10

2.3K 97 5
                                    

Draco, nie wiele myśląc, szybko się rozłączył, nie przejmując się tym, że zachował się nieuprzejmie, i jak najszybciej opuścił biuro nawet nie informując szefa, którego i tak nie było. Nie zadzwonił do nikogo by przekazać tą radosną wiadomość. Sam chciał sprawdzić czy to prawda, bo w końcu mogło okazać się to tylko chwilowym przebudzeniem, i czy prognozy lekarzy sprawdziły się.

Wiedział, że to nie ładnie życzyć jej, by niczego nie pamiętała, jednak nadal miał taką nadzieje. Nie chciał stracić córki, a domyślał się, że Hermiona nie pozwoliłaby mu na kontakty z nią. W końcu bez powodu nie wiedział o jej ciąży. Strach na pewno w tamtej chwili ją ogarną. No, bo jak On, Draco Malfoy, Arystokrata, mógłby zaakceptować dziecko z szlamą? Przecież, na bank, inaczej nie myślała.

Spod biura ruszył z piskiem opon. Po to by szybciej dotrzeć do celu nie raz przekraczał dozwoloną prędkość.

Lekko zdyszany zatrzymał się pod jej salą. Chcąc dotrzeć jak najszybciej drogę od samochodu pod drzwi z numerem 121, z małą przerwą w wejściu do Św. Munga, pokonał truchtem, by jak najszybciej przekonać się o tym na własne oczy.

W pomieszczeniu znajdował się jeden magomedyk, który wypytywał Granger o coś. Nie mógł określić, o co konkretnie, nie słyszał ich rozmowy, ale najwidoczniej jej odpowiedzi dostarczały mu wystarczających informacji, bo cały czas notował.

Jego wzrok dłużej zatrzymał się na jej twarz. Była bledsza niż ostatnio, oczy miała zmrużone, a ustami poruszała ledwo widocznie jakby sprawiało jej to ból. Po mimo tego i tak miała ten swój urok, który powoli zaczął odznaczać na nim swoje piętno.

W momencie, kiedy podjął decyzję by wejść do środka przypomniał sobie o jej matce i Potterze. Dlatego też wyjął swój telefon i wykonał pierwsze połączenie do Jane. Nie przedstawiając się, powiedział szybko o zaistniałej sytuacji, po czym rozłączył się. Druga rozmowa przebiegła identycznie.

Kiedy już poinformował wszystkich schował czarną motorolę do kieszeni i przekroczył progi sali, w której leżała Ona.

Jak na zawołanie dwie pary oczy skierowały się w jego stronę. Wprawdzie to nie wprowadziło Go w zakłopotanie, ale sam fakt, że powinien coś powiedzieć. Nie był przecież eksponatem, na który mieli się patrzeć.

- Hej. - Powiedział, z lekkim, a może raczej dużym, wahaniem Draco podchodząc bliżej łóżka.

- Kim jesteś? - Zapytała, słabym głosem, nim medyk się zdążył wypowiedzieć.

Z świstem wciągnął powietrze. Nie spodziewał się, że jego nadzieje się spełnią. W końcu podawali jej jakiś eliksir, a z tego, co mówił prowadzący Hermiony miał on ponad dziewięćdziesiąt procent skuteczności.

- Niestety uszkodzenia były takiego stopnia, że eliksir nie pomógł. Gdyby trafiła do nas od razu, po wypadku, może było by inaczej. - Poinformował go medyk, po czym opuścił sale zostawiając ich samych.

Na twarzy Malfoya pojawił się głupkowaty uśmieszek. Cieszył się, to prawda, ale z drugiej strony żałował, że nie będzie pamiętać wszystkiego. Nauki w Hogwarcie, przygód, w których zapewne nie raz mogła stracić życie, a przede wszystkim Pottera. Nie byli przyjaciółmi, ale domyślał jak może się poczuć, gdy usłyszy to samo pytanie, co On przed chwilą.

- Twoim narzeczonym. - Powiedział, po chwili wahania, zastanawiając się czy dobrze robi.

- Narzeczonym? - Powtórzyła, po nim, przyglądając się temu jak ściska ją za dłoń. - Mam narzeczonego? - Spytała, podnosząc wzrok na jego twarz.

- Tak, mamy nawet córeczkę. Wiesz? - Wyszeptał, uśmiechając się delikatnie.

Starał się jak mógłby jego odpowiedzi na każde zadane pytanie nie wzbudzało w niej podejrzeń. Nie raz musiał się wysilić by sklecić jakieś kłamstwo. Przecież na pytanie o to jak się poznali nie mógł powiedzieć, że w szkole gdzie ją obrażał na każdym możliwym kroku. Opowiedział jej o Jasmin, gdzie słuchała go z radosnym błyskiem w oku, o Potterze, którego przedstawił nie tylko, jako swojego szwagra, ale także i przyjaciele (wprawdzie ugryzł się w ostatniej chwili, ale i tak przedstawił ich tak absurdalny sposób), o tym, że jej rodzice się rozwiedli i Jane wyszła za mąż po raz drugi, wspomną coś o siostrze, która była żoną Harrego i ich dziecku. Chciał coś opowiedzieć o ich zaręczynach, ale nie zdążył, bo do sali wpadli Potterowie, całą trójką, i Jane z Jasmin.

Widok rodziny ucieszył Hermionę, choć nie miała zielonego pojęcia, z kim ma do czynienia. Domyśliła się tylko, że Jas to ta mała blondyneczka trzymana na rękach starszej kobiety o brązowych włosach i, że Dianą jest czerwono włosa kobieta. I to tylko z pomocą opowieści Dracona, bo nie pamiętała żadnego z nich, co bardzo ją smuciło.

- Nic nie pamięta. - Usłyszała, głos swojego, narzeczonego, a zebrani jak na komendę posmutnieli.

- Nie ukrywam, że miałem nadzieje na inny efekt, ale jakoś sobie poradzimy. - Powiedział, z bóle w oczach, Potter.

Z zadowoleniem pogładziła po główce córkę, gdy tylko ta została usadowiona obok niej na łóżku. Draco odniósł wrażenie, że była to jedyna osoba w sali, która jej nie przytłaczała i nie wywołała paniki. Mimo, że cieszyła się z odwiedzi to brak pamięci robił swoje. Z każdą próbą jej przytulenia i nowo zadanym pytanie ściskała jego rękę coraz bardziej jakby bała się, że zaraz zostawi ją samą z ... obcymi. Tak, to chyba dobre słowo, w końcu ich nie pamiętała.

Cała gromadko długo nie zabawiła w sali. Po pół godzinie przyszedł magomedyk i wyprosił rodzinkę mówiąc, że pacjentka potrzebuje spokoju. Po długim i niechętnym pożegnaniu wraz z Hermioną został Draco i Jasmin, która zadowolona z tego, że mamusia odpowiada na jej zaczepki nie chciała się od niej odkleić. Jednak i oni udali się do domu w momencie, kiedy zmęczona, wszystkimi wrażeniami, brązowowłosa zasnęła.

Tatuś / DramioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz