8

2.3K 95 3
                                    

W gabinecie Ordynatora spędził przeszło dwie godziny omawiając szczegółowo całe przeniesienie. Wprawdzie dla Dracona, jakość szczególnie nie miało znaczenia to wszystko, o czym mówili, ale by nie utrudnić całego procesu omawiał wszystko do ostatniego szczegółu. W końcu chciał mieć wszystko jak najszybciej za sobą, a brak współpracy przedłużyłby jedynie jego czas oczekiwania.

Z wielką ulgą odetchnął, gdy opuścił mury szpitala, w którym leżała Hermiona. Wprawdzie nic nie miał do pracujących tam osób, ale zbyt długie przebywanie w otoczeni, w którym pachniało tak specyficznie, nie działało na niego zbyt dobrze. Zapach jakiś środków chemicznych, których nie potrafił zidentyfikować, nie wpływały kojąco na jego nozdrza. Kojarzył mu się on z wszystkim, co najgorsze i nie chciał przebywać w owym miejscu, jak na jeden dzień, dłużej.

Chociaż chciał jak najszybciej załatwić całą tą sytuację i planował rozmowę z Dyrektorem Św. Munga jeszcze dziś, jednak ostatecznie zrezygnował. Spędził więcej czasu w szpitalu, niż przypuszczał, a obiecał siostrze, że wyrobi się w trzy godziny gdyż Diana miała jakieś pilne sprawy do załatwienie na mieście.

Spod państwowego budynku ruszył z piskiem opon w stronę domu by zająć się swoją córką.

Następnego dnia załatwił odpowiednie formalności w magicznym szpitalu. Z papierami i magomedykami, którzy specjalnie na tę okazję załatwili ambulans ruszyli po nową pacjentkę, już po piętnastu minutach od przedstawienia sprawy i ustaleniu opłat za pobyt dziewczyny w placówce.

Od tamtego wydarzenia związanego z przenosinami minął tydzień, a do rozprawy, o której oczywiście Draco kompletnie zapomniał, było coraz to bliżej.

Przez całe te siedem dni na zmianę pracował (nie licząc weekendu) i opiekował się swoją córką, oraz odwiedzał wraz z Jasmin Hermionę.

Doszedł do wniosków, że dziewczynka nie powinna być odseparowana od matki tylko, dlatego, że ta jest pogrążona w bardzo głębokim śnie i nie reaguje na bodźce zewnętrzne. A po za tym będzie to dobry argument dla sądy by Mała została z nim zamiast z babcią.

Właśnie, babcia. Nie ucieszyła się z faktu o tym, że przeniesiono jej ukochaną córeczkę do szpitala, który był operowany przez świat, przed którym była Gryfona chciała uciec. I jeszcze to, że boże pożal się arystokrata odkrył jej tożsamość i wiedział, z kim ma do czynienia, a tak bardzo liczyła, że wszystko pozostanie w tajemnicy na długi czas. Że sąd przyzna jej opiekę i gdy Mionka by się wybudziła wyjechałyby jak najdalej od Londynu i tych wszystkich ludzi, którzy je znają. A teraz przeklinała, na czym świat swoi, że z jej pięknych planów nici. Jedynym pocieszającym faktem było dla niej to, że może odwiedzać Hermionę, i w czasie tych wizyt widzi swoją jedyną wnuczkę i może się z nią chwilę pobawić pod czujnym okiem jej ojca. Ale jeszcze trochę i Ona będzie zemną. Mam przynajmniej taką nadzieje.

W porównaniu do młodego Malfoya pan Potter nie zapomniał o całej sprawie z wezwaniem i śledził szczegółowo każde paragrafy by sprawdzić czy opcja z odebraniem dziecka ojcu w tym przypadku wchodzi w rachubę. Jedynym minusem, jaki znalazł był fakt, że Draco nie wiedział o jej istnieniu do czasu wypadku, ale miał nadzieje, że sąd popatrzy na tę sytuację z przymrużeniem oka, a przynajmniej wierzył w to bardzo mocno.

W czwartkowe popołudnie, tak mniej więcej w okolicy godziny siedemnastej, Draco wrócił do domu z córką z odwiedzin Hermiony.

W sali Mała oczywiście kazała się usadowić u boku matki i przytulona do jej boku gawędziła wesoło jakby chciała przekazać jej, co robił z Draco przez ostatni czas od ostatniej wizyty. Wprawdzie nie powiedziała jeszcze ani razu konkretnego słowo, ale młody Tatuś cieszył się z wesołych ogników w oczach córki, które pojawiły się w momencie pierwszych odwiedzin i tak już pozostały.

Zdziwił się, kiedy to po powrocie do domu w salonie zastał swoją matkę. Siedziała na kanapie ubrana w elegancką sukienkę koloru turkusowego i z włosami upiętymi w wysokiego koka. Zdawała się nie zauważyć kogokolwiek przebycia gdyż mimo jego pojawienia się nadal oglądała jakiś magazyn leżący wcześniej na szklanym stoliku.

Odwróciła głowę w ich kierunku dopiero w momencie, gdy Jasmin zaczęła gaworzyć z wyciągniętymi rączkami w jej stronę. Z uśmiechem, do którego Draco powoli się przyzwyczajał, wstała i podeszła do nich by odebrać swoją wnuczkę.

- Jak tam odwiedziny? - Zapytała, wracając na wcześniej zajmowane miejsce.

- Tak jak zwykle. - Mruknął, w odpowiedzi. - Chcesz kawy, herbaty? - Dodał, po chwili, udając się w stronę kuchni.

- Poproszę herbatę. - Odpowiedziała, z chwilowym zastanowieniem się.

Blondyn w ostatniej chwili ugryzł się w język by nie skomentować złośliwie decyzji matki. W czasach, gdy on był dzieckiem jedynymi napojami, jakie jego rodzice tolerowali była kawa i woda. Herbata była zupełnie wymazana z ich słownika, a teraz? Było trochę inaczej. Czarny napój zamienił się miejscem z naparem z liści. Czasami zastanawiam się czy oni byli gorsi kiedyś czy są teraz?

Po dziesięciu minutach wrócił do salonu niosąc na tacy dwie filiżanki, dzbanek z herbatą oraz talerzyk z ciastkami na przekąskę.

- Rozmawiałam z Lucjuszem i postanowiliśmy, że porozmawiamy z Jane. - Oświadczyła, w momencie, gdy odstawiał na stolik to, co przyniósł.

- Co? Po co?

- Aby wycofała wezwanie. - Zaczęła. - Wiem, że jesteś pewien wygranej, ale to teraz nasza rodzina, więc nie powinniśmy wdawać się w takie konflikty, szczególnie teraz, kiedy grozi amnezja Hermionie. - Wyjaśniła, bawiąc się z wnuczką.

- Mamo czy ty, wraz z ojcem, przypadkiem nie uderzyłaś się w głowę podczas wojny? I to porządnie? - Zapytał, nie wierząc temu, co usłyszał.

Tatuś / DramioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz