3

2.3K 225 192
                                    

25 grudnia, 1977 rok

Syriusz jako pierwszy postanowił przełamać dość krępującą ciszę.

Czasem nie łatwo mieć rodziców.

Remus podniósł głowę i spojrzał w stronę Blacka. Myślał, że po wyznaniu Syriusz go wyśmieje lub całkowicie zignoruje. O dziwo zachował on zimną krew i postanowił, jak obiecał, podzielić się swoją historią. Black rozsiadł się bardziej na kanapie i rozpoczął swoją opowieść.

— Jako członek Szlachetnego i Starożytnego Rodu Blacków,  powinnienem gardzić osobami nieczystokrwistymi i niemagicznymi. Moja rodzina przykłada dużą wagę do czystości krwi. Takie osoby, które przykładowo wyszły za mąż za mugolaka, zostały wydziedziczone, ponieważ przynoszą rodzinie hańbę i nie mogą kontynuować reguł i motta rodziny. — Syriusz siegnął do kieszeni, aby zapalić papierosa. Przynosiło mu to ukojenie i jakoś łatwiej znosił mówienie o tych okropnych ludziach.

— Należycie do dwudziestki ósemki?

Remus choć był czarodziejem półkrwi, mało wiedział o czystokrwistych rodach. Słyszał na ich temat wiele plotek, ale nie był w stanie stwierdzić ile jest w nich prawdy. Mimo wszystko zawsze interesowało go jak wygląda życie tych ,, najwyższych ". W końcu wszystkie rody czystej krwi łączyły się w jedność, co było w pewnym sensie niesamowite.

— Ta, nie jest to powód do dumy. —  Lupin spojrzał na niego z lekkim zakłopotaniem. — Mówię poważnie. Trafiłem jako pierwszy w całej historii do Gryffindoru, sprzeciwiłem się rodzinie i od niej odciąłem. Zostałem wydziedziczony.

Lupin patrzył na niego w lekkim szoku. Black był pewnym siebie, zarozumiałym i dość popularnym chłopakiem. Zawsze było widać, że jest z bogatej rodziny i ma wysoki status społeczny. Wydawało się, że ma dobry kontakt z rodziną. Remus nie zdawał sobie sprawy, że pod tak roześmianym człowiekiem, znajduje się tak naprawdę ktoś wrażliwy. Będąc ciekawym co dalej powie czarnowłosy, usiadł w wygodniejszej pozycji, aby wysłuchać całej historii.

— Mój młodszy brat trafił do Slytherinu, stał się ich lepszym synem, chociaż i tak tego w pełni nigdy nie okazywali. W tej rodzinie nie ma miejsca na uczucia, ani jakikolwiek bliski kontakt.

Black mówił to z takim spokojem, że Remus nie był teraz w stanie rozpoznać w nim tego wkurzjącego go zawsze gryfona.

— Regulus był dla mnie jedyną bliską osobą, a oni mi go zabrali. Jak byłem na pierwszym roku w Hogwarcie zrobili mu pranie mózgu. Wpajali te okropne zasady, niszczyli w nim całe dobro, robiąc z niego przyszłego śmierciożercę. — Syriusz wstał, aby przejść się po pokoju.

Remus cały czas był oszołomiony, tak wielkim opanowaniem szarookiego. On przed nim otwarcie płakał i całkowicie pękł. Syriusz w przeciwieństwie do niego, zachowywał się jak prawdziwy wojownik.

— Zawiodłem ich, ale nie jest mi z tym źle. Oni są okropnymi ludzmi. Nienawidzę ich poglądów i tego pojebanego stylu życia. — Syriusz postanowił w końcu usiąść ponownie koło Remusa. — Całe szczęście, że Potterowie mnie uwielbiają i mi zaoferowali dom.

—  Mieszkasz z Jamesem? — Lupin ponownie poczuł falę zdziwienia. Sypia z nimi w jednym pokoju i jak dotąd nic nie zauważył, ani nigdy nie usłyszał.

— Tak, już dość długo. — Syriusz szczerze się uśmiechnął. — To oni są moją rodziną.

Lupin mimowolnie się uśmiechnął. Nie wiedział, że Black ukrywa coś takiego przed całą szkołą i zachowuje codziennie maskę uśmiechniętego chłopaka.

Syriusz i tak nie powiedział mu wszystkiego. Nie wspomniał o tym jak był bity przez ojca za każde nieposłuszeństwo. Jednak wiedział, że dla Lupina mogłoby to być za dużo. Poza tym o tym nikt nie wiedział, nawet sam James Potter. I jak sobie Syriusz obiecał nikt się nigdy nie dowie. Czuł zawsze wtedy upokorzenie i poczucie zabrania wolności. Nienawidził tych uczuć. Były jego słabością, której nikt miał nie dostrzec.

— Tylko, żeby nie było Lupin. — Syriusz ponownie spoważniał. — Nie jesteśmy nagle przyjaciólmi, czy dobrymi kolegami.

— To chyba oczywiste. Jak komuś wygadasz to przysięgam, że cię uduszę. Po prostu cię zapierdole.

— Jak agresywnie. — Black nachylił się nad Lupinem, wydmuchując mu na twarz dym z papierosa. — Nie powiem, to samo tyczy się ciebie, Lunatyku.

— Pierdol się. — Remus zakrztusił się dymem.

Kaszląc poczuł jak rana na ramieniu daje o sobie znać. Dzisiejsza pełnia była wyjątkowo ciężka. Nie pamiętał już kiedy było tak źle. 

— Tylko ciebie. — Syriusz powtórzył te samą czynność.

Denerwowanie Lunatyka było jego ulubionym zajęciem. Od kiedy pamiętał, sprawiało mu ogromną przyjemność to zdenerowanie na twarzy szatyna. Wkurzał go, wiedział o tym i się tym delektował.

— Jak ja cię nie cierpię.

— Ja ciebie bardziej.

— Dowódca żelu do włosów.

— Entuzjasta numer jeden.

— Pieprzony casanova.

— Jebany kujon.

— Król dramatu.

— Wypraszam sobie. — Syriusz po raz ostatni zaciągnął się papierosem, a następnie wrzucił niedopałek do kominka.

Lupin nie wierzył, że nadal dyskutuje z kimś o przynajmniej połowę niższym stopniem inteligencji. Blacka nie dało się nie cierpieć. Sam jego kretyński uśmiech doporowadzał go do szału, a mimo to ta rozmowa mu pomogła. I cóż, nabył informacje z przeciwnego frontu.

— Idę spać.

— A ja z tobą.

Chłopcy skierowali się do swojego dormitorium. Obaj położyli się do łóżek i załonili kotary.

— Okropnych koszmarów, Lunatyku.

— Nie nazwaj mnie tak.

— Dobrze, Remmy.

Remus już nie chciał się kłócić. Przewrócił się na plecy i zatopił głebiej w poduszkę. Potrzebował teraz tylko snu.

We should be lovers instead ━ wolfstar ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz