'IDZIEMY DALEJ'

35 1 2
                                    

- Anna, wstawaj!

- Mark?

- Tak, a kto?

- Coś mnie goniło.

- To tylko sen. Krzyczałaś. Obudziłem cię. Już wszystko dobrze.

Przytulił mnie.

- Chodź spać dalej.

- Już nie chcę.

- Nie wygłupiaj się. Jest środek nocy.

- Nie będę mogła zasnąć. A zresztą i tak nie chcę... Mark...

- Tak?

- Śniło mi się, że umarłeś.

- Jak?

- Nie wiem nawet, po prostu... Rozpadłeś się.

- Aniu, nie myśl o tym, chodź spać.

- Mark, nie chcę ciebie stracić. - powiedziałam smutno.

- Kocham Cię. - powiedział ciepłym głosem i pocałował mnie w czoło.

Leżeliśmy razem. Odwróciłam się do niego plecami i zamknęłam oczy.

- Anna, spójrz. - trącił mnie Mark

W oddali zauważyłam światło. Na samym początku wyznał, że myślał, że to błyski. Ja widziałam to jakby coś stałego, unoszące się w powietrzu, ale się nie ruszyło.

- Idziemy tam. - powiedział Mark

- Dlaczego? Nie boisz się? - zapytałam

- Czego? To zapewne jakaś chatka, może ktoś zapalił świece. Tylko jest mały problem... Dopiero to się zapaliło. W oddali jak było widno nie widziałem nic, po prostu pusta polana. Można iść zaryzykować bo jeśli mieszka tam przemiła staruszka to nas poczęstuje pyszną kolacją lub już śniadaniem - zażartował.

- To chodź.

Wygrzebałam się spod koca i wstałam. Mark w tym czasie złożył nasz ekwipunek i udaliśmy się do tajemniczej (najprawdopodobniej) chatki.

Ominęliśmy staw, drzewa i przeszliśmy kawałek łąki.

Tak, to była chatka. Z każdym krokiem gdy się zbliżaliśmy światło bladło.

Mark zapukał, ale nikt się nie odzywał. Światło było ledwo widoczne.

- Dzień dobry, mam na imię Mark i przyszedłem z moją przyjaciółką bo mamy nadzieję, że pani... lub pan... ugości nas pysznym śniadaniem. Idziemy już kilka dni i nie jedliśmy nic porządnego. Byśmy byli bardzo wdzięczni.

Światło całkowicie zgasło i drzwi chatki otworzyły się delikatnie ze skrzypieniem.

Patrzyłam się na Marka ze strachem.

- No co? Wchodź.

Weszłam powoli i rozejrzałam się po małym pomieszczeniu. Stało tutaj kilka figurek.

Mark wszedł za mną i drzwi za nami się zatrzasnęły.

- OK, to był zły pomysł. Wychodzimy. - powiedział Mark.

Drzwi były zamknięte. W figurkach w miejscu gdzie powinny być oczy ludzików pojawiły się czerwone kryształki, które świeciły dość intensywnie.

- Mark, co jest?! - krzyczałam spanikowana

W kącie zauważyłam falującą czarną szatę. Stała tam jakaś postać. Delikatnym ruchem zbliżała się. Okazało się, że mara unosi się nad ziemią. Była to wysoka postać, miała długie nogi, ręce oraz palce zakończone długimi paznokciami. Była skrzywiona, zgarbiona. Wyglądało jakby to było coś dużego zawinionego w prześcieradło. Wystawały tylko ręce od łokci oraz nogi od ud.

Postać stała blisko mnie.

- Aniu, słyszałem kiedyś o tej postaci. Ona cię widzi, chociaż że nie widzisz jej oczu, ale ona nic nie słyszy.

- Co mam robić?

- Ty się nie ruszaj, ja rozejrzę się gdzie może być klucz.

Postać jakby przyglądała się do mnie i długimi paznokciami przejeżdżała po moich włosach oraz skórze na ramionach. Miałam dreszcze.

Przybliżyła się jakby chciała mi coś powiedzieć. Usłyszałam tylko cichy pisk.

- Mam! - krzyknął Mark i wziął klucz w ręce.

Zjawa gwałtownie odwróciła głowę i zaczęła hałaśliwie piszczeć. Szybko sunęła w stronę Marka.

- Mark! Rzuć do mnie!

Tak zrobił, ale musiałam uratować Marka. Szybko otworzyłam drzwi szeroko i wyjęłam miecz i ciełam zjawę. Wydała z siebie krzyk porownywanym z rykiem lwa i piskiem rysowanego szkła. Uszy zaczęły bardzo boleć.

- Anna uciekaj, jest wściekła! - Mark krzyczał

Wydostał się z kąta, w którym stał przez chwilę i pociągnął mnie za rękę do wyjścia. Zjada zarysowała swoimi paznokciami rękę mężczyzny. Mark krzyknął z bólu.

- Już nie biegnij, ona jest zaklęta i nie może wyjść z tego domu.

- Co to było!? - zapytałam

- Zgaduj.

- Hirana? Ale to chyba niemożliwe. Musiałby ktoś w tym domu spłonąć i nie zostać pochowanym.

- Najwyraźniej tak było. - powiedział krzywiąc się

Już było widno, słońce świeciło, ale było dosyć chłodno. Na niebie było kilka chmur.

- Pokaż rękę. - poprosiłam

Pokazał ją i jak myślałam miał paski porysowania oraz oparzeń. Jak hirana dotknie paznokciami to zostają oparzenia. Miałam wypalone włosy i rany po jej ręce na ramieniu.

- Chodź, obłożymy czymś zimnym nasze rany. - powiedział Mark

Chciał mnie objąć, ale opuścił rękę gdy skrzywiłam się z bólu.

- Może wrócimy do tej leczniczej wody?

- To nic takiego, musimy iść dalej. Jak się wykąpiemy tam to będziemy musieli znowu przespać się na trawie obok. Nie mamy czasu, Aniu.

- Dobrze.

Ruszyliśmy w dalszą drogę i zaczął padać malutki chłodny deszczyk. Było przyjemnie jak padało na gorące rany.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jul 07, 2016 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

AnnaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz