła ją na nadgarstek. Nie pamiętała, jaką moc mógł dać jej ten wynalazek. Nacisnęła palcami mały guzik ukryty pod spodem i nagle wyłonił się płonący białym płomieniem miecz, skrzyżowanie tradycyjnej katany i średniowiecznego europejskiego miecza.

- Och, niech zgadnę - Nanami klasnęła w dłonie - pomysł inspirowany kształtowaniem broni z powietrza Nightwinga?

Hitomi chciała skinąć głową, ale nagle posmutniała. Dwie godziny temu odkryła, że została półsierotą a jej życie nigdy nie miało wrócić na właściwe tory. Wewnętrzna pustka, którą odczuwała uderzyła ze zdwojoną siłą. Jak żałośnie musiała teraz wyglądać... Jak beznadziejna teraz była.

- Zostaniesz najlepszą bohaterką - zapewnił ją Daisuke.

Ilyria | Shoto TodorokiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz