Dwaj panowie, jeden blondyn, a drugi czarnowłosy z okularami na nosie i blizną w kształcie błyskawicy na czole, stali na przeciwko kanapy, na której siedziała córka Dracona, wpatrując się intensywnie w zwierzątko siedzące obok najmłodszej dwunożnej istoty. Jasmin zachowywała się tak jakby nie było węża tuż przy jej boku i zawzięcie przygładzała "futerko" pluszaka, którego dostała od swojego wujka Harrego. W porównaniu do dziewczynki panowie nie byli tak opanowani. Obaj skręcali się w środku z zaskoczenia, ale także i z przerażenia. Chcąc nie chcąc gad wyglądał na jadowitego, a utwierdzały ich w tym dwa małe kły nie wyglądające na ozdobę.
- Skąd ty wziąłeś to paskudztwo!? - Naskoczył na Pottera Malfoy, gdy tylko doszedł do wniosku, że wystarczająco naprzyglądał się oślizgłemu stworzonku maści zgniłej zieleni z czarnymi zygzakami na grzbiecie.
- Ja! - Oburzył się kruczoczarny. - To raczej ty. Wyszedłem tylko na chwilę do kuchni po herbatkę dla Jas, a gdy wróciłem to coś tu było. - Dodał wskazując na węża, którzy zasyczał nie przyjaźnie.
Ku ich przerażeniu odwrócił się w stronę Małej i powoli, na ile mu pozwoliła kanapa, zaczął się sunąć za plecy blondyneczki. Gdy tylko zniknął im z oczu, w całości, po chwili zobaczyli białego kotka z czarnym ogonem, przednimi łapkami i łatką na prawym oku, który wyszedł z drugiej strony. Gdy tylko szare tęczówki dziecka wychwyciły go, misiek, którym się bawiła poleciał na podłogę, a jej malutkie rączki zajęły się tuleniem do siebie i głaskaniem Cici, która wydała z siebie zadowolone mruknięcie widząc zdumione spojrzenie dorosłych. Choć jej zwierzaczek był szary wydawało się, że nie zwróciła na to najmniejszej uwagi. O co z tym do jasnej cholery chodzi!
Od tamtego incydentu minął tydzień. Miśka nie znalazł się jakby przepadł jak kamień w wodzie, a kotek, który w tedy im się ujawnił zagościł w jego domu na dobre i ku jego przerażeniu nie opuszczał Jasmin na krok. Bacznie obserwował jego poczynania gdy zajmował się dziewczynką, jakby czekał na jego potknięcie, by w jakikolwiek sposób móc zareagować. Właśnie. Tylko w jakim celu? Może to McGonagall go jej dała by mnie sprawdzić?
Nie raz przez myśl przechodziły mu pytania tego typu, ale nigdy nie mógł znaleźć wystarczająco odpowiedniej odpowiedzi by nie zadręczać się. Z jednej strony uważał sądził, że jest do tego zdolna, ale jednak z drugiej chciał wierzyć, że nie byłaby zdolna posądzać go o coś strasznego.
Chcąc nie chcąc wrócił do pracy, a nawet rozwiązał mu się problem z opiekunką. Na szczęście nie musiał zostawiać córki na osiem godzin z jakąś obcą kobietą. Jego siostra, Diana, zaoferowała się, że z przyjemnością zajmie się małą kopią Dracona. Malfoy z przyjemnością przystąpił na tą propozycję. W końcu kto lepiej mógłby zając się jego jedynym dzieckiem jak nie własna siostra? Nikt.
W końcu nadszedł dla niego upragniony weekend. Mógł poświęcić swój cały czas tylko córce, ponieważ odkąd ją miał postanowił nie przynosić pracy do domu. Jak na razie szło mu dobrze w tym postanowieniu. Tylko pytanie, na jaka długo? W końcu jako pracoholik codziennie potrafił przynosić stertę papierów do wypełnienia nawet jeśli mógł je pouzupełniać następnego dnia. Jednak od pięciu dni roboczych najmniejsza kartka związana z pracą nie przekroczyła progów jego domu. Ku zadowoleniu Jas, która przyzwyczaiła się do swojego ojca i lubiła gdy ten poświęcał jej swój czas.
W sobotni dzień został obudzony przez swoją córkę o dziesiątej, która wczorajszego dnia została położona dopiero w okolicach północy przez co nie wstała wcześniej jak to miała w swoim zwyczaju. Wszedłszy do jej pokoju zastał ją stojącą przy barierce i wyczekującą na jej pojawienie się. Gdy tylko wziął ją na ręce i obdarował buziakiem na dzień dobry jego wzrok przykuł Burek siedzący przy progu. Pokręcił z niedowierzania głową i udał się do kuchni by przyrządzić pierwszy posiłek tego dnia dla córki i siebie.
CZYTASZ
Tatuś / Dramione
FanfictionPochłonięty pracą nie ma czasu na prywatne życie. Jednak wszystko wywraca się do góry nogami, kiedy pewnego dnia w drzwiach pojawia się profesorka z dzieckiem. Jego dzieckiem.