DRUGA STRONA MARKA

40 1 1
                                    

Szliśmy chwilkę w ciszy. Szłam przodem z mapą w ręce. Mark pogwizdywał z tyłu. Zaczynało mnie to troszkę denerwować.

- Anno, nie jesteś na mnie zła?

- Może trochę jestem. Na przyszłość to nie lubię "niespodzianek".

- A lubisz opowieści? No wiesz... Takie jak dziadek opowiada swoim wnukom lub rodzice dzieciom przed snem.

- Lubię.

- To Ci będę opowiadać. Będziemy razem spać, tylko nie rzuć się na mnie w nocy.

- Zamieszasz spać ze mną?

- A mamy jakieś wyjście?

- Oj mamy... - powiedziała Anna z irytacją w głosie.

- Jeszcze Cię namówię. Jutro będziesz we mnie szaleńczo zakochana An...

- Eh...

- Wracając do tematu opowiadań. Lubisz szczęśliwe zakończenia?

- Co to w ogóle za pytania? Tak, lubię. Wolę, żeby tylko takie były.

Mark spochmurniał. Nie wiedziałam o co chodzi... Może nie byłam za miła. Zaczekałam na niego i razem szliśmy. Patrzyłam na mapę i przez najbliższy nie było nic, żeby zatrzymać się.

- An, gdzie się zatrzymamy?

- W plecaku mam jakiś kocyk. Nie będzie mi przeszkadzać spać nad gołym niebem.

- No ja mam trochę gorzej.

- Może znajdziemy jakąś norkę.

- Zaczyna się ściemniać. Proponuję, żebyśmy poszli do lasu, który jest tak daleko po lewej.

Spojrzałam w tę stronę. Las jest bardzo daleko. Nie wiem czy się opłaca zbaczać z drogi, żeby się przespać pod drzewem jak mam koc.

- Chodź.

- Nie idę. Stracimy za dużo czasu.

- Spieszy Ci się?

- Nie, ale nie chcę tracić cennego czasu.

- Chyba mnie nie lubisz... Szkoda. To cześć.

Skręcił na lewo w stronę lasu. Wiem o co mu chodzi... Że niby mam się teraz zawrócić i go dogonić i iść razem z nim?! Marzenie.

- Anno! Chodź tu, natychmiast! Nie zachowuj się jak dziecko!

Z daleka słyszałam co krzyczy. Jest niemożliwy... Patrzę się na niego.

- No chodź!

- To Ty chodź!

Słyszałam jak coś klnie pod nosem. Biegnie do mnie. Nie dam się. Nie będzie mi rozkazywał.

- To jaki masz plan? Gdzie idziemy? - powiedział Mark

- Widzisz tam takie skałki? Powinna być tam chociaż mała jaskinia.

- Ustronne miejsce dla nas dwojga.

Nic nie odpowiedziałam.

Podczas marszu pytał się mnie o moje życie. Opowiedział mi też o sobie. Ma malutką siostrę, którą zajmował, ale nie dawali rady i postanowił robić to, żeby zapewnić jakiś byt dziewczynce. Teraz znajduje się u sióstr zakonnych. Jest bardzo opiekuńczy. Poznałam jego drugą stronę. Jego rodzice, tak samo jak i moi zginęli podczas napaści na nasze miasto. Ja zostałam sama. Mówił, że modli się do swoich rodziców o lepsze jutro dla siostry i jego.

- Wiesz jak wyglądają błyski? Ale nie chodzi o burzę tylko te małe zwierzątka.

- Nie, chyba nie.

- Są podobne do świetlików, też świecą, ale intensywniej. A wiesz czym się różnią? Przylatują tylko jak dzieje się coś niezwykłego.

- Chciałabym to zobaczyć.

- Pokaże Ci kiedyś... Już niedługo! Zakochasz się we mnie.

- Mark, przestań! Jesteś przystojnym mężczyzną, ale naprawdę, jak to powstarzasz to nie sprawu to, że się w tobie zakocham!

- Ale ja jestem tego pewien.

- Dlaczego?

- Tajemnica...

- To zostaw sobie tą tajemnicę dla siebie.

Zrobiło się trochę niezręcznie.

- An, przepraszam.

- Nic się nie stało.

Zrobiło się ciemno. Zanim się obejrzałam doszliśmy do skał i rzeczywiście była tam jaskinia.

- To się kładziemy.

- To ja w środku bo jestem kobietą, a ty na dworzu. Mogę pożyczyć ci koc. - powiedziała Anna z pewnością.

- Dlaczego tak?

- Bo nie chcę spać z obcym dla mnie facetem.

Obeszło się bez kłótni. Położyłam się spać.

_____________

Obudziła mnie ulewa. Nie było Marka. Wyszłam na zewnątrz. W kilka chwil zrobiłam się mokra.

- Mark?!

Nie odzywał się.

Poszłam dalej. Zrobiło mi się zimno.

Zobaczyłam sylwetkę klęczącą przy zgaszonym od deszczu ognisku. Był to Mark. Podeszłam do niego. Modlił się, tak jak opowiadał. Usiadłam obok niego. Jak skończył spojrzał na mnie końcikiem oka.

- Idź spać Aniu. - powiedział drżącym głosem.

Mark drżał. Wzięłam przemoczony koc i go nim okryłam.

Siedziliśmy w ciszy.

- Przytul mnie Aniu - poprosił.

Przytuliłam go delikatnie. Odwzajemnił.

- Chodź ze mną. - powiedziała Ania i poszła z nim do jaskini.

Wszedł pierwszy, a ona za nim. Widziała jak łza popłynęła mu po policzku i zatrzymała się przy zaroście. Położył się pierwszy, ona obok niego.

Usypiała, gdy poczuła jak Mark okrywa ją już prawie suchym kocem. Objął ją ręką i szepnął:

- Dobranoc.

Nie miała nic przeciwko.

_______________

Po deszczu unosiło się nad jaskinią kilka błysków.

AnnaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz