6

2.4K 105 17
                                    

Od wizyty siostry minął tydzień, a do rozprawy zostało mu mniej więcej dwadzieścia pięć dni. Odkąd dowiedział się gdzie może szukać matki swojej córki próbował znaleźć chwilę wolnego czasu by móc sprawdzić trop jednak jak na złość zawsze coś było nie tak. Pierw obiad z rodzicami i Potterami, później Diana miała wizytę kontrolną u lekarza i nie mogła zająć się Jas, następnie w pracy wybuchło jakieś zamieszanie i musiał trzy dni pod rząd zostać po godzinach. Zupełnie jakby wszystko się zwróciło przeciwko niemu. I co dziwo przez myśl zawsze przechodziła mu tylko jedna osoba, która mogła za tym stać. Potter. Tylko jakim cudem wywołał taki syf u mnie w pracy?

Wszystko co działo się przez ostatnie siedem dni jego życia doprowadzało go do szwedzkiej pasji. Jedynie obecność Jasmin powodowała pohamowanie jego emocji. Nie chciał dawać babci swojej córki powodów by mogła mu ją odebrać. Miał zamiar wygrać sprawę nawet jeśli musiałby stanąć na głowie. Na szczęście miał wsparcie swojej rodziny i ku swojemu zdziwieniu Pottera, który nawet sam stawał na głowie by wszystko wyszło po myśli Malfoya. Jego zachowanie sprawiało większy zamęt w głowie Dracona, który nie wiedział co ma już o tym myśleć. W końcu skoro zna matkę małej blondyneczki, która w obecnej chwili słodko spała w swoim pokoju, mógł starać się zrobić mu na przekór. Widział jak patrzył na małą jakby widział w niej kogoś sobie bliskiego. Tylko pytanie kogo. Nie przypominał sobie kiedykolwiek "spotykał" się związanym z Potterem. Ja przez niego osiwieję!

Z radością przywitał weekend, który zapowiadał się jak na razie bez żadnych niepożądanych czynników. Te niepożądane czynniki w jego mniemaniu nazywały się państwo Malfoy i Potter, którzy jakby się zmówili i planowali mu ostatnio czas. Zmówili się, i tyle!

Nie miał serca zostawiać swojego skarbu z jakąś obcą babą, ale nie miał wyjścia. Wiedział, że jakby poprosił siostrę o opiekę nad córką, dowiedziała by się o jego zamiarach. A jakby wiedziała ona to tak samo jej mąż, Potter. Cholerna szuja, która ostatnio bardzo naprzykrzała mu się. Nie mógł dopuścić tym razem by jego planowane odwiedziny w szpitalu, w którym prawdopodobnie leżała matka jego oczka, znowu się nie powidła i to tylko dlatego, że szanowny Harry miał jakieś fanaberie. Przecież prędzej czy później pozna matkę swojej córki, a on wolał wcześniej. Przecież to żadna tajemnica do kurwy nędzy!

Ostatni raz przyjrzał się bawiącej córce z opiekunką, którą zatrudni na najbliższy czas jego nieobecności w domu. W prawdzie agencja przez, którą ją znalazł dawała dobrą jej opinie. Nawet uważała, że jest najlepsza gdyż bogaci rodzice zawsze wracali do jej usług. On jakoś w to nie wierzył. Nikt nie zajmie się lepiej dzieckiem niż właśni rodzice maleństwa. Oczywiście nie zgadzało się jego zdanie z tym co robił, ale musiał opłacać rachunki i mieć za co kupić pożywienie. Nie mógł przez całe życie być na utrzymaniu rodziców. Dlatego też zależało mu na znalezieniu matki dziewczynki.

Oczywiście nie znał jej ani trochę, ale przecież mógł to zmienić. Prawda? Przecież mógłby poświęcić się dla dobra sprawy nawet kosztem swojego szczęścia.

Do szpitala, który znajdował się niedaleko dworca, z którego kiedyś dostawał się na Peron 9 i 3/4, dojechał w przeciągu trzydziestu minut. To, że mieszkał prawie na drugim końcu miasta, ponieważ chciał chociaż w domu mieć spokój od hałasu miasta, nie zmieniło faktu, że dotarł na miejsce dość szybko. Sprzyjało to, że był weekend. Większość ludzi siedziała w domu i odpoczywała po ciężkim tygodniu pracy.

W drodze do swojego celu obmyślał co zrobić by przekonać kogokolwiek do rozmowy. Wiedział tyle co nic, ale miał nadzieje, że to pomoże do odnalezienia kobiety. Gdyby chociaż wiedział jak wygląda. Ale nie! Diana powiedziała mu tylko jak to się stało, że tam trafiła. Z jednej strony cieszył się z tego wypadku. Przecież gdyby nie on nigdy, ale to nigdy nie dowiedziałby się, że ma córkę. Ale z drugiej nie chciał by "nieznajoma" musiała cierpieć takie katusze. Przez całe trzydzieści minut zdążył podjąć tylko jedną decyzję: musi porozmawiać z ordynatorem, szefem, nie ważne jak się zwie, który zarządza cała instytucją.

Tatuś / DramioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz