Bracia. Na zawsze - James Potter do Syriusza

329 25 48
                                    


James Potter

Przeżył: 21 lat, 7 miesięcy i 4 dni

Przyznano słów: 1 127


Łapo,

Wygrałem. Mówiłem Ci, że pierwszy się zestarzejesz i po części miałem rację. Wrzuć mi do grobu te wygrane galeony, bo inaczej będę Cię nawiedzał! Co prawda, nie myślałem, że w taki sposób wygram ten zakład, ale cóż – liczy się efekt.
Ah, Braciszku – wiem co właśnie sobie myślisz. Pewnie kręcisz głową z dezaprobatą, w myślach wyzywając mnie od głupich jeleni i rękawem tej swojej, seksownej, skórzanej kurtki wycierasz łzy, przeklinając mnie za to, że nawet w takim momencie jak ten nie potrafię zachować powagi. Co jednak ona mi teraz miałaby dać? Już po fakcie. A pamiętam, jak jeszcze niedawno śmiałeś się, że kiedyś zgubię tę różdżkę jak będę ją ciągle rzucał, gdzie popadnie, gdy znalazłeś ją w lodówce. No cóż, gdybym Cię chociaż raz w życiu posłuchał, to może nie musiałbym teraz pisać tego listu. Zresztą, co ja w ogóle mówię – mój honor nawet w takiej sytuacji nie pozwoliłby mi, przyznać Ci racji.

Tak, Black, wiem. Teraz przeklinasz się w myślach za to, że jednak w innej kwestii Cię posłuchałem i obwiniasz się za całe zło świata. Znam Cię na tyle dobrze, że wiem jak bardzo lubisz robić z siebie męczennika, więc jest coś o czym musisz wiedzieć. Nie bez powodu napisałem wcześniej, że to byłby jedyny raz, gdybym Cię posłuchał, ponieważ w przypadku Strażnika Tajemnicy, Twoje namowy wcale nie były potrzebne. Udawałem opor, żebyś niczego nie podejrzewał, bo wiedziałam, że wtedy byś się rozmyślił. Ja nie chciałem, żebyś Ty nim był, Łapo. To było pewne, że Ciebie jako pierwszego obrałby na cel Voldemort, a Ty nawet chwili nie wahałbyś się, żeby oddać za nas życie. A ja tego piekielnie się bałem, bo nie chciałem Cię stracić. Nie mogłem pozwolić na to byś za mnie zginął. Tak naprawdę, zgodziłem się na Glizdogona, bo...cholera, to zabrzmi źle, ale najmniej się o niego martwiłem. Czułem, że może nie podołać temu zadaniu, ale nie podejrzewałem zdrady, bardziej obstawiałem, że ucieknie i gdzieś się zaszyję, ale cóż - jak widać, nie doceniałem go. Właściwie, to nadal się zastanawiam jak to się stało, że został jednym z nas...

         Wracając jednak do Ciebie, bracie – czeka Cię teraz bardzo ciężka misja, więc odłóż swoje zapędy do zemsty na tym parszywym zdrajcy. Pamiętasz z jakim entuzjazmem zareagowałeś na to, że chcemy abyś był chrzestnym Harry'ego? Ja doskonale pamiętam, dlatego pragnę Ci przypomnieć, że ustąpiłem Ci właśnie miejsca i z ,,ojca chrzestnego" stałeś się ,,ojcem". Nie powierzyłem w Twoje dłonie życia swojej rodziny, co okazało się zgubne, więc powierzam Ci teraz mojego syna, bo jestem pewien, że wychowasz go na takiego człowieka jakim chciałbym żeby był. Wspomni mu czasem o mnie w jakiś pozytywny sposób, a nie tylko ukrywaj mnie w cieniu swojej chwały, dobra? I tak jak pójdzie do szkoły to dowie się, że byłem lepszy! Boję się, że jednak przy Twoich pomysłach, Harry może mieć bardzo ciekawe, ale i krótkie życie, dlatego musisz odnaleźć Lunatyka. Wszystkie oskarżenia, które w jego stronę kierowałeś okazały się nietrafne, a on zapewne ma teraz za zdrajcę Ciebie, bo pamiętaj o tym, że nie wiedział o zmianie strażnika. Harry jednak potrzebuję matki i ojca, więc dla jego dobra – musisz zwerbować Remusa, nikt nie zastąpi mojej cudownej Lili tak, jak Luniaczek i jego życiowe mądrości. Myślę, że stworzycie szczęśliwą rodzinkę, w końcu pies i wilk...

         Syriuszu...ciężko mi uwierzyć, że to już koniec. Nie spodziewałem się, że nadejdzie on tak szybko. Idąc na każdą z misji zdawałem sobie sprawę, że mogę już z niej nie wrócić, ale jednak zazwyczaj czułem, że się uda. Dzisiaj nie byłem gotów. Czułem się tak spokojny i szczęśliwy, zabawiając Harry'ego. Od czasu, gdy pokazałeś mu, że z różdżki mogą wychodzić te kółeczka z dymu to ciągle chciał je oglądać i łapać. Ten wieczór był taki zwyczajny. To nie to samo co misja, w takie wieczory się nie umiera.
Domyślam się jednak, jak bardzo ciężko Tobie to pojąć. Za każdym razem, gdy szliśmy walczyć, nie martwiłem się o siebie, a o Was, a że znam Cię nie od dziś to wiem, że czułeś dokładnie to samo. Moje serce stawało za każdym razem, gdy któreś z Was znikało z mojego pola widzenia na zbyt długo. I gdy wtedy myślałem o tym, że może za chwilę natknę się na Twoje martwe ciało, to paraliżował mnie prawdziwy strach. Nie przerażała mnie walka, nie przerażała mnie własna śmierć, ale utrata ludzi, których kocham, dlatego tak bardzo chcę Cię przeprosić, bo sprawiłem, że teraz właśnie to Ty przeżywasz ten koszmar. Nie wiem co powinienem napisać, by choć w małym stopniu ukoić Twój ból. Sprawiłeś, że moje życie stało się wspaniałą przygodą, oduczyłeś mnie bycia rozpieszczonym bucem i stałeś się bratem, którego nigdy nie miałem. Byłeś, jesteś i zawsze będziesz, częścią mojej rodziny. Oddaję Ci pod opiekę mojego syna i nawet przez chwilę się nie waham, a to już chyba o czymś świadczy, prawda? Syriuszu...ty zapchlony kundlu...nie powiem Ci tego słowa zaczynającego się na ,,k'', a kończącego na to czym jesteś, czyli ,,cham", bo to było zbyt patetyczne, nawet w momencie, gdy jestem już martwy. Bądź silny. Żyj za nas oboje. Nie poddawaj się. Bądź sobą, chociaż z tym może za bardzo nie przesadzaj... Boże, jak ja już za Tobą tęsknie, cwelu! Także nie żyj za długo, tak maksymalnie sto lat, bo umrę (drugi raz to chyba nie jest już możliwe, ale kto wie!) z nudów bez Ciebie.

        Wyściskaj ode mnie Harry'ego. Powiedz mu, że bardzo go kocham i naucz go latać na miotle, grać w Quidticha i podrywać dziewczyny. Może mając go, będzie Ci chociaż odrobinę lepiej bez mojego, jeleniego zadka obok. Nie umiem się żegnać. Ciężko napisać mi ostatnie słowo, gdy wiem, że jest ono faktycznie ostatnim, bo tak wiele jeszcze chciałbym Ci powiedzieć, ale jestem pewien, że Ty to wszystko już wiesz. Pozdrowię od Ciebie Twoją mamusię, na pewno się ucieszy! I opowiem naszym rodzicom o Harry'm. O Tobie też im co nieco szepnę, nie martw się. Tak jak o tym myślę, to po drugiej stronie jest tak wiele osób, które doskonale znaliśmy...aż za wiele. Zakon Feniksa zmienia miejsce działania na niebiosa. Bracie...Łapo...Cholerny Blacku, dlaczego to jest takie ciężkie? Może kiedyś przyjdzie nam się odrodzić w czasach w których będziemy mieli swoje ,,i żyli długo i szczęśliwie". Może teraz świat po prostu nie był jeszcze na nas gotowy? Nie wiem Łapciu, ale te myśli pozwalają mi się z tym pogodzić. Skopcie dupę temu beznosemu, niech chociaż mój syn ma szansę na szczęśliwe życie w bezpiecznym świecie. I Ty także Łapo, bądź szczęśliwy – będę Cię doglądał, więc nie paraduj zbyt często nago. Miałem kończyć, ale w mojej głowie jest tak wiele myśli i niewypowiedzianych słów... Koniec psot.

Bracia. Na zawsze.

Do zobaczenia, kiedyś, w lepszym świecie!

James ,,Rogacz" Potter, ten którego zawsze ogrywałeś w szachy. 


Listy od nieobecnychOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz