Rodzice Dracona i Diany tak jak powiedzieli tak i zrobili. Choć chłopak miał nadzieje, że matka żartowała w tamtym momencie, przeliczył się.
A o tym, że rozmowa, między jego, a dziewczyny rodzicielami, jednak odbyła się przekonał się podczas jednej z wizyt z Jasmin w szpitalu.
Na początku, gdy wszedł do sali, nic nie zapowiadało poważnej rozmowy. Siedziała przy łóżku Hermiony, ze wzrokiem utkwionym w swoich splecionych dłoniach, spoczywających na kolanach. Zdawało mu się nawet, że nie dostrzegła jego pojawienia się w sali. Jak zwykle usadził dziewczynkę u boku matki i zostawiając ją pod opieką babci udał się do magomedyka, który opiekował się Panną Granger. Oczywiście trafiał do celu, ale głównie to był pretekst do zostawienia Jane z Jas sam na sam.
Za każdym razem słyszał to samo. Że stan pacjentki jest stabilny, ale jednak nie wiadomo, kiedy wybudzi się ze śpiączki czy też podawane eliksiry zapobiegną przed wystąpieniem amnezji. Mówił mu też, że może już nigdy się nie obudzić, o badaniach, jakie wykonywali jej codziennie i, że wyniki się nie zmieniają. Czasem wychodziły gorzej, bądź lepiej i żadne podawane lekarstwa i czary nie miały na to najmniejszego wpływu. Zupełnie jakby organizm miała na to wszystko uodporniony. Powoli miał dość słuchania tego w kółko, ale nic nie mógł zrobić, by dziewczyna łaskawie otworzyła oczy i wróciła do życia, w prawdzie wplątując w nie jego skromną osobę, sprzed wypadku.
Oczywiście po wyjściu od magomedyka udał się po kawę i to ociągając się jak najbardziej dało w obie strony. W ten o to sposób do sali wrócił po około dwudziestu minutach. Jednak zanim wszedł do środka, przez szybę, przyglądał się jak Jas głaszcze Mamę po policzku i Jane, która z uśmiechem mówiła coś do dziewczynki.
Gdy papierowy kubek został opróżniony wylądował w koszu na śmiecie, a jego właściciel wszedł do sali, przed którą stał około dziesięciu minut. Tym razem starsza kobieta zauważyła jego wejście i od razu odwróciła wzrok w inną stronę.
Wizyty Dracona z córką u Hermiony trwały góra czterdzieści minut. Do końca nie wiedział, co nim kierowało, że kurczowo trzymał się tego czasu, ale jakoś nie chciał tego dociekać.
W momencie, kiedy miał już się opuścić sale do zatrzymał go głos babci dziewczynki, którą miał na rękach.
Pierwsze, co przyszło mu do myśli czy się nie przesłyszał. Przecież Ona nigdy się do niego nie odzywała nawet w tedy, kiedy miała ochotę zabrać Jas do siebie na weekend. Wprawdzie nie przekazała mu tej informacji w żadne konkretny sposób, ale wiedział to. Widział jak tęsknym wzrokiem patrzyła ma małą blondyneczkę, kiedy razem z nią opuszczał sale Hermiony. A teraz pierwsza się do niego zwróciła i to po imieniu.
Przeprowadzona rozmowa była krótka i sztywna jak kij od miotły. Z niej dowiedział się tylko tyle, że wycofała pozew. Oprócz tego poprosiła go o pozwolenie na zabranie dziewczynki na weekend do siebie. Nie za bardzo wiedząc jak zareagować, po prostu zgodził się.
Związku z tym, że był dopiero wtorek miał jeszcze trochę czasu na przygotowanie się, w szczególności psychicznie, na dwudniową nieobecność córki. Przyzwyczaił się do niej, nawet, jeśli wiązało się to z codziennym wstawaniem o siódmej, godzinnymi spacerami i przygotowywaniem posiłków. Wprawdzie czasami miał ochotę na odpoczynek, bo samotne wychowywanie było męczące, ale teraz jakby mu się odechciało. A mówi się, że to kobieta zmienna jest.
Ku jego nieszczęściu piątek nadszedł dość szybko i musiał pożegnać się z Jas na dwa dni. Pani Bines widziała jak niechętnie powierzał jej wnuczkę. Dopiero w tedy przekonała się, że rodzice blondyna mówili prawdę, że zajmuje się Jas jakby była najcenniejszym skarbem na świecie, ale i tak nie zmieniła zdania w stosunku weekendu. Jej też się coś należało.
Miał dwa dni dla siebie i brak jakichkolwiek chęci do robienia czegoś konkretnego. Pół soboty spędził na leżeniu na kanapie i przeskakiwaniu kanałami w telewizorze w poszukiwaniu czegoś konkretnego.
Kiedy przyszła pora obiadowa przeszła mu przez myśl żeby coś ugotować, ale szybko się rozmyślił i nim wstał z kanapy ponownie się na niej rozłożył.
Właśnie oglądał bardzo interesujący film dokumentalny o rekinach, kiedy tuż przed ekranem zmaterializowała się osobnik płci męskiej i ku jego niechęci bardzo przypominał mu szwagra.
- Oglądam. - Mruknął, na powitanie, Draco.
- Widzę, widzę. Diana kazała mi ciebie zaprosić do nas na weekend. - Powiedział Harry, z niezbyt zadowoloną miną. - Masz przyjść nawet jak będę musiał użyć siły. - Dodał szybko, kiedy blondyn chciał zacząć protestować.
Dwa lata później
Zapewnienia lekarza, że z Hermioną jest coraz lepiej i wkrótce powinna się obudzić spełzły na niczym. Od ponad dwudziestu sześciu miesięcy leżała, na szpitalnym łożu, pogrążona w głębokim śni. Jej rany pogoiły się i dzięki specjalnym maścią nie było po nich blizn. Wyglądała jak sprzed wypadku i dopiero w tedy dostrzegł jak była ładna. Choć wcześniej zauważył jej urodę, ale nie zwracał zbytnio na nią uwagi.
Siedział właśnie w biurze nad papierami. Zbliżał się miesiąc rozliczeniowy i miał nawał pracy, przez co musiał zostawać po godzinach w pracy. Na szczęście Jane z radością zgodziła zając się swoją jedyną wnuczką, dzięki czemu nie musiał zamartwiać się o córkę. Spędzał z nią mniej czasu, ale obiecał wynagrodzić jej to wypadem do wesołego miasteczka.
Właśnie miał złożyć swoją parafkę na jakimś zatwierdzeniu, gdy rozdzwonił się jego telefon. Nie zaglądając na wyświetlacz, automatycznie odebrał.
- Draco Malfoy, słucham.
- Dzień dobry. Dzwonimy ze szpitala. Pańska narzeczona właśnie się obudziła.
CZYTASZ
Tatuś / Dramione
FanfictionPochłonięty pracą nie ma czasu na prywatne życie. Jednak wszystko wywraca się do góry nogami, kiedy pewnego dnia w drzwiach pojawia się profesorka z dzieckiem. Jego dzieckiem.