I Own This Fucking City (1/4)

470 49 26
                                    


W chwili, gdy trafiła go pierwsza kula, Jungkook gwałtownie się przebudził. Minęło tak dużo czasu, odkąd obudził się w taki sposób, że w szoku, prawie poderwał się do pozycji siedzącej i dosłownie usłyszał świst powietrza, które wciągnął przez usta. Jego palce nie chwytały skóry, której spodziewał się dotykać, miękkiej i gładkiej skóry ramion Jimina. Zamiast tego chwytał jedwabną pościel. To było dziwne i przez kilka sekund w jego umyśle utrzymywało się okropne poczucie dezorientacji. Jungkook zamknął oczy z głębokim jękiem, chcąc, tylko by pokój przestał wirować, a jego szybko bijące serce nabrało regularnego rytmu.


– Chs... cholera – wyjęczał, przyciskając dłoń do czoła. Głowa okropnie go bolała i wcale nie był tym faktem zdziwiony. Ostatniej nocy wypił zdecydowanie za dużo, po prostu stracił wtedy nad sobą kontrolę. W normalnych okolicznościach Jungkook nigdy nie upadłby tak nisko, ale ostatnia noc taka nie była. To było tak dalekie od normalności, że wciąż nie był w stanie do końca tego przetworzyć. Pomysł, by położyć się z powrotem ani trochę mu się nie podobał, wiedział, że musiałby poruszyć swoją obolałą głową, jednak siedzenie prosto w tej chwili było dla niego zbyt trudne. Jungkook wypuścił powietrze z załamanym westchnieniem i opuścił głowę na górę poduszek. Zatopił się w nich, a mimo to, ich miękkość nie powstrzymała tępego bólu, który uderzał w środek jego czaszki, tuż za oczami. Skrzywił się i mocno przygryzł dolną wargę, czując, że jest spierzchnięta.


To był oczywiście tylko koszmar, paskudny koszmar, który sprawił, że zaczął się pocić, drżeć i prawie płakać. Wszystko, co się stało, to koszmar i nie miał czym się przejmować, posiadanie koszmarów było całkowicie normalne. Już kiedyś je miał, nie były mu obce, ale minęło tak wiele czasu, odkąd był tak bardzo przerażony, że to doświadczenie zdawało mu się nieznajome.


Kiedy Jungkook był dzieckiem, jego koszmary nigdy nie obracały się wokół ciemności czy potworów wyślizgujących się ze szczelin w szafie albo wyczołgujących się spod łóżka, by złapać go za kostki. Nie, wtedy Jungkook doświadczał tylko dwóch rodzajów koszmarów. Często był nawiedzany przez ohydne widoki, na które natknął się kiedyś w biurze swojego ojca, gdy miał zaledwie pięć lat, przypadkowo odkrywając akta policyjne, które zawierały zdjęcia ciężko okaleczonych ciał. W tych koszmarach pocięte trupy wlokły się za nim, prawdopodobnie po to, by również go okaleczyć albo by pożreć jego ciało niczym dziwne zombie. Jeżeli nie były to zwłoki, jego koszmary skupiały się na byciu opuszczonym; na budzeniu się w pustym domu, bez swojej matki, swojego ojca, nawet bez Xue-fanga, którzy odpowiedzieliby na jego krzyki i pomogliby mu się uspokoić. Marmurowa podłoga i szklane ściany powodowały, że jego szloch odbijał się echem jak syreny.


Żadnych potworów, tylko ciała i samotność.


Gdy Jungkook stawał się nastolatkiem, odkrył, że jego sny nieźle się pokręciły, stały się z natury dziwne. Czasami były przerażająco brutalne, a mimo to, budził się, będąc podnieconym, czasem nawet z mokrą bielizną i pościelą. Jungkook tak naprawdę nigdy nie rozumiał dlaczego, ale to po prostu się działo. Od tej pory jego sny skupiały się na przemocy albo na najładniejszej twarzy, jaką widział danego dnia. Gdy nie miał tyle szczęścia, by zobaczyć jakąś przystojną prostytutkę, jego umysł wypełniały ciała bez twarzy: bezimienne ciała z gładką skórą, ale z silnymi mięśniami pod nią, z twardymi zębami i solidnymi narządami. Te sny zdecydowanie były lepsze od koszmarów, ale wciąż pozostawiały w nim pustkę. Oczywiście, dopóki nie spotkał Jimina, który zdołał wypełnić część tej pustki swoim ciepłym ciałem i miękkim głosem.

House of CardsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz