39. Kara...

8K 271 37
                                    

Na samą myśl o powrocie do domu, Alice robiło się słabo. Wiedziała, że Ferro czekał na nią z dalszą aferą.

Spodziewała się, że będzie krzyczał i nawet nie da się jej wytłumaczyć, ale w końcu stało się to dla niej obojętne.

Postanowiła przetrwać to wszystko oraz dać Ferro drugą szansę. Liczyła, że kiedy troszkę ochłonie, może za kilka dni, będzie mogła poruszyć z nim ten temat, a dzięki temu w przyszłości nie dojdzie do takiej sytuacji.

Kiedy dotarła do drzwi, cały plan prawie runął. Miała ochotę uciec, nie wrócić tam, ale gdzie by spała? Na końcie zostało jej niewiele, co trzymała na czarną godzinę, więc nie za bardzo miała inny wybór.

Zrezygnowała z windy, decydując się na schody, a każdy krok przedłużała wręcz w nieskończoność z nadzieją, że nigdy nie dojdzie do mieszkania.

Ręce drżały ze strachu, serce mało nie wyskoczyło z piersi, ale z drugiej strony liczyła, że Ferro pokrzyczy, po czym pozwoli jej się położyć.

Wreszcie będzie mogła odpocząć, wypłakać się, poskarżyć się Orzeszkowi na niesprawiedliwość tego świata... a potem zasnąć i zaznać ukojenia.

Ledwie weszła do środka, gdy w korytarzu pojawił się Ferro. Jego wyraz twarzy był pełen gniewu oraz wściekłości. Ciemne oczy wywiercały wręcz w Alice dziurę, przez co niezwykle niezdarnie zdejmowała kurtkę.

- Gdzie byłaś do cholery?! Kilka prostych zasad i jednak za trudnych dla ciebie?! Dobra kawka była?! - Zaczął się od razu awanturować.

Alice zacisnęła usta, żeby znów nie płakać oraz niczego nie komentować. Zdawała sobie sprawę, że wciąż nie miał zamiaru słuchać tego, co miała do powiedzenia.

- Mówię coś? - Chwycił ją za rękę i potrząsnął nią.

- Dobrze wiesz, że nie mam nikogo innego - oznajmiła cicho.

- Łżesz! - Szarpnął nią, a ona spojrzała na niego ze strachem, co trochę go opanowało. Poczuł, że przesadzał i... nie kłamała. - Kto to był?

- Colin. Chodzimy razem na koło poezji...

- To już nie chodzisz! - warknął, puszczając ją.

- Co? Przecież sam nalegałeś. - Zdziwiła się oraz zasmuciła, ponieważ naprawdę polubiła te zajęcia.

- Oj zapominasz się! - Spojrzał na nią gniewnie, na co Alice zadrżała. - Złamałaś dziś chyba wszystkie najważniejsze zasady! Poza tym po zajęciach miałaś zawsze wracać do domu, a ty szlajałaś się pewnie z tym chłopaczkiem bez mojej wiedzy oraz zgody!

- To wcale nie tak...

- Nie pogorszaj swojej sytuacji! - Przerwał jej ostro. - Wiedziałem, że będą z tobą problemy! Jesteś niezdyscyplinowana, nieposłuszna oraz usilnie próbujesz odwrócić wszystko na swoje! Wiesz w ogóle czym jest DDlg!? - Poczerwieniał na twarzy ze złości. - Maluch powinien słuchać się Tatusia! Mówić mu o wszystkim i zawsze pytać o zgodę! Zasłużyłaś dziś na karę! Doskonale o tym wiesz!

Alice zrobiła krok w tył. W końcu nie zrobiła nic złego. Chociaż... Faktycznie nie powiedziała mu o wyjściu, ale... też nie chciał jej widzieć, a do lekarza musiała pójść i okazało się to nawet bardzo słuszne.
Jednak nawet jeśli zasługiwała na karę, wiedziała, że otrzyma niewspółmierną do winy.

- Do salonu! - warknął, wskazując palcem na pomieszczenie.

Alice opuściła głowę, ale bez słowa poszła we wskazanym kierunku. Zawsze w odwodzie miała hasło bezpieczeństwa, więc chyba w razie konieczności mogła go użyć.

Jej uwagę od razu przykuła tablica, na której wisiały trzy czarne gwiazdki, przez co w oczach znów pojawiły się łzy.

Jedyne o czym myślała to, żeby już się wyżył, i żeby mogła się położyć.

- Dostaniesz piętnaście klapsów - oznajmił, siadając na kanapie z wrogim wyrazem twarzy.

W Alice momentalnie pojawił się strach. Uważała, że była to niesłusznie nałożona kara.

- Dlaczego nie chcesz mnie posłuchać? - zapytała ze łzami w oczach.

- Myślisz, że zamydlisz mi oczy, albo zmiękczysz serce łzami i unikniesz kary? Było o tym myśleć wcześniej, nim zaczęłaś flirtować z innym! - warknął, wkazując palcem na kolano.

- Nie flirtowałam z nim...

- Nie dyskutuj ze mną, bo doliczę dodatkowe! - powiedział zniecierpliwiony.

- Ale ja nic nie zrobiłam! - Rozpłakała się na myśl o niesłusznej karze, która miała ją czekać.

Zwłaszcza, że słyszała iż po karze jak i w zasadzie w trakcie powinna czuć się bezpiecznie oraz mieć poczucie, że Tatuś kocha ją dalej... A Alice tego nie czuła! Miała natomiast wrażenie, że Ferro chciał ją zbić dla własnej ulgi, w dodatku tak mocno... żeby nigdy więcej nie odezwała się do innego mężczyzny.

Will w końcu stracił cierpliwość. Podniósł się i nim Alice zdążyła w jakiś sposób zareagować, mocno chwycił ją w biodrach oraz przechylił. Zapiszczała z zaskoczenia, a także próbowała się uwolnić, jednak na profesora w ogóle to nie działało. Po kilku sekundach zsunął jej spodnie i zaczął wymierzać klapsy.

Mocne uderzenie spadło na nagie pośladki, powodując ból, szczypanie oraz potęgujące się poczucie wstydu. Znów po policzkach spływały łzy, a ręce próbowały uchronić pupę od stanowczych uderzeń dłoni Ferro. Mimo to mężczyzna bez problemu wymierzał razy i przytrzymywał Alice w dogodnej dla siebie, wypiętej pozycji.

- Ała! Przestań! Puść! - Płakała, ale profesor nie reagował.

Jedyne co go mogło zatrzymać to hasło bezpieczeństwa. Choć... może w tamtej chwili nawet ono by go nie powstrzymało, gdy tak bardzo sobie wmówił, że go zdradziła.

Z każdym uderzeniem ból był coraz większy, a pośladki stawały się czerowne.

W końcu przerwał i spojrzał na swoje dzieło, ale wciąż trzymał Alice.

- Usłyszę coś? - zapytał, jednak przez szloch, Alice nie do końca zrozumiała o co mu chodziło.

Wymierzył, więc dodatkowe dwa klapsy.

- A teraz?!

- P-prze... praszam - wyszlochała.

Ferro lekko usatysfakcjonowany wyrównaniem rachunków, naciągnął jej majtki oraz spodnie, ale nim zdążył coś powiedzieć Alice uciekła do łazienki i tam się zamknęła.

,,Nauczę Cię być dobrą little..."Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz