Grudzień rozpoczął się świątecznymi przygotowaniami, decyzję o zostaniu w Londynie podjęli spontanicznie. Mieli wrócić do domów na święta, ale Harry rzucił propozycję spędzenia ich w gronie przyjaciół i wszyscy o dziwo na to przystali. Anne miała spędzić je z Tomlinsonami i to przekonało bruneta do tej decyzji. Zayn i Niall, gdy usłyszeli o tej propozycji sami zrezygnowali ze świąt spędzonych z rodziną i zadeklarowali się przyjść. Dla Zayna było to niemal jak wybawienie, jego rodzina nie przyjęła Nialla zbyt entuzjastycznie i cieszył się, że nie będzie musiał tam jechać.
Harry i Louis spędzili Mikołajki razem, obydwoje przebrali się za mikołaje i dali sobie małe upominki stwierdzając, że te lepsze prezenty dadzą sobie w wigilię. Natomiast Liam spędził ten dzień w centrum handlowym kupując mnóstwo ubrań swojemu synkowi, który miał przyjść na świat zaledwie tydzień po nowym roku.
Nie licząc kilku małych sprzeczek atmosfera w domu była niesamowita. Biodro Harry'ego wróciło do normalności i teraz nie był od nikogo uzależniony. Zgodnie stwierdzili, że w te święta ze względu na Liama, który aż do urodzin dziecka musi być trzeźwy, nie będą pili alkoholu. Najbardziej niezadowolony był Niall, który miał w planach wypić wino, jednak Zayn użył swojego uroku i przekonał blondyna, żeby sobie odpuścił.
Przed wigilią spotkali się w domu Zayna i Nialla, aby pomóc im w ogólnych porządkach. Nie było ich dużo, jednak nie chcieli też zwalać wszystkiego na nich, już wystarczyło że użyczyli swojego domu.
- Zayn, a my kiedy robimy jedzenie na święta? Zostało tylko kilka dni, a my nie mamy nic. - skarżył się blondyn, gdy podczas sprzątania w kuchni otworzył lodówkę.
- Dlatego kochanie. - podszedł do niego odwracając w swoje stronę i zamykając lodówkę. - Bo gdybyśmy mieli tutaj jakieś jedzenie już teraz, to do świąt prawdopodobnie nic by nie zostało i ty doskonale o tym wiesz. My zrobimy jedzenie w ten sam dzień i najlepiej, gdy będziesz najedzony. - pokręcił głową, a blondyn westchnął niezadowolony. - Hej, nie smuć się, codziennie będę Ci robił dobre obiady albo kolacje, w zależności kiedy będę w domu. - pocałował go lekko w nos, a Niall wtulił się w jego ciało.
- Cholera jasna! - ich chwilę czułości przerwał głośny krzyk Liama.
- Co się stało? - Louis od razu ruszył z salonu do łazienki, gdzie znajdował się Payne.
- Syn mi się rodzi. - powiedział blady cały czas ściskając telefon w dłoni.
- Ale teraz? - przerażony Harry spojrzał na niego.
- Jadą do szpitala.
-Zbieraj się, jedziemy tam. - powiedział od razu Louis wychodząc z pomieszczenia i ubierając się. Cała reszta ruszyła w jego ślady i chwilę później wsiadali do jego samochodu.
Droga minęła im bardzo szybko, na całe szczęście szpital był całkiem niedaleko i nim się spostrzegli już wbiegali do szpitala. Nie wiedzieli gdzie mają się kierować, ale gdy Liam podbiegł do jednej z pielęgniarek i z szerokim uśmiechem oznajmił, że rodzi mu się syn ta od razu pokierowała go na porodówkę. Wszyscy siedzieli na krzesłach czekając na jakieś wiadomości od rodziców Margaret, Liam krążył ciągle po korytarzu nie mogąc się uspokoić, po długich trzech godzinach w końcu z sali wyszedł ojciec dziewczyny uśmiechając się lekko do chłopaka.
-Jest zdrowy, waży dwa tysiące trzysta gram. Na całe szczęście zbyt wczesny poród nie sprawił, że pojawiły się komplikacje.
- Mogę tam iść? - spytał niepewnie.
- Pójdę tylko powiedzieć mojej żonie żeby dała wam chwilę, poród był ciężki i pomaga dojść Margaret do siebie. - wrócił do pomieszczenia, a szatyn niewiele myśląc przytulił się do Louisa od razu zalewając łzami. Chwilę później z sali wyszli rodzice dziewczyny, a ubrany w odpowiedni strój Liam stał gotowy do wejścia. Niepewnie stawiał kroki widząc swoje dziecko leżące na piersi dziewczyny.
CZYTASZ
English Tea |Larry
FanfictionLouis nienawidzi czarnej herbaty, ale jeśli ta ma sprawić, że bedzie częściej widział Harry'ego to jest w stanie ją pokochać.